Tak to już bywa, że czasami niepozorna, nie przyciągająca uwagi książka okazuje się być takim wielkim „wooow”. Tak właśnie było ze mną w przypadku tej właśnie książki Patryka Świątka, opowiadającej o jego tyle krótkiej, co niesamowitej podróży.
To nie jest opowieść o wędrówce po słynnych miejscach, sanktuariach, klasztorach – choć równocześnie to niewątpliwie historia drogi, na której w wyjątkowo konkretny i namacalny sposób działa Bóg. Nie chodzi tu o życie wiarą w sposób wygodny, jak to większość z nas ma możliwość – dach nad głową, dom, praca, pieniądze na życie i przyjemności, jakaś tam stabilizacja. To opowieść o tym, jak Bóg działa w sercach i życiach ludzi, których bardzo wielu nie chce widzieć, bo stanowią margines, są albo uzależnieni (alkohol, używki), albo niepełnosprawni (fizycznie, umysłowo), albo po prostu z jakiegoś powodu bezdomni, pozostawieni samym sobie.
Mali bracia Jezusa, po prostu żyjący między ludźmi, podejmujący pracę zawodową między nimi – taka pustynia wiary w zwykłym świecie (Patryk pisze m.in. o bracie Morrisie, którego książki już jakiś czas temu czytałem). Oraz odnoga żeńska tej samej wspólnoty – Małe siostry Jezusa. Ten sam charyzmat po prostu bycia w świecie i towarzyszenia ludziom w ich zwykłym życiu. Wspólnota Cenacolo – nazwę już kojarzyłem, włoska inicjatywa s. Elwiry, prostej zakonnicy bez wykształcenia, która pracowała w kuchni, po czym założyła wspólnotę pomagającą narkomanom wyjść z uzależnienia, o skuteczności oscylującej wokół 80%! (MONAR ma skuteczność na poziomie 5-15%) – dla mnie chyba najbardziej niesamowita część książki, mówiąca o tym, jaką walkę ci ludzie toczą, jak bardzo upadają i upadlają się, zanim trafiają do jednego z domów wspólnoty, i jak żmudna praca ich czeka później. A wszystko, całość funkcjonowania danego domu, nadzorowane… przez kapłana i starszych kolegów dłuższym stażu, i Najwyższego Terapeutę, czyli Boga, obecnego w każdym domu w Najświętszym Sakramencie; z urzekającą praktyką adoracji w środku sobotniej nocy – czyli wtedy, kiedy inni uzależnieni bardzo często narażeni są na używki na różnego rodzaju imprezach. Siostry Misjonarki Miłości, czyli zgromadzenie założone przez bł. Matkę Teresę z Kalkuty, i ich noclegownie – także działające w polskich realiach, przyjmujące pod swój dach, karmiące i pielęgnujące każdego, o ile tylko przyjdzie trzeźwy. Wspólnota, założonej przez Jeana Vanier Arki, czyli osób niepełnosprawnych, żyjących w jednym domu ze swoimi opiekunami. Ciekawa sprawa – wspólnota Dużego Domu, taka wspólnota dużych rodzin, żyjących w jednym domu. Wspólnota Barka, czyli chyba jedyna tego rodzaju inicjatywa kapelana więziennego, który założył najpierw jeden, potem jakby małą sieć domów pomagających do odnalezienia się w świecie przez osoby opuszczające zakłady karne po odbyciu kary. Stowarzyszenie Łanowa – grupa ludzi, żyjących i opiekujących się osobami niepełnosprawnymi, każdy możliwie jak najdłużej zajmując się tą samą osobą. Grupka kapucynów, żyjących dosłownie w małej wspólnocie w katowickich slumsach z bezdomnymi, ubogimi i potrzebującymi – w dramatycznie niskich (z wyboru) warunkach, nie mając praktycznie nic, a dzieląc się wszystkim, rozmawiając, przygotowując posiłki, odprawiając liturgię dla wszystkich tych, do których nikt nie chce iść.
