Rozpal
Jezus mówił ludowi: Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod
korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku?
Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do
słuchania, niechaj słucha. I mówił im: Uważajcie na to, czego
słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze
wam dołożą. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i
tego, co ma. (Mk 4,21-25)
Światełko św. Jana Bosco, założyciela zgromadzenia księży salezjanów i sióstr salezjanek, apostołów młodzieży – dzisiaj wspomnienie liturgiczne tego wybitnego apostoła XIX w. Ciekawe, w liceum miałem w klasie kolegę – również Jasia Bosco, choć na tym chyba podobieństwa między obydwoma się kończą…
Święty Jan B. był niesamowity przez to, że podjął się pracy właśnie w bardzo potrzebującym jego sił, pomysłowości i zapału środowisku, które niewątpliwie potrafiło okazać wdzięczność – w zaniedbanej młodzieży. Temu dziełu poświęcił się w całości, całe swoje życie – a dzieło rozrasta się także dzisiaj, szczególnie na misjach. Dlaczego? Bo założyciel nie był egoistą – odnalezione w sercu Boże światło było dla niego tak cenne, że nie chciał go schować pod korcem lub łóżkiem, ale za wszelką cenę chciał się nim dzielić, pozwalając Bogu stanąć na świeczniku serc ludzi, których do Niego prowadził ks. Jan. Rozpal w sobie to, co masz najpiękniejsze, i niech cię to całego spala.
Zresztą, takie ukrywanie tak nic by nie dało na dłuższą metę. Ilu jest nieszczęśników, którzy przez całe życie odgrywają najbardziej nawet misterne role, kreują wymyślne postaci, starają się być na topie, trendy, zauważalni – a w głębi serca pozostają naprawdę nieszczęśliwymi i zagubionymi ludźmi, to pół biedy, albo okazują się być aktorami po prostu sami nie wierzącymi w odgrywane nieraz latami role. Nie warto – wszystko wyjdzie na jaw. Angażować siły warto tylko w to, co dobre, piękne, słuszne, Boże.
Kto ma, kto nie ma… Dzisiaj na ulicy znowu zaczepił mnie jakiś biedak. Fakt, trącało alkoholem. Nawet nie rozumiałem, o co prosił – czy o jedzenie czy o pieniądze. Odmówiłem. Pisałem już kiedyś, jak ze 2-3 razy dałem pieniądze, a potem widziałem, jak delikwent idzie do monopolowego… I coś we mnie pękło. Jak widzę takich nieszczęśników to czasami serce się kraje, że by człowiek oddał i 100 zł takiemu, bo on bardziej potrzebuje. I co z tego? Żeby poszedł i kilka win albo kratę piwa kupił, albo na porcję czegoś do wciągania miał? Nie wiem, ale wydaje mi się, że to nie jest pomoc – chyba że w tym, aby tacy ludzie szybciej odeszli z tego świata z powodu swoich chorób – nałogów. Choć w żaden sposób to nie sprawia, że mniej boli, jak człowiek widzi takich ludzi.
Bóg robi to samo. S. Małgorzata Chmielewska i Wspólnota Chleb Życia
Jej brązowy habit i białą chustkę na głowie znają wszyscy. Tak samo jak wysoką, szczupłą sylwetkę i ostry głos. Przyznaje, że robiła w życiu wiele rzeczy. Była nauczycielką, sprzątaczką w męskim klasztorze, pracowała z niewidomymi, odwiedzała kobiety w więzieniu, czasem zabierała do siebie na przepustki. Od wielu lat mieszka z bezdomnymi, alkoholikami, samotnymi matkami i recydywistami po długich wyrokach. Dla niektórych jest źródłem zgorszenia, bo ma dzieci, niekiedy zaklnie jak szewc, bo kurzy papierosa za papierosem. Ci jednak należą do nielicznych. Dla większości jest postacią charyzmatyczną. Każdy, kto choć raz ją spotkał, twierdzi, że nigdy jej nie zapomni.
Generał w habicie to nie tylko opowieść o Małgorzacie Chmielewskiej i jej najbliższych. Przede wszystkim to historie ludzi, z którymi żyje na co dzień, tych, którym po ludzku się nie powiodło.
