Oby chociaż szczypta twojej mądrości w nas pozostała

Pomimo zaawansowanego wieku, jakoś nigdy nie myślałem, że przyjdzie mi tak szybko wspominać człowieka, który wiąże się z moją świadomą przygodą z Kościołem właściwie od początku. A jednak. W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski 03 maja 2016 r. o godz. 16:12 w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku zmarł arcybiskup senior Tadeusz Gocłowski CM. Przebywał on w szpitalu od blisko dwóch tygodni w związku z rozległym udarem mózgu, jakiego doznał pod koniec kwietnia. 03 maja 2016 r. przeszedł kolejny wylew, w wyniku którego zmarł. Dla mnie ten tekst jest bardzo trudny i sporo czasu oraz wysiłku kosztowało mnie jego napisanie.

Czytaj dalej Oby chociaż szczypta twojej mądrości w nas pozostała

Mój (ex) proboszcz został biskupem

W sumie ostatnio się całkiem sporo dzieje, i tak mi jakoś to umknęło. A w sobotę 26 września 2015 r. Nuncjatura Apostolska w Polsce ogłosiła, iż Ojciec Święty Franciszek mianował dotychczasowego proboszcza Bazyliki Mariackiej w Gdańsku ks. prałata dr Zbigniewa Zielińskiego, biskupem pomocniczym archidiecezji gdańskiej, przydzielając mu stolicę tytularną Medeli. 
Uwielbiam to zdjęcie – uśmiech, jakby się łapał za głowę: co to będzie?
Święcenia biskupie ks. Zbigniewa Zielińskiego odbędą się w sobotę 24 października 2015 r. o godz. 18:00 w Bazylice Archikatedralnej w Gdańsku-Oliwie, której biskup nominat był proboszczem w latach 2007-2014.
Bp Zbigniew ma 50 lat, w maju 2016 r. będzie obchodził 25. rocznicę święceń kapłańskich, które wraz z kolegami kursowymi przyjął w 1991 r. z rąk ówczesnego biskupa gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego. Pierwsze 8 lat jego kapłaństwa wiązało się z parafią Matki Boskiej Bolesnej w Gdańsku, gdzie pracował jako wikariusz. W 1999 r. na sopockim Hipodromie animował spotkanie wiernych z Janem Pawłem II w ramach jego pielgrzymki do Polski. Następne 4 lata spędził w Gdańsku-Oliwie przy parafii archikatedralnej Trójcy Świętej, przez pierwszy rok jako wikariusz, następnie jako pomoc duszpasterska prowadził duszpasterstwo akademickie; równocześnie został dyrektorem Wydziału Duszpasterskiego Kurii Metropolitarnej Gdańskiej, które to stanowisko zajmował do maja 2008 r. Pełnił szereg funkcji w ramach struktur kurialnych (członek i sekretarz Rady Duszpasterskiej, członek Rady Kapłańskiej, Rady ds. Ekonomicznych i Kolegium Konsultorów, członek Komisji Głównej III Synodu Gdańskiego). Przeprowadził w archidiecezji gdańskiej sześcioletnią peregrynację obrazu Jezusa Miłosiernego. W wymiarze diecezji jest duszpasterzem leśników oraz Kościelnej Służby Mężczyzn Semper Fidelis.
Od 2002 r. wykłada w Gdańskim Seminarium Duchownym – w 2004 r. obronił na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie doktorat z zakresu socjologii religii.
W sierpniu 2004 r. został mianowany proboszczem parafii św. Michała Archanioła w Sopocie (którego to dekanatu sopockiego przez krótki okres w 2007 r. był także dziekanem), w której podjął i przeprowadził prace budowy nowego budynku plebanii. W następnym roku otrzymał nominację na kanonika honorowego Kapituły Archikatedralnej Gdańskiej.
Po śmierci wieloletniego proboszcza katedry oliwskiej + ks. prałata Brunona Kędziorskiego, w grudniu 2007 r. ks. Zbigniew Zieliński objął probostwo parafii archikatedralnej, jak również został dziekanem dekanatu Gdańsk-Oliwa. W tym samym okresie otrzymał godność Kapelana Jego Świątobliwości, zaś na początku 2008 r. otrzymał nominację na prałata dziekana Kapituły Archikatedralnej Gdańskiej (od 2013 r. był prepozytem tejże kapituły), przeprowadzając szereg bardzo poważnych i koniecznych prac remontowych w katedrze gdańskiej. W związku zaś z przejściem na emeryturę ks. infułata Stanisława Bogdanowicza, w 2014 r. ks. Zieliński został mianowany proboszczem parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gdańsku czyli Bazyliki Mariackiej.
Tyle jego CV. Co ja mogę o ks. Zbyszku powiedzieć? Heh, to „biskup” jakoś tak dziwnie brzmi… Człowiek niewątpliwie wielkiej kultury osobistej, obdarzony ogromną wiedzą, dużymi zdolnościami organizacyjnymi które umiejętnie wykorzystywał w swojej pracy duszpasterskiej, podejmując szereg przedsięwzięć inwestycyjnych. Równocześnie zawsze dostępny, znajdujący dla drugiego człowieka czas, uwagę, dobre słowo, chętny do pomocy. Z zamiłowania – narciarz. 
Ks. Zbyszka znam od bardzo wielu lat, jeszcze jako wikarego, który w 1999 r. przybył do katedry oliwskiej. I choć może do jego „fan clubu” nie należałem, to uważam, że jest to dobry ksiądz, który potrafił pochylić się nad człowiekiem, chętny do pomocy, mający sporo pomysłów, pięknie mówiący i celebrujący (ludzie z Trójmiasta, nawet nie kojarząc z twarzy, z pewnością rozpoznają jego charakterystyczny głęboki głos), a to, że przy okazji najwyraźniej ma też żyłkę do dbałości o finansową stronę inicjatyw kościoła i organizowanie w tym zakresie przedsięwzięć (nowa plebania w Sopocie, odremontowana duża część katedry oliwskiej za jego probostwa, podjęte prace w bazylice mariackiej, choć spędził tam niecały rok) to tylko dobrze o nim świadczy w kontekście, niestety, wielu przypadków nieuczciwości duchownych. Kolędowanie z nim – jako ministrantowi – zawsze było mocno czasochłonne, bo nigdy się nie spieszył, nie patrzył na zegarek, dla każdego domu, rodziny, osoby miał czas, słuchał, pytał, rozmawiał. Nie traktował nigdy odwiedzin duszpasterskich jako przykrej konieczności. 6 lat temu przewodniczył naszej Mszy ślubnej. Po śmierci Mamy przy każdej okazji pytał o to, jak się trzymamy, jak Tata (znał go, powiedzmy, zawodowo). 
Przede wszystkim też – człowiek na poziomie, nie opowiadający byle czego, mający swoje poglądy, co w kontekście abp. Gocłowskiego pozwala mieć nadzieję na osobę jego formatu (w przeciwieństwie do abp. Głódzia…). 
Już wiadomo – święcenia biskupie ks. Zbigniewa Zielińskiego
odbędą się w sobotę 24 października 2015 r. o godz. 18:00 w Bazylice
Archikatedralnej w Gdańsku-Oliwie, której biskup nominat był proboszczem w latach 2007-2014. 
Na pewno warto za bp. Zbyszka się modlić. Bo diecezja duża, obowiązków wiele, a i na pryncypała trafił, niestety, ciężkiego. Oby dobry Bóg, który go do tej posługi i pełni kapłaństwa wezwał, dał dużo sił i pozwalał naprawdę docierać, być blisko i dla ludzi. No i – jak to kiedyś wyczytałem – żeby nie „zbiskupiał” 🙂

Ks. dr Wiesław Szlachetka nowym biskupem pomocniczym archidiecezji gdańskiej

Czekaliśmy, czekaliśmy – my znaczy się archidiecezja gdańska. I się w sobotę doczekaliśmy. 21 grudnia 2013 r. czasie odbywającego się w Kurii Metropolitalnej spotkania opłatkowego sióstr zakonnych, abp Sławoj Leszek Głódź ogłosił dekret papieża Franciszka, którym Ojciec Święty ustanowił ks. dr. Wiesława Szlachetkę nowym biskupem pomocniczym archidiecezji gdańskiej.
Życiorysu oficjalnego przytaczać nie będę – spreparowano go tutaj. Święcenia kapłańskie otrzymał w ówczesnej diecezji chełmińskiej (obecnie pelplińskiej), zaś od 1992 r. jest kapłanem archidiecezji gdańskiej. Praktycznie całą kapłańską posługę, tj. od 1986 r., związał on z gdańską Osową – gdzie najpierw przez 16 lat był wikariuszem w ówczesnej jedynej osowskiej parafii Chrystusa Odkupiciela (w tym od 1992 r. wykładowcą szeregu instytucji diecezjalnych a także gdyńskim Uniwersytetu Trzeciego Wieku), a od 2000 r. proboszczem nowopowstałej parafii św. Polikarpa Biskupa Męczennika w Gdańsku-Osowie, wydzielonej z parafii Chrystusa Odkupiciela. W parafii tej ks. Wiesław pracował do dnia nominacji biskupiej, m.in. wybudowawszy kościół parafialny. W 1998 r. uzyskał doktorat z zakresu teologii biblijnej, którą następnie wykładał. Poza pracą naukową, biskup nominat pisze utwory poetyckie. ej.
Poprzednik biskupa nominata na urzędzie sufragana gdańskiego – bp Ryszard Kasyna – w dniu 27 października 2012 r. został mianowany biskupem pelplińskim po ś.p. bp. Janu Bernardzie Szladze i w dniu 08 grudnia 2012 r. odbył ingres do katedry pelplińskiej. Od tego momentu przez przeszło rok czasu archidiecezja gdańska oczekiwała na nominację nowego biskupa pomocniczego.
Co ja mogę powiedzieć o nominacie? Niewiele, choć miałem swego czasu okazję poobserwować go kilkakrotnie – w końcu ten sam dekanat. Żaden dostojnik, nigdy nie zabiegał o tytuły i godności kościelne (z lubością rozdawane przez obecnego metropolitę odpowiednim osobom…) – mimo, że dużo zrobił, bo od zera zorganizował parafię na nowym osiedlu, postawił kościół. Odnoszę wrażenie, że skromny. Chyba jeden z niewielu (jedyny?) proboszcz, który na uroczystości bierzmowań praktycznie nigdy nie wysługiwał się wikarym, tylko sam przyjeżdżał. Taki… normalny. Skoro pisze poezję – to i dusza na pewno wrażliwa (tym bardziej współczuję nowego szefa). A że jest powód do radości – bo swój, stąd, znający od wielu lat diecezję, w sumie jak na biskupa młody, i nie żaden „spadochron” z Watykanu. Taki w pewnym sensie człowiek, którego nikt na ten urząd nie typował (co już jest plusem) – co potwierdza, iż Watykan zaczął do tych nominacji przykładać dużą wagę, a równocześnie (także dobrze) potwierdza ploteczkę, że odpadli w przedbiegach wszyscy ci, których Generał bardzo usilnie chciał na fotelik sufragana wcisnąć, w tym ponoć jego kanclerz warszawski z czasów praskich. Kolejny plus. I w archidiecezji będzie drugi już biskup i drugi sufragan o imieniu Wiesław (obok Wiesława Śmigla z Pelplina). Jest dobrze. 
Uroczystość święceń biskupich biskupa nominata odbędzie się w sobotę 04 stycznia 2014 r. o godzinie 16.00 w Bazylice Archikatedralnej w Gdańsku-Oliwie.

Posklejane

Znowu jakby prasówka nieco. Co zrobić, jak tak ciekawie piszą.

Najpierw fragment rozmowy Katarzyny Kubisiowskiej z ks. Janem Kaczkowskim, twórcą puckiego hospicjum, człowiekiem paradoksalnie cierpiącym na bardzo ciężką odmianę nowotworu mózgu, opublikowanej w TP 32/2013. Bardzo ciekawy tekst – o tym, jak podejść do chorego, czego chorzy nie potrzebują, z czym mają największe problemy, jak wyjątkowy i błogosławiony potrafi być ten czas choroby i ile my, zdrowi, możemy się od chorych, szczególnie tych będących już u kresu drogi, dowiedzieć się, zobaczyć w nich Boże oblicze. 
Świadomość jest tak ważna?

