Kolędy świata

Mimo, iż uważam się za osobę chyba o dość szerokich i naprawdę rozmaitych gustach muzycznych, która słucha wiele i to bardzo odmiennych gatunków oraz wykonawców, rzadko na tym blogu piszę cokolwiek o muzyce. A może w ogóle piszę pierwszy raz? W każdym razie – pragnę polecić najnowszą płytę mojej chyba pierwszej miłości jeśli chodzi o muzykę religijną, a więc Trzeciej Godziny Dnia (TGD) – tegoroczny album „Kolędy świata”.
Co piszą o niej sami TeGieDowcy na swojej stronie?

Ta płyta to fascynująca podróż dookoła świata. Melodie z Armenii, Bułgarii, Hiszpanii, Nigerii, Ameryki Północnej i Południowej przeplatają się z tradycyjnymi polskimi kolędami tworząc niezwykle barwną całość. Pop-gospelowa formacja TGD sięga po tematy etniczne i klasyczne oraz współczesne przeboje (amerykański hit „Mary, Did You Know?” czy „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena).Nagrania dokonano w katowickim „Spodku”, podczas pełnego energii i prawdziwych wzruszeń świątecznego koncertu. Chórowi TGD towarzyszą wspaniali goście: Anna Maria Jopek, Natalia Niemen i Kuba Badach.

Tutaj można posłuchać intro do poszczególnych utworów, po 30 sekund, ale z każdego jednego, jakie znajdziemy na płycie.
Dla mnie – kapitalna mieszanka bardzo różnych, pochodzących w sposób oczywisty z całkowicie odmiennych kultur i tradycji, utworów, zebranych i wykonanych w autorskich aranżacjach przez chyba – a dla mnie na pewno – najlepszy polski (ekumeniczny) chór wykonujący muzykę, przyjmijmy w pewnym uproszczeniu, gospel.
Przede wszystkim zaś, w moim przypadku odsłuchując „Kolędy świata” widzę, jak TGD się zmienia. Oficjalnie nie znajdziecie tego w ich dyskografii, jednakże w okolicy przygotowywania projektu koncertu bożonarodzeniowego „Raduj się świecie” z 2003 r. (bardzo często pojawia się w TVP w okolicy świąt, zazwyczaj w 2 częściach – polecam! – jako że nie ujrzał on nigdy światła dziennego w formie oficjalnego wydawnictwa) powstała nieoficjalna płytka, znana mi pod hasłem „promotion only”, z właśnie okołobożonarodzeniowym materiałem, z utworami wykorzystanymi w ramach koncertu „Raduj się świecie” właśnie. Lekko licząc, z 10 lat temu, albo mniej więcej tyle. Taki biały kruk prawie 🙂
Dzisiaj, kiedy słucham „Kolęd świata”, w kontekście płyty z 2003 r. widzę sporo zmian, nowych aranżacji. To, co dzisiaj wydali jako „Amen” to ówczesna „Coolenda” (Piotr Nazaruk). „Przybieżeli do Betlejem” – niby to samo, a zupełnie inne. Z kolei „Hej, w dzień narodzenia” dość podobne, tak samo jak zbliżone do siebie, a jednak inne, „Tryumfy Króla Niebieskiego” (w „Raduj się świecie” będące jakby przerywnikiem). Bardzo fajna aranżacja „Z narodzenia Pana” – też widać inspiracje sprzed 10 lat. Kapitalna wersja „W ubogiej stajence” – zerkam w książeczkę, śpiewa na płycie nowej Patrycja Ciska, niesamowity głos. Natalię Niemen w „Słuchaj, brzmi aniołów pieśń” zastąpiła Basia Włodarska ze swym aksamitnym głosem. No i dla mnie, hm… zdziwienie przy „Pospieszcie, o wierni”, który kawałek uwielbiam, gdzie po Beacie Bednarz w 2003 r. dzisiaj zaśpiewał go basista-wokalista-uwielbieniowiec chóru Piotr Płecha.
Poza tymi, znanymi już utworami w nowych odsłonach, chciałem zwrócić uwagę na dwa nowe, które mnie szczególnie urzekły. Przede wszystkim po prostu niesamowity „Mario, czy już wiesz” w wykonaniu Kuby Badacha – opowieść o tym, jak niesamowita przyszłość zarysowała się przed Maryją w momencie Zwiastowania, o tym, co mogła czuć, zanim urodziła Jezusa. A także duet Daniel Wojsa (hehe, człowiek którego kojarzę – jako młody tata – jako użyczającego głosu postaci z bajek syna; głos głęboki, a przez to mocni charakterystyczny) & Marta Ławska w „Pierwszej gwieździe” – o oczekiwaniu na święta, na Wigilię, na piękno nocy Narodzenia. Po prostu kawał naprawdę bardzo dobre, i inspirowanej przez samego Boga muzyki, która dosłownie dotyka serca.I wreszcie – ani nowa, ani odkurzona – ścieżka nr 23, czyli „Nie było miejsca dla Ciebie / Dziwny jest ten świat”. Bardzo ciekawe połączenie obydwu utworów w przyprawiającym o dreszcze wykonaniu Natalii Niemen (kto widział jej występ w Opolu w utworze śp. ojca – ten wie). Dla mnie – wbija w krzesło – nie tylko wykonanie, ale sam pomysł, aby teksty tych dwóch, różnych od siebie, kawałków połączyć właśnie w jedno i właśnie w taki sposób. O małym Jezusie, który przychodzi, choć nie było nigdzie dla Niego miejsca, i wtedy i dzisiaj; a jednak „ludzi dobrej woli jest więcej”…