Małgorzata Chmielewska (ur. 1 stycznia 1951 w Poznaniu) – przełożona Wspólnoty „Chleb Życia”. W dzieciństwie rodzice nie dbali o jej wychowanie religijne. Po ukończeniu nauki w szkole średniej rozpoczęła studia biologiczne na Uniwersytecie Warszawskim. Dopiero po ich zakończeniu zwróciła uwagę na katolicyzm. Początkowo myślała o wstąpieniu do zakonu benedyktynek, następnie do małych sióstr Karola de Foucauld. Pracowała jako katechetka z niewidomymi dziećmi w Laskach i w duszpasterstwie niewidomych u ks. Stanisława Hoinki na ul. Piwnej w Warszawie. Organizowała także pomoc dla kobiet z więzienia przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. W 1990 wstąpiła do wspólnoty „Chleb Życia” w Bulowicach koło Kęt, śluby wieczyste złożyła we Francji w 1998 roku. Obecnie prowadzi domy dla bezdomnych, chorych, samotnych matek oraz noclegownie dla kobiet i mężczyzn. Kobieta Roku 1996 ma czworo adoptowanych dzieci.
Nie umoralniam nigdy. Zastanawiam się, jak im pomóc.
Miłosierdzie potrzebuje wyobraźni.
Tych, którzy przychodzą po pomoc, nazywa prorokami. – To Chrystus ich do nas przysyła i sprawdza, czy widzimy Go w drugim człowieku – tak uważa.Nie ma pojęcia „mam dość swojej biedy”. Biedak może zawsze pomóc drugiemu biedakowi, który jest w jeszcze gorszej sytuacji.
Żebym mogła z czystym sumieniem zjeść obiad i spokojnie położyć się spać, muszę mieć pewność, że zrobiłam wszystko, żeby inni też mogli spać i jeść.
Nie stać nas było na wszystko, ale niedobrze, gdy na wszystko stać. Człowiek wychowywany bez ograniczeń nigdy nie zrozumie, że w życiu są ograniczenia.
Zaczęłam rozumieć, że Kościół to coś więcej niż moja parafia.
Nie można zrywać więzów z ludźmi, za których jesteśmy odpowiedzialni. Miłość to wierność.
Gdy człowiek przestaje szukać – to jest koniec życia. Mam nadzieję, że Pan Bóg nie raz mnie jeszcze w życiu zaskoczy.
Chrystus prowadzi nas, wskazuje drogę, i pyta – co ty na to? Trzeba mieć tylko odwagę i wyruszyć.
Miłość zakłada poszanowanie wolności drugiego człowieka. Jeśli czyjś wybór jest zły – pozostaje nam czekać, aż ten ktoś to zrozumie i wróci. Bóg robi to samo.
Nie wystarczy komuś dać talerz zupy, ale trzeba z nim być.
– Skąd u bezdomnych powołanie do kontemplacji?Andrzej, który z Agnieszką prowadzi dom na Potrzebnej, tłumaczy: Przecież ci ludzie potrafią godzinami siedzieć na dworcu i patrzeć przed siebie. Wystarczy tylko ukierunkować ich wzrok na Chrystusa.
Nie można pomagać Bogu przez potyczki z innymi. Można komuś pokazać grzech, ale nie można go niszczyć.
[x Jacek, mieszka i pracuje w jednym z domów wspólnoty]– Nie możemy się wynosić ponad nich. Oni potrzebują kromki chleba i okazywania solidarności, a nie naszego wywyższania się.Zapalił papierosa, mówi dalej:– Może my nie jesteśmy wcale od nich lepsi, tylko otrzymaliśmy więcej talentów – powiada. – A może jesteśmy słabsi, a oni silniejsi? I dlatego oni dostali większy krzyż, bo go udźwigną, a my byśmy nie podołali?
[s. Małgorzata] Idzie tam [do kaplicy] zawsze, gdy musi podjąć trudną decyzję. Klęka przed Najświętszym Sakramentem i szuka odpowiedzi.– Bez Eucharystii zajdziemy tylko w ludzkie relacje ze sobą i albo będziemy do siebie przywiązani, albo nieprzywiązani – mówi. – A to byłaby katastrofa.
To my jesteśmy niecierpliwi. Szczególnie w stosunku do innych. Bóg czeka czasami wiele lat. I przez te wszystkie lata idzie krok przed człowiekiem, przecierając szlak. On nigdy nie traci co do nas nadziei.
- witryny Wspólnoty Chleb Życia i Fundacji Domy Wspólnoty Chleb Życia – kto może, niech nie waha się ich wesprzeć
- bloga s. Małgorzaty Chmielewskiej – bo to naprawdę skarbnica pięknych myśli i spostrzeżeń, i to bazujących na jej własnym doświadczeniu z tymi opuszczonymi, którym posługuje
Żeby dobrze mierzyć i dać się dobrze zmierzyć
Jezus powiedział do swoich uczniów: Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w jeden policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie! Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać. Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie. (Łk 6,27-38)