Płonie ognisko – tylko nie w lesie, a pod kościołem

Ostatnimi czasy jest tak, że raz po raz powraca do mne taka myśl, że Kościół w Polsce właściwie to nie potrzebuje w ogóle wrogów na zewnątrz, bo w sposób absolutnie bezrefleksyjny strzela sobie w stopę, właściwie raz po raz. Zero refleksji, w kółko te same błędy ale równie jednoznacznie bezsensowne zachowania – jakby w poczuciu, że ciemny lud po prostu we wszystko uwierzy, pokiwa ze zrozumieniem głową, a potem wróci do swoich zdrowasiek, i wszystko rozejdzie się po przysłowiowych kościach. Czy aby na pewno? Dwa obrazki z ostatnich dni.

W sobotę na Jasnej Górze pojawiła się tzw. pielgrzymka narodowców. Obóz Narodowo-Radykalny, Młodzież Wszechpolska, Ruch Narodowy, Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. Nie mnie oceniać, czy to faktycznie była pielgrzymka (choć obaw i obiekcji mam sporo), a już tym bardziej szczerość ewentualnych modlitw – bo w ogóle nie w tym rzecz. Była Msza – a potem w Auli o. Augustyna Kordeckiego dokonano zaprzysiężenia nowych członków Młodzieży Wszechpolskiej, poza tym przemówienia wygłosili Godek i wiceprezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości i członek zarządu Ruchu NarodowegoWitold Tumanowicz.

Innymi słowy – impreza zrobiła się o zabarwieniu co najmniej nieco politycznym i nawiązującym do bardzo konkretnej grupy o jeszcze bardziej konkretnych poglądach politycznych – bo trudno inaczej nazwać sytuację, w której wypowiadają się po prostu politycy, z konkretnymi aspiracjami. Owszem, grupy wiele razy deklarującej się jako katolicka, odmieniającej przez przypadki wartości chrześcijańskie (pisałem o tym dobre 3 lata temu tutaj).

Zastanawiam się, co ma w głowie ksiądz (niejaki Henryk Grządko z Gorzowa Wielkopolskiego), który do tego środowiska mówi takie zdania: „Będziecie ciągle atakowani, będziecie ciągle prześladowani, ale to będzie znakiem, że jesteście autentyczni, bo i Chrystus był znakiem sprzeciwu”.

I jak się to wszystko ma do dokumentu Chrześcijański Kształt Patriotyzmu Rady ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski z dnia 27 kwietnia 2017 r., gdzie pojawiają się chociażby takie słowa: „Występuje szukanie chrześcijańskiego uzasadnienia dla szerzenia narodowych konfliktów i waśni. Miłość do własnej ojczyzny nigdy nie może być usprawiedliwieniem dla pogardy, agresji oraz przemocy”. Ma się to mniej więcej tak, jak w wielu innych kwestiach – czy to co do oficjalnego głosu biskupów a wypowiedzi niektórych z nich, czy to do oficjalnego głosu biskupów a wypowiedzi niektórych z nich odnośnie nauczania papieża Franciszka, czy też wreszcie oficjalnego głosu biskupów a wypowiedzi czy zachowań poszczególnych księży. Czyli, bardzo często, nijak. Każdy sobie rzepkę skrobie.

Dlatego, gdy słyszę tłumaczenia przeora paulinów o tym, że „Nie mieliśmy powodów do przypuszczeń, że będzie to spotkanie o charakterze politycznym” – to mi ręcę opadają. Albo ktoś, za przeproszeniem, rżnie głupa, albo ma amnezję. Nie była to pierwsza tego rodzaju sytuacja (bodajże szósta), rok temu skończyło się nawet na liście dużej grupy osób, które prosiły, aby tego rodzaju spotkanie nie odbywały się w miejscu kultu, jakim jest Jasna Góra.

Czy tak wygląda pielgrzymka? Mnie się taki obrazek – flagi ze szczerbcem i falangą, race – bardziej kojarzy z innymi obrazkami, a to z trybun sportowych, a to z historii, powiedzmy, współczesnej. Obydwa skojarzenia – negatywne. Tym bardziej, jeśli posłuchać okrzyków takich jak: „Nie czerwona, nie tęczowa, tylko Polska narodowa”, „Nie ma litości dla wrogów polskości”, „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” czy „Znajdzie się kij na lewaka ryj”… Faktycznie, świadczą wiele o tych osobach – ale nie tyle o uduchowieniu, co ewidentnym pomieszaniu czegoś, a już na pewno całkowitym niezrozumieniu istoty chrześcijaństwa. Trochę strach pomyśleć, o co tacy ludzie się „modlą”?

Niech się modlą. Ale czy to musi mieć taką formę i odbywać się w taki sposób? Mam duże wątpliwości. Powtórzę to, co już kiedyś napisałem. Nie ma znaczenia najszlachetniejsza i godna podziwu historia danej grupy ludzi, zasługi całości czy poszczególnych jej członków, w sytuacji, kiedy obecnie propagowanych przez nią poglądów nie da się pogodzić z nauką Kościoła. A tak jest właśnie w tym przypadku.

Z kolei w niedzielę, wczoraj, w gdańskiej parafii NMP Matki Kościoła i św. Katarzyny Szwedzkiej po Mszy Świętej doszło do sytuacji, w której ubrani w szaty liturgiczne celebrans z innym księdzem, przy pomocy służby liturgicznej rozpalili przed kościołem ognisko, w którym w uroczysty sposób spalono m.in. książki. 

Dowiedziałem się o tym zupełnie przypadkiem, bowiem Facebook zaczął „wyrzucać” mi kolejne „zajawki” na ten temat. Na początku – w końcu 01 kwietnia – myślałem, że to żart na prima aprilis. Niestety, nie.

Całość odbyła się po Mszy niedzielnej, na placu przed kościołem, i była elementem rekolekcji wielkopostnych, które prowadził ks. Rafał Jarosiewicz z Fundacji SMS z Nieba, kapłan diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.

Mały cytat z Onetu: „Jednym z duchownych tej parafii jest ks. Jan Kucharski. On również brał udział we wczorajszej akcji palenia książek. Skąd taki pomysł? – Bez Bożego Ducha trudno to pojąć – mówi w telefonicznej rozmowie z Onetem. – Człowiek Bożego Ducha widzi, że to szkodzi, że przeszkadza w życiu z Bogiem. I ludzie dojrzeli, by to odrzucić – dopowiada. Zapytany, w czym „przeszkadza” np. Harry Potter, ksiądz odpowiada, że są to książki „magiczne”, traktujące „o magii”. Zdaniem duchownego, tego typu literatura jest sprzeczna z bożym słowem i należy ją odrzucić. Ksiądz Kucharski mówi nam, że była to jednorazowa akcja, a książki i „talizmany” przynieśli sami wierni. – Nazbierało się tego i taka akcja miała miejsce – kwituje”. I Dziennik: „To nie było palenie jakichś tam książek, ale palenie przedmiotów związanych z magią i okultyzmem. Oprócz książek były tam także inne przedmioty – amulety, talizmany. To wierni je przynieśli, bo nadszedł czas, żeby zrobić z tym porządek (…) W Dziejach Apostolskich jest napisane, że ludzie składali magiczne przedmioty i wszystko było niszczone. My odwołujemy się tylko do Pisma Świętego. Na przykład w Starym Testamencie jest dużo na ten temat. Czytamy tam, że takie przedmioty są obrzydliwością dla Boga”. Żeby być precyzyjnym – ks. Jan Kucharski to proboszcz tej parafii od blisko 4 lat, jeden z gdańskich egzorcystów. A przypisywanie całej sytuacji, jak rozumiem, natchnieniu Ducha Świętego – to już bez komentarza…

Całość – niejako fotorelacja, okraszona cytatmi z Pisma Świętego i Katechizmu Kościoła Katolickiego – pojawiła się właśnie na profilu fundacji na Facebooku. W sposób bardzo jednoznaczny sugerując, że takie działanie podoba się Bogu – tak powinno się czynić, zaczynając od wymownego: „Jesteśmy posłuszni Słowu”.

