Lefebryści mogą godnie spowiadać w Roku Miłosierdzia – i co dalej?

Ta kwestia mi kompletnie uciekła, a jest dość ciekawa – dla mnie akurat o tyle, że lefebrystów mam na „swoim” własnym kościelnym podwórku. 
W dniu 01 września 2015 r. Ojciec Święty wystosował list do przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji abp. Rino Fisichelli w przedmiocie odpustów związanych z Rokiem Jubileuszowym Miłosierdzia, kościołów jubileuszowych, warunków do uzyskania odpustu zupełnego (akcentując odmienne warunki dla więźniów), a także kwestii spowiedzi. W dokumencie tym znajduje się, przedostatni, akapit:

Ostatnia uwaga dotyczy tych wiernych, którzy z różnych powodów uważają za stosowne chodzenie do kościołów, w których posługują kapłani z Bractwa św. Piusa X. Ten Jubileuszowy Rok Miłosierdzia nie wyklucza nikogo. Niektórzy współbracia biskupi z różnych stron opowiadali mi o ich dobrej wierze i praktykowaniu sakramentów, z czym łączy się jednak dyskomfort życia w trudnej z duszpasterskiego punktu widzenia sytuacji. Ufam, że w bliskiej przyszłości będzie można znaleźć rozwiązania pozwalające przywrócić pełną jedność z kapłanami i przełożonymi Bractwa. Tymczasem, powodowany potrzebą zabiegania o dobro tych wiernych, rozporządzam i postanawiam, że osoby, które w Roku Świętym Miłosierdzia przystąpią do Sakramentu Pojednania u kapłanów z Bractwa św. Piusa X, otrzymają ważne i zgodne z prawem rozgrzeszenie.

To nie jest miejsce na wykład nt. tego, kim są lefebryści (nazwa potoczna Bractwa św. Piusa X), pisałem o nich tutaj w kontekście gestów papieża Benedykta XVI z 2012 roku. Jest to bractwo stowarzyszenie życia apostolskiego, założone przez abp. Marcela Lefebvre’a CSSp, emerytowanego biskupa Dakaru w Afryce, w 1970 r., które kontestowało i w sposób otwarty sprzeciwiało się wielu decyzjom Soboru Watykańskiego II i kolejnych, po Piusie XII, papieży (nie należy ich mylić jednakże z sedewakantystami – inna para kaloszy), głównie w materii zmian w liturgii Mszy Świętej. W 1976 r. doszło do udzielonych przez Lefebvre’a święceń kapłańskich bez zgody biskupa miejsca – co skutkowało suspendowaniem biskupa a divinis. Pomiędzy lefebrystami a Watykanem prowadzone były rozmowy, jednak do ostatecznego rozłamu doszło w 1988 r., kiedy Lefebvre bez zgody i wprost wbrew ostrzeżeniom Stolicy Apostolskiej udzielił sakry biskupiej czterem księżom Bractwa (w tym obecnemu jej przełożonemu bp. Bernardowi Fellayowi), co w myśl Kodeksu Prawa Kanonicznego spowodowało ekskomunikę latae sententiae. Lefebvre zmarł w 1991 r., zaś w styczniu 2009 r. w geście dobrej woli Benedykt XVI zdjął ekskomunikę z  4 biskupów. Do pojednania – niestety, co przewidywałem – nie doszło, ponieważ lefebryści nadal oczekują, aby to Kościół katolicki uznał niewłaściwość postępowania w konkretnych kwestiach. 
Co zrobił Franciszek w kontekście powyższego dokumentu? Jest to ewidentnie kolejny gest dobrej woli kolejnego papieża w stosunku do grupy, która jest po prostu „na bakier” z Kościołem katolickim, uznając pierwszeństwo własnych teorii i przekonań na tym, co ustalił sobór i kolejni papieże. Każdy widzi, że Franciszek jest człowiekiem pojednania, który ma szczególny charyzmat ekumeniczny – co widać choćby po jego relacjach ze wspólnotami protestanckimi – i tutaj działa w uznaniu dla lefebrystów jako grupy w pewien sposób wiernej tradycji Kościoła (wg statystyk z 2010 r.L: 529 księży,750 kaplic w 63 krajach na wszystkich zamieszkanych kontynentach, w tym 6 seminariów duchownych) i dążąc, czyniąc znak gotowości do dalszych rozmów w celu osiągnięcia pełnej jedności. Nie jest także tajemnicą, iż jako metropolita Buenos Aires także dobrze żył z tamtejszymi lefebrystami. Jest to o tyle znamienne, że obecny prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Gerhard Ludwig Muller publicznie deklarował, iż dialog z lefebrystami nie będzie kontynuowany – co generalnie jest całkiem zrozumiałe, skoro wola dialogu wyraźnie jest tylko ze strony Watykanu i przez 30 lat rozmowy na różnych szczeblach nie przyniosły rezultatu. 
Jaki jest status lefebrystów w Kościele katolickim? Jest to suspendowane stowarzyszenie życia apostolskiego. Bractwo nie ma jedności ze Stolica Apostolską. Na temat statusu Bractwa Piusa X w 1988 r. wypowiedziała się dobitnie Konferencja Episkopatu Polski. Konferencja jednoznacznie stwierdziła, że to zgromadzenia kapłańskie jest schizmatyckie (podobne stanowisko 10 lat później w liście pasterskim zajął abp Tadeusz Gocłowski). W grudniu 2010 r. ówczesny przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik zabronił uczestnictwa w liturgii sprawowanej przez członków Bractwa, którzy działają bez mandatu biskupa.
Innymi słowy – co do zasady, katolik nie powinien brać udziału w liturgii i sakramentach sprawowanych przez suspendowanych księży lefebrystów – a więc także spowiadać się u nich i uczestniczyć we Mszy Świętej. Żeby było jasne – oni są jak najbardziej ważnie wyświęconymi księżmi (a nawet biskupami), zachowana niewątpliwie została sukcesja apostolska przy udzielaniu święceń (której z kolei brak jest problemem przy wielu wspólnotach protestanckich). Problem dotyczy godziwości sprawowania sakramentów – mówi się o tym, że brak jedności ze Stolicą Apostolską powoduje ich niegodne sprawowanie. 
Papież Franciszek wyciąga jednak rękę i w mojej ocenie, „uchyla drzwi” i ułatwia dojście do porozumienia, niejako uchylając suspensę na lefebrystach na wskazany okres, bo to wynika wprost z treści (podkreśliłem w tekście listu powyżej). Bo przecież – dokument mówi o Roku Jubileuszowym, więc od grudnia 2015 r. do grudnia 2016 r. Co dalej? Ani Franciszka, ani żadnego innego biskupa nie podejrzewam o to, aby po tym czasie wydał jakikolwiek oficjalny dokument, który uzna, że „teraz u lefebrystów już nie wolno się spowiadać” (taka wypowiedź mogła by być uznana za dziwny, a nawet „faryzejski” legalizm). Było by to po prostu dość śmieszne. Papieskie pozwolenie wiele zatem zmienia, chociażby jako takie, które przyznaje władzę spowiedzi odgórnie i ogólnie, bez konieczności uzyskania pozwolenia biskupa miejsca. Oznacza ono bowiem kanoniczność sprawowanej przez lefebrystów spowiedzi. 