TGD zawsze polecałem i mam nadzieję, że zawsze polecać będę. Więc polecam – i każdemu życzę zasłuchania zarówno w „Kolędy świata”, jak i w inne ich krążki. Może właśnie na tej płycie znajdziesz swoją kolędę, taką bardzo dla siebie?
Nie wiem, czy cena 39,90 zł to dużo czy mało (w kontekście innych wydawnictw, raczej mniej niż więcej). Nie mam wątpliwości, że warto w TGD inwestować i wesprzeć ich działalność. Ja się załapałem na promocję – od mniej pierwszych dni, chyba łącznie do 20 listopada, do zakupionej płyty dorzucali wysyłkę gratis.
Gdyby ktoś był zainteresowany – link do odsłuchania płyty powyżej to także link do sklepu, w którym „Kolędy świata” można kupić. Co ciekawe, widzę, że Empik sprzedaje płytkę kilka złotych taniej.

(h)Ej (?), kolęda, kolęda

Wizyta duszpasterska, potocznie zwana kolędą, stanowi obyczaj niewątpliwie mocno polski – ponieważ jest to tradycja nie występującą chyba nigdzie indziej w Europie według mojej wiedzy (we Włoszech księża odwiedzają parafian w okolicach Zmartwychwstania Pańskiego). Kto miał duszpasterza przyjąć – pewnie już go przyjął, a wraz z nieuchronnym sobotnim 02 lutego, czyli Ofiarowaniem Pańskim (a potocznie – bo wielu to nic nie mówi – Matki Bożej Gromnicznej) okres kolędowy zmierza do końca. Co skłania do dokonania pewnej refleksji. 
Nie zaskoczę pewnie, przyznając się, iż z moją rodziną kolędę przyjmujemy. Za to chyba z zupełnie innych powodów niż większość tych (coraz bardziej malejącej liczby), którzy otwierają drzwi przed kolędą – dla poświęcenia i błogosławieństwa naszego domu. Nie zależy mi na odhaczeniu w kartotece (nota bene – wyróżnia się nasza karta, biała a nie pożółkła stara, jako że mieszkamy od niedawna), specjalnie także nie zależy mi na opinii odwiedzającego księdza – bo tak naprawdę, co człowiek może się dowiedzieć o absolutnie obcych osobach, które może (i tak ze sporym marginesem błędu przy miejskich parafiach) kojarzy albo i nie z kościoła, w czasie 10-15 minutowego pobytu w domu? 
Podoba mi się to, jak kolęda wygląda na wsiach – choćby na jednej znanej mi wsi na Podhalu. Fakt, tam sytuacja jest jakby prostsza, wiara bardziej chyba zakorzeniona, i raczej niewielki jest odsetek tych, którzy takiej wizyty odmawiają. Ktoś z pierwszego domu po księdza wychodzi, prowadzi (wiezie), zaprasza, a potem „przejmuje” go człowiek z danego domu, i tak dalej. Kolęda trwa czasami całymi dniami – bo duszpasterz w parafii jeden, więc inaczej by się nie dało – mniej pośpiechu. Dzisiaj wydaje mi się lepszy jest także pomysł – widziałem w jednej z trójmiejskich parafii – gdzie po prostu księża informują w ramach ogłoszeń duszpasterskich: kolędujemy, prosimy o zgłaszanie adresów, pod które mamy się udać. Selekcja pozytywna – idą tylko tam, dokąd ludzie ich zapraszają, gdzie tej wizyty pragną (inna sprawa – z jakiego powodu – z potrzeby, czy „żeby nie było problemu” przy sakramentach czy pogrzebie), a nie na 15 mieszkań w klatce bloku dobijają się i otwierają im ludzie w 3. 
