O Janie jeszcze kilka słów

Te dni ostatnie są jakieś takie melancholijne dla mnie, przepełnione – jakby w tle, bo przecież praca, dom, obowiązki i inne bieżące sprawy – pewnymi myślami o przemijaniu, kruchości życia, tym jak to wszystko jest nietrwałe. Oczywiście, w kontekście odejścia Jana Kaczkowskiego, który wczoraj nieopodal w Sopocie został pochowany. Piękna to była uroczystość, bo przyszły mu podziękować za to, kim był i jaki był, dosłownie tłumy ludzi.

Czytaj dalej O Janie jeszcze kilka słów

Odszedł Jan Kaczkowski

Wczoraj – drugi dzień świąt wielkanocnych, sielanka rodzinna, trochę odpoczynek po dość intensywnej samej Wielkanocy. I w tym wszystkim wczesnym popołudniem jakoś wyskoczyło mi w komórce: ks. Jan Kaczkowski zmarł. Jak to??? Jan??? Człowiek, który żył na pełnej petardzie? Człowiek, który po ludzku już dawno żyć nie powinien? A jednak. Tak właśnie. Janek odszedł, przeszedł w tę drugą, lepszą część życia.

Czytaj dalej Odszedł Jan Kaczkowski

Pomódl się za ks. Jana Kaczkowskiego

Stan ks. Jana Kaczkowskiego się pogorszył. Wczoraj poszła w świat na Facebooku taka informacja. Z jednej strony pomyślałem: ze 2 tygodnie temu też tak ktoś napisał, a okazało się, że nic się nie wydarzyło. Niestety, tym razem zarówno boska.tv, jak i deon.pl powołali się na najbliższych Jana – jego rodzinę. Czyli coś w tym jest.

Czytaj dalej Pomódl się za ks. Jana Kaczkowskiego

Żebranie na hospicjum i monopol na dobro

Gazetę Wyborczą zdarza mi się czytać bardziej niż rzadko. Przedwczoraj trafiło, że nic innego nie było w pewnej restauracji, gdzie jadłem, a nie lubię (fakt, brzydki zwyczaj) gdy jem sam siedzieć bezczynnie, więc szukam czegoś do poczytania. 
I trafiłem na wywiad Bożeny Aksamit pod dość dziwnym tytułem Ksiądz żebrze, Polak daje przeprowadzony z ks. dr. Janem Kaczkowskim, człowiekiem którego nota bene znam z dość zamierzchłych czasów, jeszcze sprzed jego święceń. Postać ciekawa. Sam nie do końca sprawny, ponieważ z bardzo dużą i wiele utrudniającą wadą wzroku. W Pucku zakotwiczył tuż po święceniach kapłańskich w 2002 r., najpierw jako wikariusz (wbrew temu, co piszą w artykule, nie jest nim do dzisiaj – od 2007 r. jest tam rezydentem). Zaczął od stworzenia hospicjum domowego, a w swoim uporze – zbudował od zera i prowadzi Puckie Hospicjum im. św. Ojca Pio.
Zachęcam do przeczytania całości tekstu. Wiele jest tam ciekawych myśli – choćby o tym, kto tę działalność i jak wspiera, czy takimi datkami ludzie nie próbują „uspokajać sumień”. Mój ulubiony:

Nieznajomi potrafią przyjść i zostawić 2 tys. zł?
– To się często zdarza.
Coś mówią?
– Różnie. Kiedyś pod kościołem złapali mnie ludzie, których nie znałem, i dali mi 8 tys. zł. Powiedzieli, że wyszedł im interes. Inny postanowił, że jak dobrze sprzeda mieszkanie, to część da na hospicjum. Zeszłej zimy, był wtedy tęgi mróz, wracałem wieczorem do hospicjum, tuż przed drzwiami zobaczyłem kolesia w jakiejś fufajce i poplamionych dżinsach. Bez czapki, z czerwoną twarzą i brudnymi, styranymi dłońmi. Wyciągnął w moim kierunku rękę. Pomyślałem, że chce na wino, ale on otworzył dłoń, leżała na niej pięciozłotówka. – To dla księdza na hospicjum – wychrypiał. Często to są jakieś duchowe postanowienia. Im więcej dają, tym skromniej. Jak ktoś przynosi kawał pieniądza, to nim nie macha.

I wreszcie, króciutka ale jakże trafna myśl o WOŚP:

Oczekiwanie, że państwo da, państwo zrobi, stwarza coś na kształt homo sovieticusa, o którym mówił ksiądz Józef Tischner. Jeżeli będziemy myśleć, że państwo wszystko powinno, a co za tym idzie – wszystko może, to ta postawa zaowocuje społecznym bezruchem, swoistym otępieniem. Ruch społeczny polegający na tym, że jedni coś organizują, a inni dają na to pieniądze albo pomagają osobiście, jest bardzo ważny. Oczywiście ileś tam osób zarabia, pracując w wielkich fundacjach, ale inaczej się nie da. Można to nazwać dobroczynnym biznesem. I taka działalność ma swój dobroczynny wpływ na ludzi – aktywizuje ich. Nie siedzą wkurzeni na fotelu z nogą założoną na nogę i nie powtarzają: „Niech państwo mi da, bo mi się należy”. Akcje społeczne uczą odpowiedzialności za otoczenie, budują społeczeństwo obywatelskie. A ponad to, że Orkiestra wyposaży jakiś szpital czy kupi respiratory dla placówek z połowy kraju, musimy pamiętać, że dzięki akcjom Jurka Owsiaka uratowano życie i zdrowie iluś tam osobom.
Ksiądz daje na Orkiestrę?
– Daję. Nie za dużo – 20, 50 zł. Przyklejam serduszko na sutannę i chodzę z nim całą niedzielę. My, chrześcijanie, nie mamy monopolu na dobro.