Czasami nachylam się nad człowiekiem, mówiąc, że jeśli żałuje za grzechy, to niech uściśnie moją rękę. Dostaję odpowiedź i nie jest ona skurczem mimowolnym. Bywa, że przez ostatnie dni zupełnie nieprzytomny człowiek odzyskuje świadomość tylko po to, aby się wyspowiadać i otrzymać namaszczenie chorych.

Jak to tłumaczę? Metafizycznie; Pan Bóg daje nam ostatnią szansę. Mówi się też o efekcie niezałatwionego problemu – zasadnicza większość z nas na moment przed śmiercią budzi się, aby załatwić sprawę, która go tu trzyma. Dlatego nie trzeba umierających szarpać i płakać: „Mamo nie odchodź!”, tylko bardzo uważnie słuchać, bo matowym głosem wypowiadają nierzadko – pomiędzy zwykłymi poleceniami – ważne słowa.

Co mówią?

„Podaj jabłko, chce mi się pić, nie boję się, żyjcie w zgodzie”. Często moi pacjenci widzą na jawie zmarłych i dziwią się, że my ich nie widzimy. Stykają się dwa światy – ten nasz i ten po drugiej stronie. To my je tylko radykalnie rozdzielamy.
(…) 
Zbawienie i potępienie?

Niezwykły przyrost szczęścia musi dawać moment, kiedy stajemy wobec Boga. A Boga rozumiem jako światło osobowe przenikające nasze sumienie. Wobec tego światła nie potrafimy już kłamać. Jesteśmy do niego pociągani – czujemy wtedy totalną miłość i bliskość, które nas rozwalają. Jeśli zaś odczytujemy siebie jako ciemność, to nie tyle Bóg nas potępia, ile sami chcemy się schować przed rażącym dysonansem między światłem a naszą ciemnością. I uciekamy w samotność, w nienawiść do siebie i do światła.

Ludzie najbardziej w śmierci boją się potępienia?

Boją się, że się rozpłyną albo że nie będą mieli na nic wpływu. A to nieprawda. Jak się nas uczy w Katechizmie: ,,Dusza ludzka jest nieśmiertelna, łaska Boska do zbawienia koniecznie potrzebna”. Nadal będziemy samoświadomi, będziemy mogli podejmować decyzje i będą one raczej szły ku dobru, bo będziemy widzieć Boga twarzą w twarz. Po śmierci będziemy wchodzić w interakcje z innymi, nie tyle mówić, a bardziej wysyłać myśli. Sanktuarium sumienia będzie zabezpieczone.

Wygląda to tak: do teraz poza tobą – i to w ograniczonymi zakresie – do twojego sumienia nie ma dostępu nikt, jedynie Bóg. Po śmierci zaś poznamy swoje sumienie w pełni, Bóg je prześwietli, co nie pozbawi nas integralności i wolności.

Mamy nadzieję wszyscy spotkać się – oby po jednej stronie.

Drugi tekst to „Odwaga grzeszników” Bogdana Białka z TP 33/2013 – niestety, jest to na dzień dzisiejszy nadal aktualne wydanie tygodnika, więc nie ma go w necie – pewnie pojawi się niebawem wraz z jutrzejszą publikacją kolejnego numeru. Genialny, nie za długi, nie za krótki, bardzo osobisty, mądry i podbudowany także cytatami świadczącymi, iż to nie jakiś odosobniony pogląd autora, ale mądrzejsi u zarania naszego Kościoła stali na podobnym stanowisku. O tych, którzy w Kościele – szczególnie dzisiaj i szczególnie u nas, w Polsce – przyzwyczajeni są do czołobitnych laurek, kwiecistych przemów i wygłaszania samemu pięknych i równie pustych ogólników, z których nic nie wynika. Oczywiście, nie można generalizować – są chlubne, ale wciąż pojedyncze wyjątki. O biskupów chodzi. I nie chodzi o to, aby zbierali pranie, gotowali czy całowali dłonie pielgrzymów (chociaż, jak widać, niektórym korona – a może raczej piuska? – z głowy z tego powodu nie spada). Żeby byli normalni i nie zapominali, że służą Bogu, ale mają do Niego prowadzić ludzi i to dla nich tutaj głównie są. 
Stąd też nasuwa mi się refleksja, którą swego czasu wypowiedział nieżyjący już kard. Carlo Maria Martini SI: 