Jeśli ma to kolędowanie mieć sens – przede wszystkim musi być spokojniej – a nie, jak u mnie w tym roku, gdzie ksiądz prawie drzwi wyrwał z futryny, bardzo szybkim krokiem prawie wybiegając od sąsiadów i wchodząc do nas. Modlitwa – przykro mi – w mojej ocenie na odwal, machnięcie kropidłem jakby od niechcenia (chciałem poprosić o poświęcenie pokoju synka, ale jakoś mi się odechciało…). Kolęda – nieśmiertelne „Przybieżeli do Betlejem” na przemian z „Wśród nocnej ciszy” (kurcze, nie ma innych? ja jako ministrant na kolędzie bez śpiewnika operowałem ok. dziesięcioma). Rozmowa – drętwa, ewidentnie podtrzymywana przeze mnie, z naprawdę bardzo słabo maskowanym zerkaniem na zegarek. Chciałem porozmawiać, poznać go – ja jego – bo nowy w parafii, zapytać o pewne rzeczy – i wydaje mi się, że tylko ja jego, a nie na odwrót (a chyba temu powinno to służyć?). Wreszcie prawie gonienie go z kopertą – na szczęście, w przeciwieństwie do poprzednika z zeszłego roku, nie próbował udawać „a czy na pewno?”. 
Przykre – w mojej ocenie kolęda w ten sposób nie ma sensu. Niestety. To znaczy sens ma – mamy pobłogosławione mieszkanie. Cała reszta to niestety pic na wodę, fotomontaż. I to – jeszcze bardziej niestety – nie z powodu naszego nastawienia, a tego, jak w tym „systemie kolędowym” odnajdują się i działają księża. Taki system w mojej ocenie jest bez sensu – a przynajmniej takie „odfajkowywanie” kolędy, z jednoczesnym czasami próbowaniem podpytania o ploteczki w stylu „a ten spod X to czemu nie przyjmuje?”. 
Bardzo, bardzo liczę, że to się zmieni – może właśnie pierwszym krokiem będzie wprowadzenie kolędowania nie jak leci, ale tam, dokąd zapraszają. Z ilości na jakość. Żeby ta kolęda – poza dochodem parafii i poczuciem odfajkowania kartoteki – dawała coś ludziom, którzy księdza zapraszają nie dla formalności i podrzucenia koperty (datek można złożyć i przez internet), ale dla porozmawiania, czasami poradzenia się, zapytania w zaciszu domowym o to, czego nie poruszą np. w zakrystii czy biurze parafialnym, wspólnej z serca (a nie obowiązku) płynącej modlitwy – może i czasami też na końcu wizyty, w konkretnych intencjach mieszkańców. 

Sezamie, otwórz się!

Oby Bóg nie przeleżał naszego życia w szopie – żebyśmy nie zatrzymali się na progu tej szopki betlejemskiej, znanej wszystkim, ale weszli dalej i pozwolili Jemu samemu wejść we własne życie. Gdy Bóg przychodzi, nie wystarczy czekać – trzeba Mu wyjść na spotkanie. Tak jak magom/królom przybyłym ze Wschodu, a później apostołom wędrującym ścieżkami Galilei, tak jak uczniom idącym do Emaus – Jezus objawia się ludziom, którzy wyruszyli w drogę.
Owocnych świąt!
A do posłuchania – bynajmniej nie tylko dla zmęczonych: