Przez kilka dni w te wakacje miałem okazję pobyć i zwiedzać wybrzeże Bułgarii nad Morzem Czarnym. Kilka słów o tym, co mogłem tam zobaczyć jeśli chodzi o sprawy związane z wiarą.
Edytor WordPressa niestety, nie daje zbyt wielu możliwości, więc zdjęcia wrzuciłem na Zdjęcia Google – zachęcam do obejrzenia. Jako zajawka wpisu – migawka, zrobiona po drodze z lotniska, varneńskiej katedry metropolii warneńskiej i wielkopresławskiej czyli soboru Zaśnięcia Matki Bożej (o którym, lekko niedouczona, przewodniczka mówiła ciągle „wniebowzięcia” – co świadczy o pewnej ignorancji i braku świadomości różnicy pomiędzy prawosławiem a kościołem rzymskim, pomimo że pani o tych różnicach mówiła).
Sam kraj sprawia wrażenie niesamowicie biednego – przewodniczka powiedziała, że to pozory i mentalność, sugerując, że pieniądze są, tylko nie tam, gdzie trzeba… Na jednej z wycieczek fakultatywnych byli państwo po 60-tce, którzy odwiedzili Bułgarię ok. 20 lat wcześniej i mieli porównanie, co i jak: stwierdzili, że nie zmieniło się prawie nic. Na ulicach – samochody, określane kolokwialnie w Polsce mianem szrotów (ople kadetty, fordy escorty itp), oraz najnowsze SUV-y. Budynki – najczęściej brzydkie klocki z betonu, obwieszone z każdej strony wszechobecnymi klimatyzatorami; czasami widać, że piękna kamienica na głównym deptaku Varny na parterze ma markowe sklepy, a piętro z powybijanymi oknami, obwiązane taśmami z napisem sugerującym groźbę zawalenia. Część budynków naprawdę zadbana – ale niewielka. Trochę wszystko to wygląda, jakby po prostu kiedyś ktoś pewne rzeczy zbudował, postawił – i dopóki stoją, czyli się nie zawalą, nie przejmie się nikt ich stanem.
Naród o bardzo ciekawej i niesamowicie długiej historii, z właściwie trzema już na przestrzeni wieków innymi państwami bułgarskimi. Miejsce, gdzie krzyżowały się różne kultury – m.in. grecka, rzymska. W teorii zdecydowanie chrześcijański, według deklaracji prawosławny (ponad 80% – katolików, w zależności od szacunków, 0,5-1%). Mam jednak wrażenie, że teoria rozmija się z praktyką – cerkwie, poza pewną ilościa osób wstępujących tam niewątpliwie na modlitwę, to bardziej muzea odwiedzane przez turystów, których potrafi być naprawdę bardzo dużo (nic dziwnego – kraj żyje głównie z nich). Interesujące – przewodnik, z urodzenia Bułgar z polskimi korzeniami, bardzo mocno podkreślał – pewnie głównie w kontekście ogólnej obecnej atmosfery i nastrojów dotyczących muzułmanów – abyśmy pamiętali, że Bułgarzy to, tak jak my, chrześcijanie; poza tym, traktujący jako coś, co po prostu się stało, rozłam w 1054 r., akcentujący bardzo mocno, że należymy do tego samego Kościoła.
Polecam wyjazd tam – bynajmniej nie do kurortu (Słoneczny Brzeg, Złote Piaski) ale do mniejszej miejscowości – duży wybór. Jest tam naprawdę (w kraju) tanio, co też jest argumentem gdy wybiera się kierunek wyjazdu. Piękne plaże, czysta woda, życzliwi ludzie (często bez problemu porozumiewający się po polsku albo łamanym polskim – o tyle zrozumiałe, że Polaków jest tam chyba najwięcej w zakresie turystów), no i zabytki, nie tylko sakralne. My zwiedziliśmy Varnę, potem starożytny Neseber (ówczesna Mesembria – stolica tytularna abp. Angela Roncallego, późniejszego św. Jana XXIII, kiedy był on nuncjuszem apostolskim w Bułgarii), a także ruiny starożytnej bazyliki św. Atanazego na półwyspie jego imienia przy miejscowości Byala koło Obzoru.
Dla mnie – przestrzeń, która tchnie historią, dla nas jako katolików rzymskich o tyle ciekawą, że jest to drugie płuco Kościoła, od XI w. podzielonego. Co jest najpiękniejszego, poza zachwytem ikonami i budownictwem? Odnajdywanie tego, co jest wspólne dla nas i prawosławnych. Dużo tego jest. Prawosławie pociąga 🙂