Sytuacja wygląda dość ciekawie – żeby nie powiedzieć, niezręcznie, czego hierarchia jakby nie dostrzega. Ja rozumiem, pewne naleciałości, przyzwyczajenie, przywiązanie i tego rodzaju kwestie. Ale zapraszać na spotkanie z osobą, o której w zaproszeniu się ani słowem nie wspomina?
Chodzi mi mianowicie o „Zaproszenie do udziału w Światowych Dniach Młodzieży skierowane przez biskupów do polskiej młodzieży”. Krótki tekst, który – jak wynika z dopisku – miał być czytany w kościołach wzdłuż i wszerz Polski; z pewną ironią i dozą satysfakcji odnotowałem na pewnym portalu społecznościowym, iż faktycznie w wielu miejscach proboszczowie się wyłamali – także w mojej parafii.
Naprawdę, nie jest złą wolą postawienie tezy – hmm, albo ci nasi polscy duchowny Ojca Świętego Franciszka po prostu nie lubią (w co jestem skłonny uwierzyć, bo wiele razy nie w smak im postępuje – i dobrze!), albo po prostu „się nie przyjął”, albo to jakieś właśnie przyzwyczajenie.
Tyle, że to żadne usprawiedliwienie. Skoro z założenia Światowe Dni Młodzieży mają być eventem, który gromadzi młodych na spotkaniu z papieżem – to dość dziwne wydaje się, że autorzy listu jakoś „zapomnieli” i o obecnym papieżu Franciszku, i o jego poprzedniku Benedykcie XVI (ha! Niemiec, i wszystko jasne…). Co ciekawe, zabrakło też miejsca (woli?) na przytoczenie jakichkolwiek słów obecnego pontifexa. Czy Franciszek naprawdę nie powiedział do młodych nic wartego przytoczenia w takim kontekście, skoro tekst miał z założenia być czytany w całym kraju? Znalazło się miejsce na Naród, jest wspomnienie 1050-lecia Chrztu Polski; ba, o Janie Pawle II jest mowa aż 3 (trzy) razy. „Ojciec Święty Jan Paweł II, mówił, że (…)”, „(…) wyrazem naszego szacunku i wdzięczności wobec Ojca Świętego Jana Pawła II (…)”, „do wszystkich kierujemy słowa Św. Jana Pawła II, który mówił (…)”. Nawet ślepy zauważy, hmm, duże nasycenie nawiązaniem do papieża z Polski – szczególnie mając na uwadze rozmiar całości: 3 cytaty w 6 krótkich akapitach całego tekstu.
Specjalnie bym się nie zdziwił, gdyby ktoś ze słuchaczy owego zaproszenia – po takiej jego treści – nie pofatygował się do księdza z pytaniem, czy aby na pewno ten Franciszek, którego tak dzielnie przemilczano, pojawi się w tym Krakowie?
Tak czy inaczej – jeśli ktoś by wskazywał w tym zakresie na niedopatrzenie, przeoczenie (w co ja akurat bynajmniej nie wierzę – ale jeśli jednak, to tym gorzej o autorze świadczy), to jest to po pierwsze mało kulturalne, po drugie po prostu źle o nas świadczy. To, o czym Franciszek mówi, na co zwraca uwagę, jak stawia akcenty, może się nie podobać i wielu się nie podoba – czy jednak przy takiej okazji trzeba okazywać swego rodzaju dość widoczny afront? Ja wiem, że Jan Paweł, że Polak, że tradycja, że nasz papież itp. – ale bez przesady. Ten tekst to karykatura. Podobnie jak sygnalizowana – podobna – sytuacja, iż Kraków z przyległościami ma być na imprezę obwieszony w całości różnymi materiałami, gdzie poza logo ŚDM królować ma papież Wojtyła.
My się wielu rzeczy boimy i to trochę (a może nawet bardzo?) wychodzi tak, że w imię tak dziwnie rozumianego „bezpieczeństwa” wolimy do oporu powtarzać to, co sprawdzone, bezpieczne, „swoje” (np. kremówki, Wadowice, tu się wszystko zaczęło, nie lękajcie się itp.). Franciszek nam do takiej polskiej – specyficznej, nie da się ukryć, pobożności po prostu nie pasuje, nie leży – tym bardziej, kiedy raz po raz nie tylko jak Jan Paweł II mówi, żeby się nie lękać, ale wskazuje bardzo precyzyjnie, czego człowiek dzisiaj bać się nie powinien; o, zgrozo, takich uchodźców na przykład! Wzywa do prawdziwie wolnego przeżywania wiary, bez skrępowania, konwenansów. Jest bezpośredni do bólu i mówi rzeczy niepopularne – na tle których choćby polscy duchowni (także biskupi) wyglądają dość dziwnie ze swoimi niektórymi poglądami. Choćby w kwestii przykrej po ostatnich wyborach niejako amnezji i tendencji do zbytniego zbliżania z akurat rządzącą partią (pomijając poglądy); jakby wszyscy zapomnieli, że już nie raz i dwa razy to nie wyszło, w dłuższej perspektywie wychodziło Kościołowi bokiem. Nic dziwnego, że to nieco uwiera.
I na tle tego wszystkiego – jak to świetnie określił o. Maciej Biskup – upada mit „Polska zawsze z papieżem”. Zawsze – ok, dopóki to był nasz, „swój”, kiedy pasował do tego polskiego charakteru, naszego przeżywania wiary. Przy Benedykcie było już trudniej – no bo jak to, jeszcze Niemiec… A przy Franciszku? Dochodziło do – paranoidalnych w mojej ocenie nieco – wysnuwanych teorii o kwestionowaniu prawidłowości jego wyboru (co za Antonio Soccim podchwycili co niektórzy polscy publicyści). Nie umiemy przełknąć, że Duch Święty w 2013 r. znowu wszystkich Bergogliem zaskoczył, i to wcale nie znaczny, że ten papież jest „zły”.
Tym bardziej, że na powyższą kwestię zwróciłem uwagę bynajmniej nie tylko ja sam.
Dobrze, że sam Franciszek z całą pewnością, że się tym nie przejmie 🙂 Ale niesmak pozostaje.
Jestem natomiast dziwnie spokojny, że niektórzy publicyści i komentatorzy po ŚDM uniosą się jeszcze „świętym oburzeniem”, albo przynajmniej dadzą odczuć lekki posmak niezadowolenia. Nie, nie tą sytuacją – czymś zupełnie innym. Tym, że papież nie przyjedzie do nas na „wielką imprezę”, „kato-party”, tylko aby mówić o Jezusie, przypomnieć o sprawach najważniejszych, zachęcić do odwagi w wierze, do odwagi i braku głupich uprzedzeń choćby wobec uchodźców (którym my pomagać nie umiemy i nie chcemy albo się bopimy, a pomagają im, paradoksalnie, inni ubodzy, często mający prawie nic). Nie będzie raczej poklepywania po głowie, „good job” i wystawiania laurek Polsce katolickiej – tylko wezwanie do większego zaangażowania, większej otwartości i radykalizmu wiary. Tak, to będzie świętowanie wiary, i jedyne co może nie wyjść to wtedy, jeśli my papieża nie będziemy chcieli posłuchać.
Naprawdę? O matko, no to bardzo słabo. Nie, takich listów nie pisze się na kolanie, żeby można było kogokolwiek „przypadkowo” pominąć. To niemożliwe. Ciężki kawałek chleba ma Franciszek z tym naszym duchowieństwem. Mam nadzieję, że w czasie ŚDM nie wyrządzą mu celowo żadnej przykrości.. 🙁
Tekst trochę ewoluował – dopisałem nieco.
Niestety, tak to wygląda. Dobrze, że papież się nie przejmie 🙂