A skoro spowiedzi, to przecież także Mszy Świętej – bo raczej nie można rozgraniczyć: ten sakrament może godnie sprawować, a tego drugiego już nie. Nie słyszałem bynajmniej o częściowym zawieszaniu/uchylaniu suspensy na duchownym. Pomijając już „dziwność” konstrukcji, z jaką chyba mamy do czynienia, mianowicie z… zawieszeniem czasowym suspensy na wskazany z góry, zamknięty okres. 
Chociaż, z drugiej strony, papież wyraźnie mówi o konkretnym, zamkniętym okresie Roku Jubileuszowego i uznaje ważność i prawomocność rozgrzeszenia tylko w tym konkretnym okresie. Jego list z 01 września 2015 r. można więc potraktować także jako pozwolenie niejako czasowe – wydane może z nadzieją na to, że „coś się ruszy”, że Bractwo św. Piusa X odpowie na ten gest, dojdzie do rozmów, uda się wypracować kompromis. A jeśli nie – w sumie nie zadeklarował jednoznacznie niczego w kontekście późniejszych sakramentów, ani nie wypowiedział się (nie zdjął) suspensy z kapłanów bractwa.
Jedno powiedzieć trzeba jasno. Abp. Lefebvre nie żyje od lat 25, także obecny przełożony bp Bernard Fellay (i pozostali 3 wyświęceni w 1988 r. biskupi) są już w, powiedzmy, słusznym wieku i siłą rzeczy oraz siłami natury, kiedyś umrą, jest to perspektywa pewnie ok. 20 lat. Skończy się wtedy problem z nimi jako duchownymi, których nielegalne święcenia biskupie legły u podstaw ostatecznego zerwania i ekskomuniki (choć już formalnie zniesionej). Pozostaną kwestie tylko poglądów i sporów w ocenie tego, co Tradycją jest, co papieże i sobór mogli, a czego nie mogli – i przełożenia tego na sytuację Bractwa w Kościele katolickim. Dużo będzie zależało także od ludzi – na czele Kościoła katolickiego (papieża) i przełożonego Bractwa, który przecież będzie mógł nawet, hipotetycznie, dokonać jakiegoś oficjalnego gestu pojednania z Kościołe, quasi-homagium złożonego papieżowi i uznaniu dorobku Kościoła od Soboru Watykańskiego II. 
Pojednanie jest możliwe – i jest bardzo możliwe, że wizjoner i prorok Franciszek po prostu, jak to on ma w zwyczaju, niespecjalnie przejmując się kwestiami formalnymi, uchyla drzwi i daje znak: spotkajmy się, porozmawiajmy, spróbujmy wypracować kompromis. Dla dobra Kościoła. Tak, jak tym listem powyżej zezwala na spowiedź i szafowanie Bożym Miłosierdziem w sakramencie pokuty i pojednania przez księży lefebrystów 

Abp Kazimierz Nycz kardynałem i o in vitro słów kilka wyjaśnienia

Wracając do poruszonego ostatnio tematu konsystorza – papież wskazał nazwiska 24 duchownych, którzy 20 listopada 2010 zostaną kreowani kardynałami. Są nimi:

pracownicy dykasterii watykańskich
  • abp Angelo Amato (Włochy), prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych,
  • abp Mauro Piacenza(Włochy), prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa,
  • abp Raymond Leo Burke (USA), prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej,
  • abp Fortunato Baldelli (Włochy), penitencjarz większy,
  • abp Velasio De Paolis (Włochy), przewodniczący Prefektury Spraw Ekonomicznych Stolicy Apostolskiej,
  • abp Kurt Koch (Szwajcaria), przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan,
  • abp Robert Sarah (Gwinea Conakry), przewodniczący Papieskiej Rady Cor Unum,
  • abp Paolo Sardi (Włochy), pro-patron Zakon u Maltańskiego,
  • abp Francesco Monterisi (Włochy) archiprezbiter bazyliki św. Pawła za Murami,
  • abp Gianfranco Ravasi (Włochy), przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury.

biskupi diecezjalni

  • abp Paolo Romeo, metropolita Palermo (Włochy),
  • abp Reinhard Marx, metropolita Monachium (Niemcy)
  • abp Kazimierz Nycz, metropolita Warszawy (Polska)
  • abp Donald W. Wuerl, metropolitę Waszyngtonu (USA)
  • abp Laurent Monsengwo Pasinya, metropolitę Kinszasy (Dem. Rep. Konga)
  • abp Malcom Ranjith Patabendige Don, metropolita Colombo (Sri Lanka)
  • abp Raymundo Damasceno Assis, metropolita Aparecidy (Brazylia)
  • abp Medardo Joseph Mazombwe, arcybiskup Lusaki (Zambia)
  • abp Raul Eduardo Vela Chiriboga, emerytowany arcybiskup Quito (Ekwador)
  • Antonio Naguib, patriarcha Aleksandrii obrządku koptyjskiego (Egipt)

kapłani nagrodzeni za szczególne zasługi dla Kościoła

  • ks. prałat Domenico Bartolucci, były dyrygent Cappella Sistin (Włochy)
  • ks. prałat Walter Brandmüller, były przewodniczący Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych (Niemcy)
  • abp Elio Sgreccia, były prezes Papieskiej Akademii Pro Vita (Włochy)
  • abp Manuel Estepa Llaurens, emerytowany biskup polowy Hiszpanii (Hiszpania) 

Obecnie zatem Kolegium Kardynalskie liczy 203 członków, spośród których 122 nie ukończyło jeszcze 80 lat i może uczestniczyć w konklawe. 

Mnie osobiście cieszy nominacja dla abp. Nycza. Uważam, że w KEP nikt bardziej na nią nie zasługiwał – i bynajmniej dlatego, że zajmuje akurat tę – warszawską – stolicę biskupią (o czym mówił, pytany, sam nominat), ale ze względu na to, jakim jest człowiekiem. W bardzo młodym wieku (38 lat) mianowany sufraganem krakowskim, pracował wiele lat w tej diecezji, m.in. przygotowując pielgrzymki papieża Jana Pawła II. Przez krótki okres czasu, bodajże 3 lat – biskup koszalińsko-kołobrzeski. Od kwietnia 2007 – metropolita warszawski, tuż po ustąpieniu z (właściwie nieobjętego nigdy) tego stanowiska przez abp. Stanisława Wielgusa w przykrej atmosferze skandalu wywołanego ujawnieniem agenturalnej przeszłości tego ostatniego. 

Człowiek młody (60 lat to niewiele dla biskupa), a zarazem z przeszło 20-letnim doświadczeniem w posłudze biskupiej, w pracy duszpasterskiej. Owszem, posiada doktorat, ale zdecydowanie to przykład biskupa-duszpasterza, w przeciwieństwie do dość dziwnej tendencjach – a to mianowania na stolice biskupie księży naukowców, którzy dość często zielonego pojęcia nie mają o realiach i pomysłach na pracę duszpasterską (bo jak mają mieć, jeśli po święceniach w parafii pracowali rok-dwa, po czym studia i praca już albo w kurii, seminarium, czy w charakterze wykładowców – więc jako rezydenci), albo obsadzanie stolic biskupich księżmi, którzy lwią część życia spędzili na pracy w dykasteriach watykańskich – a więc również dość mocno oderwanych zwykle od rzeczywistości, problemów i potrzeb Kościoła w Polsce. Zaznaczam – tak jest najczęściej, aby nikt nie zarzucił mi, iż twierdzę, jakoby każdy ksiądz-naukowiec albo ksiądz mianowany biskupem po pracy w Watykanie się do tego nie nadawał – nie, nie można powiedzieć, nie jest to reguła i oczywista prawidłowość – jednak często tak właśnie jest. 

Wracając do kard. nominata – człowiek przez wiele lat pracujący w Komisji ds. Wychowania Katolickiego, której długie lata przewodził – zatem zainteresowany i będący na bieżąco z problemem młodych w Kościele, co jest bardzo newralgicznym zagadnieniem dla Kościoła, jako że musi On (Kościół) skupić się na tym, aby do Boga prowadzić właśnie najpierw młodych, którzy są tegoż Kościoła przyszłością, którzy za kilka-kilkanaście lat sami będą decydować, jako rodzice, o tym czy wiara w naszym społeczeństwie będzie przeżywana, czy ta wiara w ogóle będzie istniała gdziekolwiek poza statystykami. 
Już u progu posługi w Warszawie, w kontekście wspomnianego skandalu z abp. Wielgusem, odniósł się do problemu bardzo ciekawie, mówiąc: Jestem człowiekiem, który nie lekceważy przeszłości, ale idzie też ku przyszłości. Bardzo słuszne nastawienie. W ramach diecezji pracował nad zbliżeniem pracowników kurii, jej struktur, do potrzeb wiernych. To jego inicjatywą jest – obchodzony w tym roku w Polsce już 3 raz – Dzień Dziękczynienia (I niedziela czerwca), wdzięczności za dobro, jakie otrzymują i aby uczyli się za nie dziękować – zarówno Bogu, jak i sobie nawzajem – jako naród i społeczność, ale także w wymiarze indywidualnym. 
Również ostatnimi czasy, w kontekście konfliktu wokół krzyża ustawionego przez pałacem prezydenckim, kard. nominat zdecydowanie opowiadał się za tym, aby krzyżem nie manipulować, nie używać go jako argumentu w sporze pomiędzy stronnictwami politycznymi czy innymi grupami nacisków. Owszem – w moim mniemaniu, o czym pisałem, mógł zrobić więcej – jednakże jego postawa z gruntu była słuszna, może zabrakło nieco odwagi i zdecydowania, aby sam wyszedł i przemówił do ludzi tam zgromadzonych. 
Jak to wpisał w swój herb biskupi – Ex hominibus, pro hominibus (Z ludu i dla ludu). Tak, to zdecydowanie najlepszy kierunek, jaki – nie tylko w dzisiejszych czasach – Kościół może, powinien i wręcz musi obrać. Mam nadzieję, że kościół warszawski kard. nominat Nycz prowadził będzie długo i owocnie, dając tym samym przykład innym biskupom polskim. Przy okazji – tak, życzę mu funkcji Przewodniczącego KEP 🙂
>>>
Ostatnimi czasy bardzo głośno zrobiło się w kwestii zapłodnienia in vitro, w momencie gdy ordynariusz warszawsko-praski abp Henryknry Hoser SAC, przewodniczący Zespołu KEP do spraw Bioetycznych, – no właśnie, co powiedział? Nie powiedział nic nowego, nic odkrywczego, nie zmienił nic nauki Kościoła. Owszem, kwestia in vitro pozostaje punktem zapalnym na linii Kościół-liberalni zwolennicy umożliwienia tej metody poczęcia dziecka – jednakże stanowisko Kościoła jest trwałe i niezmienne. 
Tu nie chodzi o to, o czym szumnie tytuły medialne pisały: Biskup grozi wyrzuceniem z Kościoła czy wypowiedzi w tym tonie. Abp Hoser niczym nie zagroził. W prawie kanonicznym Kościoła funkcjonuje pojęcie ekskomuniki laete sententiaez mocy prawa. Oznacza to, że osoba zostaje ekskomunikowana nie dlatego, że jakiś biskup to publicznie stwierdzi – tylko obiektywnie na mocy czynu, jakiego dopuściła się. Jakby automatycznie. Nikt nie musi nic mówić, pisać, ogłaszać – a jeśli to nawet zrobi biskup, to tylko potwierdza to, co stało się faktem na mocy czynu. Przykład – analogicznie było w 1988 r. w przypadku lefebrystów – Jan Paweł II w motu proprio nie nałożył nigdy na nich ekskomuniki z tytułu święceń biskupich udzielonych bez zgody i wbrew woli Stolicy Apostolskiej, a jedynie podał to do wiadomości i podkreślił, że od momentu udzielenia tych święceń zarówno tamci konsekratorzy, jak i konsekrowani biskupi sami ściągnęli na siebie ekskomunikę laete sententiae. 

O tym właśnie mówił abp Hoser – o automatycznej, z mocy prawa, ekskomunice dla osób popierających zapłodnienie in vitro, mrożenie i selekcję zarodków, postępujących świadomie, którzy chcą takiego rozwiązania i nie działają na rzecz ograniczenia szkodliwości ustawy. Tak, była to jego prywatna opinia – ale uzasadniona i odzwierciedlająca nauczanie Kościoła w tym zakresie. 

Nauka Kościoła jest jednoznaczna – instrukcja „Donum vitae” Kongregacji Nauki Wiary (1988), encyklika Jana Pawła II „Evangelium vitae” (1995), instrukcja „Dignitas Personae” Kongregacji Nauki Wiary (2008). Kwestią sporną nie jest to, że metoda pozwala na urodzenie się dzieci parom, które w normalnych warunkach – bez in vitro – na potomstwo by nie mogły liczyć, ale to, ile ludzkich zarodków jest podczas stosowania tej metody zabijanych. Tak – zarodek to także człowiek, co dobitnie przypomina emerytowany metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski CM:

Kiedy bowiem, według nauczania Kościoła, następuje poczęcie człowieka? W momencie połączenia gamet męskiej i żeńskiej, a więc plemnika i jajeczka. Zniszczenie zarodka jest zabiciem człowieka. Wiem, że to niedobrze brzmi dla ucha współczesnego dziennikarza, ale takie jest nauczanie Kościoła.

Nie ma co dywagować – czy abp Gocłowski dał się nieco podpuścić w rozmowie z Barbarą Szczepułą dla Polski The Timesa, czy wypowiadał się nie znając dokładnie tekstu wypowiedzi abp. Hosera – nie ma to znaczenia. Media jakby starały się przeciwstawić sobie te dwie wypowiedzi – zły Hoser grzmi na biednych posłów, a dobry Gocłowski wyjaśnia, prostuje, uspokaja – podczas gdy… obydwoje mieli dokładnie to samo na myśli, zajmują takie samo stanowisko. Podsumowuje to świetnie Joanna Kociszewska (wiara.pl):

Jest możliwa ekskomunika mocą samego prawa w takiej sytuacji. Oczywiście, jest to kwestia sumienia człowieka – stąd wiele zastrzeżeń i bardzo ostrożna wypowiedź abpa Hosera. Katolik w swoim sumieniu ma bowiem obowiązek brać pod uwagę oficjalne nauczanie Kościoła. Nie może stwierdzić, że „dla niego to nie jest grzech i już”. Innymi słowy: poseł oczywiście sam, w swoim sumieniu swoje działanie oceni, ale pod kątem zgodności z tym, czego Kościół w tej sprawie naucza. I na tej podstawie sam wyda na siebie „wyrok” (o ile słowem „wyrok” można określić ekskomunikę).

Skoro już wcześnie o nim pisałem – podlinkuję opinię w tym zakresie kard. nominata Kazimierza Nycza – tutaj

Heh, trudno, żeby ludzie – najczęściej mało (lub wcale) nie zorientowani w materii wiary i nauki Kościoła na temat czegokolwiek nie pogubili się, skoro nawet np. Jan Turnau, którego szanuję i teksty bardzo lubię pisze wprost o tym, że ma w kwestii in vitro stanowisko odmienne od stanowiska Kościoła. Przykre to.