Jezus powiedział swoim uczniom: Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi. (J 16,12-15)
Nie dalej jak tydzień temu pisałem tutaj, że Duch Święty jest tajemnicą – a tak naprawdę wychodzi to i ujawnia się jeszcze bardziej właśnie dzisiaj, czyli w dzień nie tylko Jednej z Osób Trójcy, ale całej Trójcy właśnie. Jak to mówią słowa poświęconej Trójcy – i pewnie w większości kościołów dzisiaj odmawianej prefacji – „wyznając prawdziwe i wiekuiste Bóstwo * wielbimy odrębność Osób, * Jedność w istocie i równość w majestacie„. Czyli że co? Może to, że Trójca jest taką koniczynką – nie czterolistną, wystarczy z trzema listkami – która tak naprawdę jest jedną rośliną, wyrastającą z jednej łodygi?
Dość sentymentalnie się poczułem, kiedy dzisiaj w kościele, siedząc z moim pięciolatkiem, usłyszałem na Mszy dziecięcej opowiadanie, które pamiętam (i do którego wracałem nie raz, jakoś tak) sprzed dobrych kilkunastu lat. Dość krótkie, pozwolę sobie zacytować w całości:
Był sobie biskup, który podczas podróży statkiem zatrzymał się na jeden dzień na odległej wyspie. Kiedy spacerował po plaży, spotkał trzech, naprawiających sieci, rybaków. Łamaną angielszczyzną wyjaśnili mu z dumą, że są chrześcijanami, ponieważ przed wiekami zostali nawróceni przez misjonarzy. Kiedy biskup zapytał o sposób ich modlitwy, rybacy odpowiedzieli: My podnieść oczy do nieba. My mówić: «My jesteśmy trzej, Ty jesteś Trzej, zmiłuj się nad nami». Biskupowi nie spodobała się ta osobliwa modlitwa rybaków, a ponieważ był gorliwym pasterzem, sam podjął się trudu nauczenia tych rybaków modlitwy Ojcze nasz. Oni natomiast, choć z mozołem, nauczyli się tej nowej dla nich modlitwy. Kiedy jednak po wielu miesiącach statek i ów biskup znalazł się znowu w tych okolicach, owi trzej rybacy przybyli do niego i żarliwie prosili, aby zechciał ich ponownie nauczyć tamtej modlitwy, ponieważ oni po prostu jej zapomnieli. Ale jak przybyli! Idąc, biegnąc po wodzie. Niestety nie było na wyspie nikogo kto mógłby im ją przypomnieć. Wtedy, jak podaje ta historia, zawstydzony biskup skierował do nich następujące słowa: Wróćcie do waszych domów, moi dobrzy ludzie, a kiedy się modlicie, mówcie: «My jesteśmy trzej, Ty jesteś Trzej, zmiłuj się nad nami».
W takich, jak ten, obrazkach Bóg w Trójcy Jedyny pokazuje nam – wyluzuj, tu nie o rozkminienie, rozłożenie na części, opisanie, sporządzenie instrukcji chodzi. Ten biskup z obrazka chciał dobrze – zakładam, kierowany wiarą, chciał zrobić dobry uczynek i nauczyć modlitwy, znanej nam przecież ze słów bezpośrednio Jezusa z Pisma Świętego. Ci troje też się przejęli – gdyby tak nie było, nie biegli by do biskupa, żeby im przypomniał słowa Ojcze nasz. To pokazuje, że możemy chcieć dobrze, najlepiej, a zajmować się i skupiać na czymś, co najważniejsze nie jest i bez czego można dobrze żyć. Tak, jak tamci troje żyli bez znajomości Modlitwy Pańskiej – a jednak, jak widać, przepełnieni łaską Boga, który dokonał tak specyficznego cudu z ich udziałem.
Myślę – jakkolwiek komuś to się może nie spodobać – że założenie niejako odgórne, że Trójca (skoro to Bóg) jest tajemnicą dla człowieka niezgłębioną, jest bardzo dobre i pozwala unikać rozczarowań. No bo tak, na logikę, po ludzku: mały człowiek, który do końca nie potrafi wytłumaczyć sam sobie, jak funkcjonuje, miałby objąć umysłem Wszechmogącego, Stwórcę wszystkiego i wszystkich? To nie wstyd uznać: pass. Po prostu uwierzę. Może dlatego, że chrześcijaństwo w całości bez tego elementu tajemnicy było by jakimś, hmm, systemem filozoficznym?