Czyli wychodzi na to, że grupa ewangelizacyjna w ramach rekolekcji pali na osiedlu książki. Księża są w szatach liturgicznych (alby, stuły, ornat) – co samo w sobie jest jaką paraliturgią (o. Grzegorz Kramer SI trafnie napisał, że jedyne ognisko przed kościołem powinno być w liturgii Wigilii Paschalnej w Wielką Noc; z kolei ks. Andrzej Draguła: „Wydaje mi się też, że zakładanie stroju liturgicznego do współczesnego stosu, na którym dokonuje się „palenia marności”, przynajmniej graniczy z bluźnierstwem. A do tego, że jest inaczej, nie przekona mnie nawet żaden egzorcysta, który – podobno – wie to od samego diabła, czyli ojca kłamstwa.”). Pomijam już tu nawiązanie do najgorszych momentów z dość zamierzchłej (i wydawało by się, dawno minionej – a jednak nie!) historii Kościoła – kiedy, co jest faktem, były czasy niszczenia ksiąg, które prezentowały poglądy sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Wyścig, przepraszam, na czary – kto ma lepsze? W Starym Testamencie były takie sytuacje. Ale czy to – dzisiaj – ma jakikolwiek sens?

Co spalono? Na zdjęciach widać „Harrego Pottera” J. K. Rowling, „Zmierzch” Stephanie Meyer, indyjską maskę, figurkę słonia, kota. Znalazła się także… różowa parasolka dziecięcej marki Hello Kity. Ile jest warta tzw. wiara, która musi palić takie gadżety, ze strachu? Skoro – jak uczniowie przed Jezusem – wyznajemy (na tym przecież polega chrześcijaństwo), że On jest Mesjaszem – to czego się bać, po co to ognisko, ta cała szopka? Pomijam kwestię, że elementy dot. magii znajdują się chociażby w historii o Narni C. S. Lewisa czy trylogiach J. R. Tolkiena – twórców niewątpliwie wierzących, katolickich. To też spalić? No bo jeśli by chcieć być konsekwetnym, to chyba tak, prawda?

Najpobożniejsze argumenty i cytowanie Pisma Świętego (z jakby celowym pominięciem dość istotnego szczegółu, że jednak Starego Testamentu raczej nie należy interpretować zawsze wprost) nie przekonają mnie, że to całe zdarzenie jest czym innym, niż wyrazem po prostu głupoty, a co najmniej bezmyślności, niefrasobliwości, totalnego braku wyczucia. Tym bardziej, że jakoś nie sądzę, aby wszystkie nakazy Starego Prawa amatorzy jego cytowania wypełnili co do joty.

Bezmyślności, ale i strachu – a co za tym idzie, jakby braku wiary. Skoro ktoś uważa, że te przedmioty (książki, figurki, chyba widać tam też obrazy) należy zniszczyć, to znaczy, że chyba uwierzył, że są… opętane? nawiedzone? Swoją drogą, skąd pewność, że ognisko wystarczy, aby się Złego pozbyć? 🙂 Przecież to jest myślenie magiczneCo samo w sobie – wiarę, że taka figurka może mi zrobić „kuku” – odbieram jako brak wiary właśnie, albo niedowierzanie Bogu jako Najwyższemu. Lansowana tu i ówdzie „walka dobra ze złem” (jakby zwycięstwo ostateczne – to Jezusa, przez krzyż do zmartwychwstania, już się nie dokonało) to nic innego, jak stara dobra gnoza. Niestety, podsycana umiejętnie przez środowiska tzw. katolickie, z coraz bardziej modnymi gazetkami w stylu „Egzorcysta”, książkami ks. Gabriela Amortha czy innych oraz tendencją do doszukiwania się Złego we wszystkim i wszędzie. Jak kto woli, pogaństwo.

