W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu Święta Namiotów, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był dany, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony. (J 7,37-39)
Wieczorem w dniu Zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. (J 20,19-23)
Dzisiaj do wyboru – teksty zarówno wigilii Pięćdziesiątnicy (z wczorajszego wieczora), jak i ten czytany dzisiaj w ciągu dnia. Ważny dzień, zwieńczenie okresu wielkanocnego, od kilku lat wolny od pracy – i to dobrze. Choć z drugiej strony, czasami można odnieść wrażenie, że w te Zielone Świątki, jak to się potocznie mówi, nie mamy zielonego pojęcia, o co tu właściwie chodzi, co (Kogo?) my dzisiaj świętujemy. „O, najmilszy z gości” – czyli właściwie kto? [Cytaty w tekście, nie podpisane inaczej, to fragmenty Sekwencji z dzisiejszej liturgii – śpiew przed aklamacją Alleluja].
Z Jezusem to jest stosunkowo prosto – owszem, Bóg, ale i równocześnie człowiek. Łatwiej radzimy sobie z ogarnięciem tego, Kim był. A z Bogiem Ojcem czy Duchem Świętym (albo Trójcą Świętą jako taką) jest zdecydowanie trudniej – co skutkuje powszechnym utożsamianiem ich (w kolejności) z pierwowzorem świętego Mikołaja czyli dziadkiem z długą brodą w jasnej szacie, oraz gołębiem (co jest o tyle nieporozumieniem – że źródła mówią o gołębicy).
Duch Święty był i jest od początku. Mówi o tym de facto drugie zdanie Biblii, początek Starego Testamentu, kiedy opisuje, że Boży Duch unosił się nad wodami, kiedy nie było właściwie nic więcej (Rdz 1, 2). Nie tylko – ot, tak – sobie był, ale cała historia zbawienia i objawienie znane nam z kart Pisma Świętego pokazuje, że działał. Raz przychodził w dosłownie lekkim powiewie, kiedy indziej w wichurze – tu przykład jest dzisiaj w I czytaniu, kiedy zstępuje do wieczernika jako „szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru”. Bóg w swojej niesamowitej mądrości i elastyczności działa tak, jak w danym momencie, miejscu i czasie jest po prostu najlepiej. W tym wypadku pokazał – to żadne czary mary, Ja im daję moc z wysoka (Łk 24, 49). Każdy z tą mocą może zdziałać coś innego – nie bez powodu Jezus w rozmowie z Nikodemem, mówiąc o ludziach „narodzonych Ducha”, wskazuje że „wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża” (J 3, 8). Porównanie z wiatrem jest przede wszystkim bardzo trafione, że jego samego nie widać, ale jego siłę już tak. Czasami zachwyca sympatyczną i przyjemną bryzą; kiedy indziej powala całe połacie lasu, zrywa dachy domów, sieje zniszczenie. Iście Boska potęga. To poczucie niesamowitej wolności, przestrzeni, radości i takiej bliskości zrozumie każdy, kto kiedykolwiek wędrował po górach – kiedy nawet niewierzący czy kontestujący Boga ludzie przyznają: „jeżeli Bóg jest, to właśnie tutaj i tak”.
Duch Święty to jest dar – i to dar, który Bóg nam zsyła, a nie coś, co możemy sami osiągnąć. Żadna nagroda, którą sam mogę zdobyć. Wskazuje na to końcówka II czytania: „Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem” (1 Kor 12,13). Nie znalazłem sam tego Bożego Orzeźwienia. To nie jest źródełko, które sam odkopałem. To rezultat realizacji przez Boga obietnicy Jezusa o tym, że nie pozostawi nas sierotami (Łk 14, 18). Odwodnienie nikomu nie służy – o czym pewnie każdy mógł się nie raz przekonać przy różnych dolegliwościach. Picie to podstawa (bez skojarzeń!). Teraz popularna jest dbałość, do przesady niestety, o ciało, o formę, właściwą dietę – i tam też się kładzie na to nacisk: patrz, co pijesz. Jak śpiewamy w dzisiejszej sekwencji: „Słodka serc radości, / Słodkie orzeźwienie. / W pracy Tyś ochłodą, / W skwarze żywą wodą” – a więc to nie żaden dzisiejszy trend XXI wieku, ale dziedzictwo i mądrość Kościoła, wyśpiewywana w tym dniu 🙂
Nie ma podstaw aby uznać, że to pierwsze wylanie Ducha Świętego miało miejsce przypadkiem. Pocieszyciel przychodzi do uczniów zgromadzonych w wieczerniku przez słowa Jezusa w bardzo konkretny sposób: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. To jest bardzo wyraźny znak – Duch Święty działa właśnie w sakramencie pokuty i pojednania. Tam Go szukaj i tam Go znajdziesz (to jest inny problem – szukamy często nie tam, gdzie trzeba) – oczywiście, poza tym, że Kościół udziela go także już przecież na początku drogie, w Chrzcie Świętym, a dalej i w Bierzmowaniu. Żeby było jasne – działanie Ducha w spowiedzi to nie chodzi o mądrość, błyskotliwość księdza, który powie zza kratek raz coś sensowniej, raz mniej – ale o to, że to Bóg mocą tego właśnie Ducha chce odpuścić twoje grzechy. Zresetować twoje konto, pozwolić odetchnąć jak nowo narodzony – z czystym sercem. Najpiękniejszy możliwy dar. Ale żeby z niego skorzystać – trzeba umieć najpierw przebaczyć samemu sobie, bez tego ani rusz. „Przyjdź, Światłości sumień”.
