11 listopada to piękny dzień, w którym zawsze staram się być na Mszy Świętej. Po co? Nie, to nie jest żadne święto kościelne, a tym bardziej nakazane (kalendarz liturgiczny podpowiada, że to wspomnienie św. Marcina z Tours, w Polsce kojarzonego głównie z tradycją opychania się rogalami z białą masą :D). Po prostu uważam, że jako człowiek wierzący mam obowiązek modlitwy także w intencji mojej Ojczyzny. Niestety, z roku na rok mam coraz więcej obaw, jak taki patriotyzm i postawa narodowa są w tym kraju – przynajmniej w skali makro – rozumiane.