Kiedyś miałem marzenia o Kościele. Marzył mi się Kościół, który postępuje swoją drogą w ubóstwie i pokorze, Kościół, który nie zależy od potęg tego świata. Marzyłem, że zniknie nieufność. Marzyłem o Kościele, który daje przestrzeń osobom zdolnym do myślenia w sposób otwarty. O Kościele, który daje odwagę tym przede wszystkim, którzy czują się mali albo grzeszni. Marzyłem o Kościele młodym. Dziś już nie mam tych marzeń. Kiedy osiągnąłem 75 lat, postanowiłem się za Kościół modlić (kard. Carlo Maria Martini SI, „Nocne rozmowy w Jerozolimie. O ryzyku wiary”)

Trudno przy tym wszystkim nie wspomnieć sytuacji chrześcijan – głównie koptów – w Egipcie, którzy pomimo apeli o pomoc od dłuższego już czasu w tych dniach po prostu stają się chłopcami do bicia islamistów. Prawdą wydaje się, że to nie jest kwestia sympatii politycznych – a zezwolenie na terroryzm lub sprzeciw w stosunku do niego. Zdarzają się w tym i piękne gesty, bodajże przedwczoraj w wiadomościach pokazano zdjęcia łańcucha muzułmanów, którzy w swoich białych szatach żywym kręgiem otoczyli w geście solidarności i obrony chrześcijańską świątynię. 
Dlatego warto przytoczyć słowa papieża Franciszka i przyłączyć się po prostu do tej modlitwy:

Niestety docierają bolesne wiadomości z Egiptu. Pragnę zapewnić o mej modlitwie w intencji wszystkich ofiar i ich rodzin, za rannych i cierpiących. Módlmy się wszyscy o pokój, dialog, pojednanie, w tym umiłowanym kraju i na całym świecie. Maryjo, Królowo Pokoju, módl się za nami! Wszyscy prośmy: Maryjo, Królowo Pokoju, módl się za nami!

