To może zabrzmieć trochę infantylnie, dziecinnie (a może i dewocyjnie?) – ale mam wrażenie, że cały świat, wszystko dookoła tak podświadomie zaczęło już świętowanie najważniejszych 3 dni roku. Tak, ważniejszych od Narodzenia Pańskiego 🙂 Rzeczywistość zwalnia obroty, żeby niczego nie przegapić, nie uronić.
Myślałem, że rano, w drodze do pracy, będzie jednak trochę mniej ludzi – ale fakt, dzisiaj czwartek, jest jeszcze kilka dni na przygotowania, niektórzy oszczędzają urlop. Trochę ludzi było – a jednak, atmosferę wyjątkowości dało się wyczuć także w tym rutynowym pochodzie do miejsca pracy i z powrotem (w pracy zresztą jakby też). Nie ukrywam, brakuje mi czasów szkolnych, kiedy już od Wielkiej Środy nie było zajęć lekcyjnych, można było wziąć spokojnie udział we wszystkich nabożeństwach Triduum – a nie starać się to jakoś godzić z pracą.
To jest o tyle ciekawe, że taką obserwację o atmosferze wyczekiwania poczyniłem bynajmniej nie pomiędzy osobami jakkolwiek bardziej wierzącymi czy w ogóle wręcz utożsamiającymi się jakkolwiek z Kościołem katolickim czy wiarą w Boga w Trójcy Świętej jedynego – a mimo wszystko wyczekujących już, także przygotowujących się do świąt (a może po prostu cieszących się na trochę więcej wolnego?).
Świat zamiera w ciszy wobec prawdy o Synu Bożym, który przychodzi, aby brudnym od grzechów ludziom najpierw umyć nogi, potem kazać spożywanie własnego Ciała i Krwi, a potem wręcz umrzeć za to całe niewdzięczne tałatajstwo. Skandal Miłosierdzia – tak, bp Grzegorz Ryś bardzo trafnie to określił. Jezus przychodzi o ciebie właśnie – umyć twoje konkretne stopy i zaspokoić właśnie twój głód prawdy, miłości.
Wszystko po prostu jakby działo się wolniej – bo świat, zawstydzony majestatem Boga, także przystaje i przygląda się zaciekawiony. A równocześnie na rodzimym podwórku szef rządu mówi, że uchodźców i tak nie przyjmiemy – prawie równocześnie z tym, jak papież Franciszek właśnie uchodźcom obmywa nogi.
Oby te dni były dla ciebie dobre. Nie dlatego, że wykorzystasz wszelkiej maści promocje i wyprzedaże w galeriach handlowych, odstawisz dom dla gości i ugotujesz obiad, którym można by wykarmić małą wioskę. W ogóle. Bardziej dlatego, żebyś miał czas na uporządkowanie siebie samego. Chociaż trochę więcej modlitwy (u mnie w parafii jest rano jutrznia – mam ambitny plan w sobotę pójść). Sensownie przygotowaną i dobrze przeżytą spowiedź – nie tylko dlatego, że tak mówi jedno z przykazań kościelnych, ale by mieć czyste serce. Wyciszenie i próbę zjednoczenia z Nim w przeżywaniu tych wielkich spraw. Największych. I wdzięczność.
foto: facebook.com/KatolickiLife