Dzisiaj obchodzimy – od kilku lat dzień ustawowo wolny od pracy – uroczystość Objawienia Pańskiego, czy dzień, którego nazwa statystycznemu polskiemu katolikowi pewnie nie mówi nic, w przeciwieństwie do potocznej: Trzech Króli. Tyle, że oni to tak naprawdę nie wiadomo, czy byli królami, magami, czarownikami, a także nie jest pewne, czy właściwie było ich trzech (tym bardziej co do ich imion – żadne KMB, jak to wielu na drzwiach dzielnie wypisuje). Istotne jest to, że ich wiara i poszukiwanie prawdy kazały im przejść pewnie bardzo duży kawał ówcześnie znanego świata – po to, aby oddać pokłon narodzonej Maleńkiej Miłości.
Niedawno sięgnąłem po bardzo fajną w całości, acz trudną na początku, książeczkę dość niewielką pt „Tischner czyta Katechizm” czyli rozmowy śp. x Józefa Tischnera z (o!) Jackiem Żakowskim na temat Katechizmu Kościoła Katolickiego, obecnego (a u schyłku lat 90. XX wieku, kiedy książka powstawała, nowo ogłoszonego przez św. Jana Pawła II). I w tejże książeczce wpadła mi w oko taka ciekawa myśl, odnośnie objawienia właśnie:
Do prawdy dochodzi się wspólnie. W dialogu – tylko w dialogu. Więc byśmy się nie pomylili, musimy słuchać tych, którzy mają inne zdanie, jednocześnie czytając objawienie. Nie ma dla człowieka żadnej innej drogi, niż patrzyć w przeszłość, znać przeszłość, czytać objawienie, mieć nadzieję jutra i prowadzić dialog z tym światem, który nas otacza, słuchając nie tylko zwolenników, ale przede wszystkim naszych przeciwników.
– Na czym polega dziejowość? Jaki jest klucz do logiki historii?
– Umieć wybrać przyszłość ze względu na nadzieję przyszłości. Masz przeszłość – ogromne wspomnienie kilku tysięcy lat – i masz nadzieję. Jak powinieneś sobie z tym poradzić? Nie marnować tego, co było w przeszłości, nie przekreślać wcześniejszych osiągnięć, dla przyszłości. To jest cała tajemnica tradycji i obecności Kościoła w tym katechiźmie.
Przychodzi taki moment, w którym musi paść słowo: „No, powiedz” – czyli objaw. Mnie się wydaje, że zamiast „objawienie” możemy użyć słowa „zwierzenie”. Bóg się zwierza. Te wszystkie księgi, oba Testamenty, to wielka historia pięknych boskich zwierzeń. Bóg nam się zwierza. (Tischner czyta Katechizm, wyd. Znak, s. 65-66 i 80)
Pierwszy cytat to piękne podkreślenie tego, o czym i dzisiaj mówi papież Franciszek – że Kościół się nie może zapatrzeć sam w siebie i istnieć dla samego istnienia, będąc w sprzeciwie z założenia wobec wszystkiego, co poza kościołem (kruchtą). Objawienie zobowiązuje do poszukiwania dialogu i porozumienia (zaznaczam: nie bezmyślnego przytakiwania i dostosowywania się za wszelką cenę) z ludźmi, którzy myślą inaczej. Drugi cytat – Kościół się zmienia, aby w dzisiejszych czasach także w sposób zrozumiały dla ludzika XXI wieku pokazać, że Bóg jest i kocha oraz pragnie szczęścia człowieka, stąd pewne rzeczy ulegają zmianie (co nie każdemu jest w smak), ale równocześnie Kościół pozostaje wierny Tradycji w tym, co najistotniejsze.
I wreszcie trzeci cytat – piękna myśl, że Bóg w całym Piśmie Świętym… to się właściwie człowiekowi zwierza, w sumie jak Przyjaciel. Opowiada, kim On sam jest, mówi o sobie i o nas, po to abyśmy z Nim zmierzali drogą ku szczęściu, nie tylko jako odległemu zbawieniu, ale byciu spełnionym i szczęśliwym już tutaj i dzisiaj. Bóg zwierza się, żeby pokazać, z jak wielu pokręconych ludzkich dróg uczynił piękne obrazy.
A do poczytania rzeczonej książeczki (dostępna nadal u wydawcy) zachęcam – niewielka, początek dla mnie nieco nużący, ale warto było go przetrwać w kontekście dalszych zapisów rozmów.