Gdański biskup pepliński

Rzadko kiedy poświęcam tu miejsce nominacjom biskupim, choć staram się je na bieżąco śledzić. Dziś kolejny taki wyjątek – bowiem wczoraj o godz. 12:00 Nuncjatura Apostolska w Polsce ogłosiła komunikat, informując, iż Ojciec Święty Benedykt XVI mianował biskupa Ryszarda Kasynę, dotychczasowego biskupa pomocniczego Archidiecezji Gdańskiej i biskupa tytularnego Dices, ordynariuszem diecezji pelplińskiej.
Tym samym, jako drugi biskup pelpliński, stał się następcą zmarłego w dnu 25 kwietnia 2012 r. + bp. Jana Bernarda Szlagi, po którego śmierci diecezja pelplińska nie posiadała ordynariusza i była zarządzana przez administratora apostolskiego w osobie biskupa pomocniczego Wiesława Śmigla. Ingres bp. Ryszarda Kasyny do Bazyliki katedralnej w Pelplinie odbędzie się w dniu 08 grudnia 2012 r. o godz. 11.00. 
Piszę o tym z kilku powodów – przede wszystkim nominacja dotyczy mojej rodzinnej archidiecezji gdańskiej, dla której także ma znaczenie – teraz oczekiwać będziemy na nowego sufragana. Po drugie – uważam to za posunięcie bardzo trafne, ponieważ nominat jest człowiekiem młodym (rocznik 1957 – zatem 55 lat), a jednocześnie posiada już 7 lat doświadczenia biskupiego, przy tym jest osobą pochodzącą w Kaszub (Nowy Staw k. Malborka), zatem z terenów nieodległych od terenu diecezji, którą wolą papieża będzie zarządzał. 
Biskupowi Ryszardowi miałem okazję kilkakrotnie posługiwać w czasie liturgii, a także kilka razy porozmawiać. Przede wszystkim był zupełnie inny od swojego poprzednika + bp. Zygmunta Pawłowicza. Dla wielu jego nominacja na sufragana gdańskiego w 2005 r. była niespodzianką i zdziwieniem, choć nie brakowało plotek, iż brany jest pod uwagę. Miał wówczas zaledwie 48 lat. Wyświęcony w 1982 r., na wiele lat związał się z parafią przy Bazylice Mariackiej w Gdańsku, gdzie w latach 1982-1985 był wikariuszem, a następnie po powrocie ze studiów w Rzymie (prawo kanoniczne – doktorat z obojga praw na temat odpustów w nowym prawodawstwie kanonicznym w 1991 r., dyplom adwokata Roty Rzymskiej w 1992 r., jako jeden z niewielu duchownych polskich) pracował w Gdańskim Trybunale Metropolitarnym, najpierw (od 1993) jako wiceoficjał, następnie (1996-2005) jako oficjał (później mieszkając przy parafii NSPJ w Gdyni). Poliglota, swobodnie posługujący się językami niemieckim i włoskim – do dzisiaj pamiętam, w jakie osłupienie wprawił zgromadzonych w Bazylice Mariackiej na uroczystości jego sakry biskupiej, kiedy płynnie w obydwu tych językach dziękował zgromadzonym zagranicznym gościom, z głowy, bez kartki. Wykładowca prawa kanonicznego w Gdańskim Seminarium Duchownym i nie tylko, odznaczony godnościami kanonika honorowego kapituły katedralnej gdańskiej (1998) oraz kapelana honorowego Jego Świątobliwości (2001). Pamiętna była jego konsekracja – bo miała miejsce na kilka godzin przed śmiercią Jana Pawła II, 02 kwietnia 2005 r. 
Jest człowiekiem niezwykłej skromności, do bólu normalnym, zero dystansu i wywyższania się. Kiedy, jako kanonik i prałat, przyjeżdżał do katedry na msze konwentualne – mówił wtedy zwykle homilie – wydawał się dość niepozorny, ze swoim specyficznym głosem. Przez jego słowa przebijała jednak mądrość, oczytanie, umiejętność przekazania tego, co najważniejsze. Był większość życia, do nominacji biskupiej, naukowcem, wykładowcą i prawnikiem, nie duszpasterzem, stąd godność biskupia zmusiła go do zmiany trybu życia i nauczenia się biskupstwa, które przecież sprowadza się do bycia dla ludzi – wizytacje, bierzmowania, uroczystości, rozmowy z parafiach, z grupami duszpasterskimi. Nigdy nie zamierzał mieć kapelana, wszędzie jeździł sam – czasami kleryków przydzielano mu do asystowania na wizytacjach i bierzmowaniach, widać było przerażenie w oczach, kiedy wysiadali z samochodu, którym – nie da się ukryć – jeździł szybko, ale bezpiecznie. Zapalony narciarz. Także jako biskup nie zamierzał zmieniać przyzwyczajeń – dalej w wakacje jeździł do zaprzyjaźnionej niemieckiej parafii, gdzie zastępował kolegę proboszcza. Chyba nie lubił fioletu szat biskupich – najczęściej w zwykłej czarnej, no ew. obszytej lamówką sutannie, bez pasa, z piuską. Zawsze intrygował mnie jego krzyż pektoralny (widoczny tutaj). Kiedy się pojawiał – witał się, podając rękę, zwykłym „cześć” w stosunku do młodych. W korespondencji mailowej – zwykły podpis „x Ryszard”. 
Życzę mu tego, co najlepsze, w nowej posłudze – ingres za miesiąc z kawałkiem. Diecezja wiejska, nieodległa od dotychczasowego miejsca pracy, młody sufragan (konsekrowany na tydzień przed śmiercią poprzedniego ordynariusza), do tego jeszcze sufragan senior. Oby dobry Bóg darzył go dobrym zdrowiem, siłami, stawiał na jego drodze wiele życzliwych serc ludzkich, do owocnej i miłej Jemu pracy w diecezji pelplińskiej. 
A ja… Cóż, biorąc pod uwagę pewne plotki i ich (niestety) sprawdzalność w postaci powyższej nominacji, nieco niepokoję się co do osoby następcy bp. Ryszarda jako sufragana gdańskiego…