Alina Petrowa-Wasilewicz opowiadała: „Co to znaczy, że Bóg jest Trójcą? – zapytało dziecko. Próbuję coś tłumaczyć, mówię o wspólnocie osób, a dziecko na to: Skoro Bóg jest miłością, to przecież nie może być sam…”. Kolejny genialny wręcz w swojej prostocie przykład. Trójca Święta jako obraz relacji, z jakimi my się stykamy dzisiaj w tym, co nasze. Już w samym tylko opisie stworzenia można się dopatrzeć działania Trójcy – Bóg działa swoim Słowem (Jezus), a ożywia przecież Duch Święty. Relacja w rodzinie – z jednej strony miłość (do męża, żony, dziecka, rodziców, rodzeństwa), z drugiej strony przyjaźnie, a z jeszcze innej relacje prostsze, nie tak głębokie. Bóg przenosi obraz tego, kim sam jest, na swoje dzieło: człowieka. Ze wszystkimi tego konsekwencjami – czyli tym, że brak relacji oznacza mniej lub bardziej świadomie (i na różnym etapie życia rozpoznawalne, zrozumiałe) trochę unieszczęśliwianie samego siebie. I w tym wszystkim – niejako afirmacja różnorodności: skoro nawet Bóg, choć Jeden, jest w Trzech Osobach, to tym bardziej zrozumiałe jest to, jak bardzo my się różnimy, mamy inne cechy, predyspozycje, talenty.
Może ta niepojętość, różnorodność relacji wyjaśnia choć troszkę, czemu te nasze relacje i interakcje są tak dziwne, trudne, niezrozumiałe? Do mnie zawsze przemawiała ikona Andrzeja Rublowa (obrazek u góry): trzy osoby, jak normalna rodzina przy stole, rozmawiając, są ze sobą – i to puste miejsce, w bezpośrednio przed spoglądającym na ikonę. Takie zaproszenie – choć, tu jest miejsce dla ciebie. I znowu. Bóg czeka na człowieka.
Idąc dalej, niektórzy się mogą głowić – dobra, ale to jak „dobrze” („właściwie”?) modlić się do Boga w Trójcy jedynego? Najprościej. W imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. Amen. Kapitalne w swojej prostocie wyznanie wiary, podkreślone tym „niech tak się stanie”. Idealnie prosty znak, symbol, wyraz wiary, którym można bez trudu dzień rozpocząć czy zakończyć, ale także uczynić go, dziękując Bogu w różnych momentach dnia – ot, wsiadając do pojazdu, siadając do posiłku, przechodząc koło kościoła czy kaplicy. Idę w to, co jest moją codziennością, i takim prostym, acz wymownym gestem, ofiaruję to i składam w Boże ręce. Także w to wszystko, czego jeszcze nie rozumiem, czego – jak powiedział Jezus – „znieść nie możecie”. Równocześnie, widać idealnie, kto ten prosty gest wykonuje po prostu porządnie, pobożnie, a kto jakby coś zamiatał, drapał się czy odganiał muchę.
Zwróć uwagę – Jezus mówi wyraźnie, że pozostaje wiele rzeczy, które ma nam – mnie, tobie – do powiedzenia. Trójca pozostaje tajemnicą, ale Bóg uchyla jej rąbka; mówi o tym Bóg w Synu, zapowiadając swojego Ducha. Bóg Ojciec objawił się w Starym Testamencie, potem Jezus w Nowym, a teraz trwa epoka Ducha. Tego Ducha, który już przyszedł, ciągle przychodzi i będzie przychodził nadal – do wszystkich tych, którzy tajemnicę Trójcy nie tyle może chcą zrozumieć i zgłębić, co przemodlić, kontemplować. Wielbić, jak to zacytowałem na początku w prefacji. Bo niewiele więcej tak naprawdę możemy.
Osobiście, nie rozkminiam Trójcy Świętej – cieszę się, że jest i Osoby Boskie widocznie działają w historii mojego życia.
Podobała mi się historia tych trzech rybaków, którzy nie mieli zbyt wielkiej wiedzy, ale mieli o wiele ważniejszą od niej łaskę Bożą. 🙂
Bo tu nie o rozkminy chodzi 🙂 Nie da się rozkminić Tego, co nierozkminialne (jakkolwiek to brzmi :P).
Ula – dla mnie to takie naprawdę dość odległe wspomnienie, ta historia 🙂 I też zapada w pamięć – jak łatwo potrafi umknąć to, co naprawdę ważne.