Przejmujące historie ludzi, którzy z perspektywy czasu z trudem opowiadają o tym, jak w pewnym momencie popełnili błąd i zawaliło się ich, czasami pieczołowicie budowane, życie: dom, szczęście, rodzina, i jak w rezultacie zamykali się na wszystkich i wszystko. A potem tak po prostu wychodziło, że wyjściem z dramatu był a to alkohol, a to używki… Budzili się w pewnym momencie na dnie i tu znajdował ich Bóg, który prowadził ich do danej wspólnoty.Po ludzku stracili wszystko i jakby ukryli się przed światem, nie żyją na pokaz (chociaż pewnie wielu ludziom ich sposób życia mógłby otworzyć oczy na to, co naprawdę ważne), nie mają praktycznie własności bo wszystko jest wspólne i to im wystarcza.
Patryk użył pojęcia „jasne punkty na mapie Polski” w kontekście Kościoła – i chyba ma dużo racji.
W każdym przypadku autor bardzo umiejętnie łączy swoje obserwacje i zadziwienie normalnością, bezpośredniością ludzi, na których trafił, z opisywaniem bardzo pokręconych czasami historii życia tych, na których trafił na poszczególnych przystankach swojej podróży, ale zawsze kreśląc także pewien obraz swego rodzaju charyzmatu działania danego miejsca, do którego trafił, danej grupy. Co istotne, nie pisze z pozycji wygodnego zdystansowanego obserwatora, który przyszedł na kawkę i pogadankę – ale swoje obserwacje notuje podczas kilkudniowych, czasami dłuższych, pobytów w danej wspólnocie – kiedy po prostu żył z nimi, pracował jak każdy inny, a w wolnym czasie rozmawiał. Obserwował tych, którzy swoje życie oddali Bogu i Ten poprowadził ich właśnie do najbardziej zaniedbanych, doświadczonych, chorych na ciele i duszy, ludzi z marginesu tak społeczeństwa, jak i bardzo często Kościoła.
Patryk nie wziął w trasę żadnych pieniędzy (co pozwoliło mu uświadomić sobie, że całe dobro od Boga pochodzi i będzie umiał je przyjąć, jeśli Jemu zaufa) – podróżował autostopem, korzystał z życzliwości ludzkiej, zjechał całą Polskę; czasami głodny, czasami śpiący w namiocie w lesie, zdany wyłącznie na dobroć i Opatrzność Bożą, która go nie zawiodła, tak samo jak na każdym kroku – co podkreślali jego rozmówcy – działa w poszczególnych grupach i opisywanych wspólnotach (zazwyczaj bez źródła utrzymania – żyjących z tego, co dobrzy ludzie im ofiarują). To jest bardzo ważny aspekt jego podróży – przestawienia się z normalnej mentalności człowieka żyjącego w świecie na zasadzie: mam, zarabiam, kupuję, należy mi się, na podejście zupełnie inne: otwarcie na działanie Boga i poprowadzenie przez Niego w momencie, kiedy po ludzku nie ma się nic, nie można niczego żądać ani za nic zapłacić.
Zachęcam do sięgnięcia po „Dotknij Boga” Patryka Świątka. Ta książka jest po prostu niesamowita. Przy okazji – wydawnictwo Znak ostatnio dla swoich klientów miewa bardzo ciekawe przeceny i oferty pakietów książkowych, z rabatami do 50% 🙂
Przy okazji – dzięki tej książce można znaleźć sposób na dobre spożytkowanie swoich środków finansowych – jeśli zastanawiasz się, jakie dzieło Kościoła wesprzeć (jednorazowo, albo może wspomagać stale?), to daje ona bardzo dobre przykłady wspólnot, które tego wsparcia na pewni potrzebują i otrzymane środki spożytkują w Boży sposób.
foto wydawnictwo Znak