Harry Potter zły, Hello Kitty złe – serio? To fikcja, bajka, zabawa. Jeśli ktoś to bierze na serio, to tu dopiero zaczyna się problem. Nikt nie kwestionuje, że Zły jest i działa – ale człowiek wierzący wie, że Bóg jest większy, i nie musi bać się książki, pluszowego misia, różowej parasolki czy gry. To nie jest przejaw odwagi – takie ognisko i publiczne palenie różnych rzeczy. Zła nie ma w nich, ono wychodzi z nas. „Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi do człowieka, nie może uczynić go nieczystym; bo nie wchodzi do jego serca, lecz do żołądka i na zewnątrz się wydala». Tak uznał wszystkie potrawy za czyste.  I mówił dalej: «Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. 21 Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym” (Mk 7, 18-23).

Obrazek, gdzie człowiek – deklarujący się jako wierzący – potrzebuje czegoś, na czym się może wyżyć, zniszczyć, uzasadniając to „posłuszeństwem Bogu/Słowu Bożemu” jest, delikatnie rzecz ujmując, dość przerażający. Ile jest warta taka wiara? Czy to jest w ogóle wiara? A może strach? Ile jest warta wiara, opierająca się na konfrontacji, szukaniu przeciwnika, na wierze bardziej w siłę Złego, w której liczą się przede wszystkim emocje?

Nie wiem, w zamyśle może pomysłodawcy, ta cała akcja miała być wyrazem wiary (ksiądz „miał dobre intencje” – którymi, jak mówi porzekadło, ponoć piekło jest wybrukowane). W mojej ocenie, dowodzi co najwyżej zabobonności, niedowierzania Bogu i Jego obietnicom co do siły płynącej z sakramentów, niewiary w działanie Ducha Świętego i umiejętnego korzystania z własnego rozumu. Jakiej wiary? Skoro się tak boję, to chyba mam co najmniej wątpliwości, że Zły może jednak może więcej…?

Naprawdę, nie ma żadnego znaczenia, jakie medium nagłośniło tę kompromitującą sytuację – ateistyczne, lewackie, czy może Gość Niedzielny albo inny Tygodnik Powszechny.

Z kolei „odwracanie kota ogonem” – wypowiedź ks. Jarosiewicza pt. „a gdybyście tak przeciwko aborcji protestowali jak przeciwko paleniu książek” – to już w ogóle żenada. Argument nie do zbicia? Chyba dość tandetna próba zmiany tematu.

W tej całek sytuacji nie dziwi komentarz Zbigniewa Nosowskiego, który trafnie porównał to „ognisko” (niszczenie m.in. książek) z sytuacją, gdy pewien wokalista pewnej grupy na koncercie podarł Biblię. To piersze wolno, tego drugiego nie? A czemu różnicować? Gdzie tu konsekwencja? Z genialnym „nie istnieje nienawiść lepsza i gorsza”.

Zwyczajem obecnego metropolity gdańskiego, on sam i kuria udają, że problemu nie ma, nikt nie zabrał głosu (na stronie diecezji nie ma ani słowa na ten temat), rzecznika diecezja nie ma, więc problemu także. Co jest tym bardziej żałosne, że wypowiedział się już rzecznik diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, z której pochodzi ksiądz-pomysłodawca, jak należy chyba rozumieć, całej akcji.

Od tych wszystkich – choćby dwóch tu opisanych absurdów – Kościół się nie zawali. Niejeden już taki był, wiele jeszcze będzie. Szkoda tylko ludzi, którzy patrzą na to, nabierają wątpliwości, kto wie ilu już straciło wiarę. I to akurat obciąża tych, którzy tego rodzaju cyrki organizują. 

Jeden komentarz do “Płonie ognisko – tylko nie w lesie, a pod kościołem”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *