Specyficzne miłosierdzie

Bardzo daleki jestem od wieszczenia apokaliptycznym tonem „końca Kościoła” itp. Natomiast sytuacja z weekendu – dotycząca tego, co działo się w Białymstoku z udziałem grupy zadeklarowanych narodowców – bardzo dobitnie, niestety, pokazuje, że Kościół w Polsce się w tej materii zupełnie pogubił i dopuszcza do sytuacji, które z punktu widzenia średnio trzeźwo myślącego i znającego nauczanie Kościoła człowieka nigdy nie powinny mieć miejsca.

Tak, niestety, także tym razem pojawi się ks. Jacek Międlar CM – bo to on zabłysnął homilią na wspomnianej Mszy Świętej w katedrze białostockiej, gdzie odbyło się święto Obozu Narodowo-Radykalnego. 82. rocznicę założenia organizacji.

„Wierni kościoła walczącego”, „Zero tolerancji dla ogarniętej nowotworem złośliwym Polski i Polaków. Zero tolerancji dla tego nowotworu. Ten nowotwór wymaga chemioterapii […] i tą chemioterapią jest bezkompromisowy narodowo-katolicki radykalizm”. Porównanie prześladowań Żydów do jakiś bliżej nieokreślonego prześladowania „Wielkiej Polski Katolickiej”. Niewola egipska jako obecna w Polsce i Kościele w XXI wieku. „Tchórzostwo i zwykła żydowska pasywność [???], która wkrada się w grupy ludzi na całym świecie”. „Otumaniony, pasywny żydowski motłoch będzie chciał was rzucić na kolana, przeczołgać, przemielić”. „Żyjemy w Egipcie, gdzie masońskie i paramasońskie maski próbują mieć wpływ na Kościół Piotrowy”.

Przerażające, prawda? To wszystko to niedzielna białostocka „homilia” ks. Międlara, w cudzysłowach wręcz cytaty – nie będę linkował, niestety jest w całości na YouTubie. Tak, przesłuchałem je w całości. Straszne. Czy rolą księdza – duchownego jakiejkolwiek wspólnoty chrześcijańskiej – jest nawoływanie do oczyszczenia społeczeństwa z osób obcych, gloryfikowanie postaw ludzi, którzy w ramach różnych marszy i zgromadzeń nawołują do zachowań rasistowskich (jak na okolicznościowym koncercie zespołu o nazwie Nordica, gdzie miał być propagowany rasizm i faszyzm – w ramach tych samych obchodów), wyrażając się po prostu wulgarnie, grając na najprostszych emocjach, uprzedzeniach i strachu, tworzenie list „zdrajców narodów”? Nie.

Dochodzi w ten sposób do sytuacji tak kuriozalnej, jak to obrazuje zdjęcie powyżej (podpisałbym – niestety, pomimo jego powszechności, nie znam źródła i autora). Z jednej strony fasada kościoła, ba, katedry diecezji, okraszonej Bramą Miłosierdzia (więc pewnie ustanowiony w Roku Miłosierdzia kościół jubileuszowy) – z drugiej na takim tle grupka narodowców, wywijających wojowniczo flagami Obozu Narodowo-Radykalnego: taką, z mieczem. Współczesne wydanie miłosierdzia w wersji polskiej? Na szczęście, nie. Nacjonalizm się z rzeczywistością miłosierdzia po prostu wyklucza. Są ze sobą sprzeczne. Tym bardziej, że (wystarczy wsłuchać się w słowa ks. Międlara) całość retoryki opiera się na strasznej logice i mentalności oblężonej twierdzy, walki (pisałem już o tym nie raz): mieczyki na sztandarach, szpalerek przez środek kościoła jak w jakiejś paramilitarnej organizacji (kapitalne określenie Szymona Hołowni o „ONR-owskich bielankach” – polecam!), odmienianie przez przypadki słów o walce i wrogach. Naprawdę trudno traktować całość wydarzenia inaczej niż jako próbę uwikłania Kościoła w sprzyjanie i sympatyzowanie wręcz z konkretną i bardzo radykalną opcją polityczną.

Boże Miłosierdzie jest za darmo i dla każdego – tak? Jak to się ma do tego zdjęcia, czyli grupy ludzi z flagami stojącymi przed Bramą Miłosierdzia, którzy odmawiają prawa do funkcjonowania w tym kraju sporej grupie ludzi, których chcą oni zepchnąć na margines, bo nie mieszczą się w ich rozumieniu „WielkiejPolskiKatolickiej”, cokolwiek to jest. Polska dla Polaków, ziemia dla ziemniaków…

Zaznaczę to wyraźnie, ponieważ spotkałem się z takim argumentem – nie ma znaczenia najszlachetniejsza i godna podziwu historia danej grupy ludzi, zasługi całości czy poszczególnych jej członków, w sytuacji, kiedy obecnie propagowanych przez nią poglądów nie da się pogodzić z nauką Kościoła. A tak jest właśnie w tym przypadku.

To nie jest chrześcijaństwo. To są uprzedzenia, strach – pobudki bardzo niskie, ale powodujące emocje, dzięki którym ludźmi bardzo łatwo się steruje. Boję się, więc będę agresywny. Przecież łatwiej wezwać do wyrzucenia wszystkich „obcych” z kraju i zamknięcia granic, niż skrzyknąć się i przyjąć rodzinę uchodźców, nawet jeśli by miała po prostu za jakiś czas uciec (bo to jest mocno lubiany przykład sytuacji z parafii przy granicy z Niemcami, jaka miała miejsce jakiś czas temu).

Co z Jezusem i Jego postawą Tego, który przyszedł nie po to, aby Mu służono, lecz aby służyć? Nie pytając o wyznanie, kolor skóry, poglądy i inne takie. Nie opatrującego Ewangelii gwiazdką (*) i dopiskiem „* wyłącznie dla Wielkiej Polski Katolickiej” czy jakimkolwiek innym obostrzeniem, albo wyłączeniem. O którym Ewangelia pokazuje co kawałek, że spotykał się, siadał i gadał jak człowiek z ludźmi, z którymi nawet sami porządni Żydzi stykać się nie chcieli (Samarytanka, trędowaci, celnicy). A papież Franciszek z jego apelami dotyczącymi pomocy uchodźcom i coraz bardziej wyrazistymi gestami – w tym obmyciem nóg uchodźcom czy przywiezieniem ich z podróży apostolskiej do Rzymu (3 rodziny, w tym 2 muzułmańskie! skandal!)?

Więc skąd pomysł, aby propagatorów takich poglądów i dumnych nacjonalistów zapraszać jako grupę z konkretnymi, bałwochwalczymi poglądami do przestrzeni liturgii i modlitwy?  Nie wiem i nie rozumiem. To nie jest przestrzeń ani dla narodowców, ani dla protestujących feministek – ani na jakiekolwiek tego rodzaju akcje. Jak niektórzy starsi trafnie zauważają: nawet za komuny służby, poza podsłuchiwaniem i nagrywaniem, nie posuwały się do prowokacji w przestrzeni sacrum, jak to było z feministkami w ostatnich dniach, i  Natomiast jedno wiem – z boku trudno nie interpretować powyższego wydarzenia jako wyrazu poparcia Kościoła w Polsce dla takich postaw i poglądów. A w kontekście tego, o czym piszę poniżej (opieszałość w reakcji zwierzchników Kościoła), obawiam się, że całość sytuacji wynika po prostu z faktycznego poparcia takich postaw przez pewną część duchownych – z czego dość mało przekonująco się następnie, w przypadku afery jak opisywana, wycofują (podobnie było z działalnością ks. Międlara we Wrocławiu, gdzie przy pożegnaniu przełożony wyrażał się o nim w samych superlatywach – czyli pewnie tak jego kuriozalną działalność odbierał).

Po 2 dniach pojawił się komunikat kurii białostockiej:

Kuria Archidiecezjalna przeprasza wszystkich, którzy poczuli się dotknięci zachowaniem członków ONR w katedrze białostockiej w minioną sobotę 16 kwietnia 2016 r. Incydent wynikł z niedopatrzenia administracji parafialnej. Kuria zapewnia, iż Kościół białostocki jest apartyjny i jest mu obcy nacjonalizm.

ks. kan. dr Andrzej Dębski
Rzecznik Kurii
Białystok, 19.04.2016 r.

Mam uwierzyć, że silna grupa narodowców przypadkiem się skrzyknęła i przywiozła sobie do Białegostoku ks. Międlara, żeby im homilię wygłosił, a potem siłą (?) przejęła katedrę diecezjalną? Bo w innym wypadku, jak rozumieć owo niedopatrzenie administracji – i to nie byle pierwszej z brzegu parafii, ale kościoła będącego stolicą biskupa, w centrum diecezji? A w dodatku liturgii miał przewodniczyć miejscowy kapelan Policji. Strasznie dużo przypadków i niedopatrzeń w jednym miejscu.

Kościół instytucjonalny w Polsce – niestety, dopiero po 3 dniach i później – zdobył się na słowa „przepraszam” i, im dalej tym mocniejsze, potępienie takich spędów w kościołach i na liturgii: przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki, wypowiedział się także Prymas Polski abp Wojciech Polak, wreszcie cały Episkopat. Czy to wystarczy? Nie wiem – ale wygląda to na działanie wymuszone powszechnym, i w mojej ocenie bardzo zrozumiałym (mówię o osobach prawdziwie o Kościół zatroskanych, a nie atakujących Go zawsze dla zasady) oburzeniem całą sytuacją. Czy do takiego przeproszenia by doszło bez tego?