Bardzo znamienne jest to, w jakich okolicznościach Jezus przychodzi z darem Ducha. Ani było sielsko, ani radośnie, a wręcz przeciwnie: „drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami”. Pisałem już o tym – bali się, nie mieli dość odwagi aby zaryzykować ucieczkę z Jerozolimy, więc zbiegli się do wieczernika i zabarykadowali tam. Z jednej strony pewnie wspominają dramat Wielkiego Piątku i Męki Pańskiej, z drugiej nie mając żadnego pomysłu, co począć dalej ze sobą nawzajem… i pewnie niezbyt przejmując się wtedy losem Dobrej Nowiny, w ich ręce przecież złożonej. Ile raz ja sam zamykam przed Bogiem jakieś elementy, sfery swojego życia, negatywnych doświadczeń, zranień, porażek? A tu nie tędy droga. Bóg może uleczyć i ułożyć wszystko – o ile tylko Mu na to pozwolisz, o ile dasz przestrzeń dla działania Ducha. Punkt wyjścia to danie Duchowi Świętemu przestrzeni i zielonego światła: masz, działaj, mimo mojej głupoty, uporu, ryzykanctwa, popełniania x razy tych samych błędów. „Nagnij, co jest harde, / Rozgrzej serca twarde, / Prowadź zabłąkane”.
Co mi to da? Niesamowity pokój – dzisiaj mówią o tym wprost i coraz częściej ludzie, którzy doświadczają tzw. „nowego wylania Ducha Świętego”, zjawiska, o którym jest mowa coraz częściej – o którym mówi papież Franciszek, ale także coraz częściej biskupi i księża (–> bp Grzegorz Ryś :)). Nie chodzi tylko o zjawiska zwane „zaśnięciem w Duchu Świętym” – powiem szczerze, sam mam problem z czymś takim, jak z modlitwą językami, popularnymi coraz bardziej modlitwami uwielbienia. To jest sfera nowa i nie zamierzam odmawiać ludziom biorącym w niej udział, modlącym się w ten sposób, wiary i relacji z Bogiem – nowa forma, nowa sfera. Wydaje się, że dająca dobre owoce – o czym można, dosłownie, na każdym kroku czytać. Wiek XX to podobno, szczególnie po Vaticanum II, czas stagnacji Kościoła – a jednak, Duch Święty wydaje się wiać po swojemu, choć znowu inaczej, i rozpalać serca ludzi w nowy sposób. Wiele osób się tego boi, kwestionuje to – nie rozumiem, czemu. Zamiast rozeznawania – bardzo dobre słowo – pojawiają się od razu opinie i sądy. A ja, sam mając dystans, uważam, że zbyt wiele jest dobrych owoców. To, że ja czegoś nie rozumiem, to nie znaczy, że to nie działa Bóg. Przyzwyczajamy się – także w sferze praktyk religijnych, form modlitwy i oddawania Mu czci – do tego, co jest znane, sprawdzone. Bóg także w tej sferze chce nauczyć nas otwartości. „Światłości najświętsza, / Serc wierzących wnętrza / Poddaj Twej potędze”.
Na koniec – słowa pięknej, choć nie przypisanej nikomu, krótkiej modlitwy o dary Ducha Świętego, jaką znalazłem na Stacji7:
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, którą jesteś Ty, mój Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości, i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie przebywał z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego.
Amen.
Miejsce, w którym zstąpił na apostołów Duch Święty to dzisiaj niewielki dom, z salą na piętrze, do której wchodzi się po schodach – podobno należący, jak podaje tradycja, do matki św. Marka. Jesteśmy uzbrojeni mocą z wysoka – czas najwyższy wygrzebać się z nory, tego wieczernika, w którym się chowam przed wszystkimi i wszystkim. Nie po to, żeby tę łaskę przespać, przegapić czy zakopać. My nie mamy przed nią uciekać – ale nią się dzielić i dzięki niej zwyciężać. „Daj Twoim wierzącym, / W Tobie ufającym, / Siedmiorakie dary. / Daj zasługę męstwa, / Daj wieniec zwycięstwa, / Daj szczęście bez miary”.
Bóg jest niesamowity 🙂
Masz rację. To, że czegoś nie rozumiemy, albo wydaje się nam nie takie, jak być powinno, nie znaczy, że jest złe. To po pierwsze. A po drugie – Duch Św. daje niesamowity spokój w sercu.
Przykład z dziś – miałam egzamin na prawo jazdy. Przed egzaminem prosiłam Ducha Świętego o poprowadzenie. O to, żeby mi pomógł na egzaminie. Oblałam. Czy się denerwuję? Nie. Jestem zła, wściekła, płaczę, wyzywam egzaminatora? Nie. Widocznie takie rozwiązanie jest dobre dla mnie. Ja nie muszę go rozumieć 🙂
Nie raz się łapię na tym, że komuś coś trafnie doradzę, na coś mądrego wpadnę – a to przecież nie ja działam, tylko Duch przeze mnie 🙂
Dla mnie największym darem Ducha Św. jest spokój serca. Taki głęboki, który może być w nas obok jakiś ludzkich problemów. Pamiętam takie wrażenie po śmierci mojego taty – tragedia i smutek, ale ja byłam spokojna. Po ludzku niewytłumaczalne, budzące zdziwienie, ale dla mnie to była ogromna łaska. Z perspektywy kilku lat sama tego nie pojmuję. 🙂