Pozwólmy Bogu być Bogiem

Najlepsze myśli z wywiadu pt. „Ile mogę Mu dać”, który Katarzyna Kolska i Roman Bielecki OP przeprowadzili z Michałem Zioło OCSO d0 styczniowego (01/2019) „W drodze”. Przeczytany pewnie na początku lutego gdzieś po drodze, wróciłem do niego potem (nie zdarza mi się to – za dużo lektur), i od tamtej pory chciałem się nim podzielić.

– A nie można czcić Boga bez modlitwy?

– Czcimy Go całym sobą. Naszym ciałem, ruchem, pisaniem, czytaniem, pracą fizyczną, Wszystko jest na chwałę Boga, ponieważ jesteśmy Jego stworzeniami. Jeśli wykonuejemy – powiedziałbym metaforycznie – to, co należy do naszej pracy, naszego powołania, nawet jeśłi o tym nie wiemy, to oddajemy cześć Bogu. Tak jak to robią nieświadomie zwierzęta, rzewa, rośliny.

*

– To jest jakaś poezja.

– Bo to jest poezja. Modlitwa jest poezją. Nie ma w tm żadnej sprzeczności. Modlitwa to bycie tym, kim się jest. Bez udawania. 

*

– Walka źle się kojarzy.

– Trudno. My jesteśmy bardzo niecierpliwi, chcielibyśmy mieć natychmiast efekty. I to nam najbardziej przeszkadza. Modlimy się i mówimy: ale to modlitwa nie odnosi żadnego skutku. O czym to świadczy? O tym, że pod tym wszystkim kryje się nasza niewiara. Znamy to także z Biblii.

*

– Jakie jest w takim razie przesłanie sceny z Naamanem? Że to jest takie proste?

– Nie. Że nie wierzymy i że potrzebujemy jakiegoś ekstrakultu, żeby skutek tej modlitwy był widzialny. Generał chciał narzucić swoje warunki. I my robimy podobnie podczas modlitwy, dyktujemy Panu Bogu, co On ma robić. Tymczasem modlitwa zakłada, że pozwalamy Bogu być Bogiem. On jest od nas kompletnie niezależny, ale skuteczny. Mówimy często, że Bóg nie wysłuchuje tak, jak chcemy, co jest nieprawdą. Czasami wysłuchuje tak, jak chcemy, ale wtedy, kiedy jest naprawdę wolny, kiedy nie jest skrępowany naszą prośbą. My się modlimy, ale wątpimy w skuteczność tej modlitwy, ponieważ wydaje się nam ona zbyt łatwa. Aż wreszcie zwątpienie przekształca się w niewiarę.

*

Myślę, że wszelkie traktaty o modlitwie czy wszelkiego rodzaju rozważania i pytania o modlitwę trzeba zacząć od Pana Boga. I zapytać siebie samego, czy mam taką potrzebę, żeby Bóg był na pierwszym miejscu w moim życiu. 

*

– Czy tą formułą może być na przykład: Jezu, ufam Tobie?

– To jest właśnie formuła. Coś dla Pana Boga, tak żeby dobrze rozpocząć dzień. Stawianie Go na pierwszym miejscu brzmi szlachetnie i abstrakcyjnie, ale łatwo możemy sprowadzić to do parteru. Chodzi np. o poprzedzanie krótką modlitwą każdej czynności, np. przed wejściem do pokoju szefa czy po wyjściu, gdy się czujemy podle, przed ważnym spotkaniem podróżą, podjęciem decyzji, posiłkiem. To jest oddawanie Panu Bogu tego, czym żyję. Zawsze mówię ludziom tak: zacznijcie, a zobaczycie, jakie to przynosi owoce. Modlitwa musi stać się odruchem bezwarunkowym. Czekanie, aż mi się zachce, jest bardzo złe. Nie mam casu, jednak dzień musi być preplatany krótkimi, ale intensywnymi spotkaniami z Panem Bogiem. Inaczej się nie da.

*

Duszpasterstwo powinno nas przygotować do życia w samotności, do tzw. pustyni w mieście. Bo przecież założenie rodziny i wychowywanie dzieci jest czasochłonne. Nie możemy być we wspólnocie. To jest dobry moment, żeby wreszcie zacząć praktykować coś po swojemu.

*

– Chodzimy na msze dla dzieci, słuchamy kazań dla dzieci, biegamy po kościele za dziećmi.

– Dlatego, że mamy dzieci. I na to nie ma żadnego lekarstwa. I broń Boże, niech nikt nie wynajduje żadnego lekarstwa. To jest właśnie ten czas, kiedy modlimy się z dziećmi. I chociaż wiem, że to jest poniżej mojego poziomu i mam dosyć tych wszystkich bajeczek, blad, żarcików, ale to są moje dzieci i jestem zobowiązany je wychować. (…) To jest ofiara z mojego życia.

– A moja wiara i modkutwa nie stają się przez to infantylne?

– Myślę, że nie. Skoro człowiek ma dosyć mszy dla dzieci, to znaczy, że nie. Gorzej by było, gdyby uważał mszę dla dzieci za szczyt rozwoju intelektualnego i religijnego. Ale jeśli jest ból, że to nie to, czego ja oczekuję, to znak ambicji, pewnego zaproszenia wyżej. Ale nie dzisiaj. 

*

– Dochodzimy do tego: nieustannie się módlcie?

– Tak. Nieustanna modliwa jest nieustannym pozostawaniem w obecności Boga. Stajemy się wreszcie dzieckiem i gdy już jest naprawdę ogromna miłość, to wtedy słowa w pewnym sensie zanikają.

*** 

Dlaczego to cytuję? Bo to sprawy ważne, a zarazem – jak się okazuje – dość proste do osiągnięcia, co sugeruje o. Zioło. Zwracam na to uwagę również dlatego, że z radością zaczynam widzieć pierwsze nieśmiałe owoce prób kierowania się tymi radami – tzn. zwracania się do Pana Boga w ciągu dnia, w różnych momentach pracy czy innej aktywności. Tak, mam wrażenie, że On jest, słucha, działa. I powstaje taki – oczywiście, z mojej strony, dość niedoskonały, kulawy, prosty do bólu, ale jednak dialog.

Tradycyjnie, polecam sam miesięcznik dominikański „W drodze”. Czytam, prenumeruję od pewnego czasu. Ważne sprawy, ciekawe tematy. Nie mam żadnego interesu w reklamowaniu – poza tym, że warto czytać sensowne pisma, a przy okazji ich wesprzeć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *