Wieczorem w dniu Zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. (J 20,19-23)
Nie pisałem półtora miesiąca. Przeleciał właściwie cały okres Wielkanocny w liturgii, w niedzielę świętowaliśmy Zesłanie Ducha Świętego.
Bez Ducha Świętego Bóg jest daleki, Chrystus jest przeszłością, Ewangelia martwą literą, Kościół tylko organizacją, władza panowaniem, posłannictwo propagandą, kult przywoływaniem wspomnień, a postępowanie po chrześcijańsku moralnością niewolników. Lecz w nim: Kosmos jest wywyższony, i wzdycha rodząc Królestwo, Chrystus zmartwychwstały jest w nim obecny, Ewangelia jest siłą życia, Kościół znakiem komunii z Trójcą Świętą, władza służbą, która wyzwala, Posłannictwo Zesłaniem Ducha Świętego, liturgia wspomnieniem i przewidywaniem, a postępowanie człowieka jest przebóstwione.
To słowa, które padły w 1968 r. podczas Zgromadzenia Ogólnego Ekumenicznej Rady Kościołów w Upsali, a wypowiedział je prawosławny metropolita Ignacy z Lattaki w Syrii (1921-2012), późniejszy patriarach Antiochii i całego Wschodu. Przypomniał je na swoim Fb o. Maciej Biskup OP, choć bez podania dokładnego autora. Kościół bez Ducha Świętego nie ma sensu, i tyle.
To słowa niedzielnej Ewangelii, które tchną dla nas wszystkich – można powiedzieć, im bardziej niedowiarków, tym lepiej – niesamowitą nadzieją. Tak, jak oni pouciekali i zamknęli się, zabarykadowali w wieczerniku ze strachu przed Żydami, tak samo my bardzo często jesteśmy pełni strachu i obaw: zdrowie, rodzina, dom, praca, zobowiązania. Wątpliwości takie czy inne. Po ludzku trafiamy w ścianę, w miejsce bez wyjścia, bez perspektywy. Skoro do nich wtedy przyszedł Jezus i do dzisiaj to wspominamy – myślisz, że pozostawi nas samym sobie?
Pięćdziesiątnia. 50 dni. Właśnie uświadomiłem sobie, że od mojego ostatniego tekstu upłynęło dokładnie tyle dni. Czy to przypadek?
Czy te 50 dni to jest dużo czy mało? Kwestia względna. Perspektywa na tyle odległa w jakiś sposób, że można na pewne sprawy spojrzeć z dystansu. Apostołowie przez 50 dni od wydarzeń Triduum Paschalnego zdążyli już zapomnieć, czego ich Jezus uczył przez 3 lata. A jednak – wstali, otworzyli drzwi, ruszyli aby głosić, zapoczątkowali miesję, która trwa w Kościele do dzisiaj. Nie: ot tak. Z powodu Ducha Świętego. Na Jego skrzydłach. Ochrzczeni ogniem Ducha Świętego.
To już nie była mniej lub bardziej realna obietnica, proroctwo zapisane na zakurzonych pergaminach, wiara w coś, czego sobie nie wyobrażali. Bóg – po Zmartwychwstaniu Jezusa, po tym, jak On chodził z nimi, po Jego Wniebowstąpienia – zaskoczył po raz kolejny. Pomimo tego, że – można powiedzieć – dali ciała, bo uciekli i nie było ich pod krzyżem, Bóg pokazał: na dar Ducha Świętego nie trzeba zapracować, zarobić, zasłużyć. Bo On, Duch, jest pomiędzy nami i nie tylko pod, kiczowatym czasami, wizerunkiem gołębia – przenika wszystko, każdego z nas. Otwóz oczy, rozejrzyj się.
Bardzo ciekawie autor natchniony kończy opis Pięćdziesiątnicy, który zawarto w Dziejach Apostolskich: „Zdumiewali się wszyscy i nie wiedzieli, co myśleć: «Co ma znaczyć?» – mówili jeden do drugiego. «Upili się młodym winem» – drwili inni” (Dz 2, 12). Uczniowie wyszli i do ludzi naprawdę wielu nacji mówili w ich własnych językach – a czy ci od razu im uwierzyli? Nie, pukali się w czoła i myśleli, że popili sobie. Ale coś w tym jest. Inni ludzie zwracali na nich uwagę właśnie dlatego, że byli – jakkolwiek to zabrzmi – dosłownie pijani Bogiem. W pozytywnym sensie – ludzie widzieli działanie Boga przez Ducha Świętego w ich słowach, gestach, w ich zachowaniu. Szli i dawali świadectwo, przełamywali stereotypy, nie patrząc na nich. Udało ci się kiedyś tak?
Pan Bóg działa na naprawdę niezliczoną ilość sposobów – pewnie każdy jakoś tam na swojej skórze tego doświadczył. On jest tak samo różnorodny, jak te dary, które w Duchu Świętym nam rozdaje. Mądrość, rozum, rada, męstwo, umiejętność, bojaźń Pańska, pobożność – tak uczy Kościół. Korzystajmy z tych darów, nie bójmy się ich – tak, one są także dla mnie. Bardzo obrazkowo zakończył niedzielną Mszę Świętą ksiądz w naszej parafii: podczas Mszy dla dzieci dary Ducha symbolizowało 7 czerwonych świeczek-lampionów na ołtarzu. Oczywiście, w kościele przeciąg, więc pogasły wszystkie – poza jedną. Zostawiam cię z myślą tego księdza: „O, widzicie, wszystkie prawie pogasły, ale jedna świeci. Niech i w naszym życiu będzie tak, żebyśmy chociaż po jednym z tych darów Ducha Świętego umieli skorzystać„.
>>>
Kilka myśl, a raczej może bezmyśli, wklepałem na Facebooku tutaj. Ot, takie moje może „gorzkie żale”, nie wiem. To było 06 maja, w międzyczasie przysłowiowym do dzisiaj w tej samej sferze nie udało mi się kolejny raz. Staram się wierzyć, że te doświadczenia do czegoś prowadzą i mają sens, którego ja nie widzę – ale ufam, że Bóg mnie w jakimś celu i w jakimś kierunku prowadzi. Gdyby mi się udało w tej sferze zawodowej, naprawdę wiele by to zmieniło i właściwie mógłbym mówić o stabilnej posadzie, naprawdę dobrej. Cóż, czas pokaże. Żeby nie było wątpliwości – nie o ambicję tu chodzi, ale poprawę sytuacji rodziny, perspektywę (wynagrodzenie, dodam, żadne pięciocyfrowe).
Skąd ta przerwa? Tak, małe załamanie na pewno – wiary w siebie, we własne możliwości, w sens próbowania i walki… Nie, żadna sfera duchowa – choć, nie ukrywam, odbija się to także w tej płaszczyźnie. Wierzę, ale nie rozumiem, czemu mi nie idzie. Układam to sobie powoli w głowie, równocześnie gdzieś tam z tyłu głowy mając świadomość, że kolejna okazja pewnie pojawi się na horyzoncie. Staram się modlić, ale jest ciężko.
Nie piszę tego po to, aby się żalić – ale żeby pokazać, że nie potrzeba tragedii, wypadku, śmierci czy innego wielkiego dramatu, aby człowiek zwątpił. „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy” (Łk 17, 6a)… Jesteśmy słabi i to, że moc w słabości się doskonali (2 Kor 12, 9a), to nie znaczy, że jest łatwo. Komu jak komu, ale mnie do doskonałości naprawdę bardzo daleko, kto wie, czy nie dalej niż jeszcze nie tak dawno temu. Dlatego trzeba walczyć i ufać Bogu. I wierzyć przy tym, że na wszystko przychodzi czas.
Dlatego pozwalam sobie prosić o modlitwę – o to, aby z tą zmianą pracy się udało. Tylko tyle. Za co z góry dziękuję i pamiętam także w modlitwie +
Witam! Dodałeś tutaj linki do dużo ciekawych blogów o tematyce wiary, podobnych do Twojego. Dlatego mam pytanie : czy znasz może jakieś ciekawe forum lub coś podobnego, gdzie można wymieniać się swoimi poglądami prowadzić dyskusję, zaczerpnąć radę itp.? Szukałam, ale nie mogę znaleźć nic co by mnie zadowalało, a kiedyś sama należałam do forum, które niestety już dawno nie istnieje …pozdrawiam 🙂
Hej – niestety, nie bardzo. Ostatnio trudno u mnie z pisaniem, a tym bardziej z czasem na fora. Kiedyś udzielałem się na kilku – jednakże większość z nich już chyba nie istnieje. Było, bardzo rozbudowane, forum.wiara.pl, ale tam pojawiało się strasznie dużo trolli albo dość specyficzna, hmm, była momentami moderacja. Ale było bardzo rozbudowane i sporo osób się tam udzielało. Natomiast korzystałem z niego pewnie z dobre 10 lat temu. Pozdrawiam 🙂