A przede wszystkim – co dalej, jeśli ów młody człowiek, ksiądz (co trzeba przyznać – mający dużo charyzmy, zapału,  ale strasznie błędnie spożytkowujący i ukierunkowujący to wszystko), się nie podporządkuje, albo ktoś inny będzie prowokował w podobny sposób gdzie indziej, w innym miejscu, na Mszy Świętej? Czego jeszcze mogą mu zakazać? Chyba już nic nie zostało, poza sięgnięciem do kar kanonicznych. To będzie sprawdzian dla Kościoła instytucjonalnego.

Jest też głos zgromadzenia księży misjonarzy:

Jako Wizytator Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Misjonarzy oświadczam, że w dniu 19 kwietnia b.r. ks. Jacek Międlar CM, otrzymał całkowity zakaz jakichkolwiek wystąpień publicznych oraz organizowania wszelkiego rodzaju zjazdów, spotkań i pielgrzymek, a także wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych. Jednocześnie stanowczo oświadczam, że nasze Zgromadzenie nie popierało i nie popiera wszelkiego rodzajów ruchów skrajnie nacjonalistycznych.

Ks. Kryspin Banko CM
Wizytator

Także wspomniany abp Gądecki w dniu 26 listopada 2015 r. z okazji 50. rocznicy ogłoszenia deklaracji „Nostra Aetate” (zresztą, w części odnosząc się do działalności narodowców i wystąpienia tego samego ks. Międlara w dniu 18 listopada 2015 r. we Wrocławiu) mówił:

Patriotyzm to uczucie, którym kochamy naszych bliskich, ale nie nienawidząc innych. Patriotyzm zdrowy i normalny to taki, w którym człowiek kocha swoją rodzinę, ale przenosi tę miłość szerzej. Nacjonalizm jest przeciwieństwem: kochaniem swoich, przy nienawiści do obcych. Ci ludzie powołują się na słowa „Bóg, honor, ojczyzna”, lżąc te hasła. W nacjonalizmie te słowa zamienione są w bluźnierstwo, bo obcego, z innej nacji, próbuje tratować jako niewolnika. To nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. (…) Pytamy, skąd się to bierze. Wydaje mi się, że z tego samego ducha, z jakiego wynikał nacjonalizm socjalistyczny. Z tego ducha, który nie ma w sobie nic chrześcijańskiego, dlatego, że gdy mówimy o odwoływaniu się do patriotyzmu, to musimy sobie jasno powiedzieć, że patriotyzm to jest to uczucie, w którym kochamy swoich bliskich, nie nienawidząc innych. (…) Nacjonalizm jest przeciwieństwem patriotyzmu.

Żeby było jasne – nie wnikam w nagłówki z mediów (przeróżnych), mniej lub bardziej obiektywnych, w to czy ktoś nazywa takie działanie profanacją, czy może w nieco łagodniejszy sposób. To są detale. To nie ma znaczenia – w przeciwieństwie do tego, że w kościele mają miejsce sytuacje takie właśnie, które w tej przestrzeni sacrum miejsca mieć nie powinny.

Na zakończenie – tło całości, szerzej nieco niż tylko z naszego polskiego podwórka. Wspomniana Msza Święta i marsz  w Białymstoku zostały zorganizowane dzień po tym, gdy papież Franciszek odwiedzał obóz Moria dla uchodźców na greckiej wyspie Lesbos i zaprosił dwunastu z nich do schronienia się w Watykanie. Trzy rodziny, które przyjął, wyznają islam. Trudno więc, ze smutkiem i goryczą, nie zgodzić się z ks. Andrzejem Dragułą:

Jak daleko jest z Białegostoku do Lesbos? Dzieli je odległość Ewangelii.

Co można zrobić, samemu, poza modlitwą za Jacka Międlara i jemu podobnych? Może chociażby wziąć udział w uroczystościach ludzi innych wyznań – na dniach obchodziliśmy kolejną rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. Jest wiele miejsca i sposobów, aby pokazać – przede wszystkim tym ludziom innych kultur – że Polska to nie tylko nacjonaliści i że papieży słucha się w tym kraju nie tylko, kiedy wspominają dzieciństwo i kremówki, ale także, kiedy mówią o sprawach trudnych, ważnych i samemu dają przykład działania w tej materii.

ps 1. Nie czuję się „dotknięty nowotworem”

ps 2. Źródło – wypowiedzi papieży nt. nacjonalizmu (zebrał deon.pl).

3 komentarze do “Specyficzne miłosierdzie”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *