Także dla Judasza było miejsce przy stole

Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam. A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać. W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia? On odrzekł: Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka, i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami. Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę. Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu [uczniami]. A gdy jedli, rzekł: Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi. Bardzo tym zasmuceni zaczęli pytać jeden przez drugiego: Chyba nie ja, Panie? On zaś odpowiedział: Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził. Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: Czy nie ja, Rabbi? Odpowiedział mu: Tak jest, ty. (Mt 26,14-25)

Powyższy opis z wczorajszej Wielkiej Środy zaczyna się dość dramatycznie – Judasz przystępuje do zdrady – ale jednakże wydaje się, że jest jeszcze sielsko. Nie ma trwogi samotności Syna Człowieczego w Getsemani, męki biczowania, uwięzienia, dźwigania krzyża czy wreszcie ostatnich tchnień Tego, którego ukrzyżowano.

Tymczasem, wbrew takim pozorom, to, co autor natchniony pokazuje nam w Wielką Środę, to jakby ostatnie momenty normalności życia Jezusa na ziemi; przy czym, co to za normalność, skoro faryzeusze i uczeni w Piśmie od dawna już na Niego dybali? Teraz, w tym momencie, jeszcze miał spokój.

To taka w sumie ciekawostka – i w Wielki Wtorek (J 13,21-33.36-38), i w Wielką Środę (Mt 26,14-25) – Kościół serwuje nam nic innego, jak dwa odmienne spojrzenia na postać Judasza i tego, co zrobił. Tło? Szerszy kontekst, wyjaśnienie tego, co w opisach Męki Pańskiej Wielkiego Piątku będzie tylko gdzieś tam w oddali? Postać Judasza, sama w sobie, jest interesująca, nic dziwnego, że powstają nawet powieści jemu poświęcone – może nie tyle próbujące go gloryfikować czy usprawiedliwiać, ale zrozumieć.

Zacytowany wyżej dialog pozwala przyjąć, że Jezus wiedział dokładnie, że zostanie zdradzony, jak również wiedział, że zdradzi Go właśnie Judasz. Czy coś z tym zrobił? I w naszych, i ówczesnych, realiach nie wydaje się niczym specjalnie zadziwiającym, że gdyby obwieścił to pozostałym apostołom wprost, można by sobie wyobrazić nawet lincz, a przynajmniej solidne uszkodzenie zdrajcy. Jezus – bynajmniej. On najpierw – mówimy o Ostatniej Wieczerzy – wziął i umył także Judaszowi nogi, czyli usługuje Judaszowi, człowiekowi, który zapoczątkuje za chwilę (a właściwie już zapoczątkował) łańcuch wydarzeń, który Jezusa, co tu dużo mówić, zabije. Potem zaprasza Judasza do wspólnego stołu – i tu kolejny niby detal. Jeśli Jezus podał Judaszowi kęs chleba, to znaczy, że Judasz musiał zajmować przy stole miejsce nieopodal Niego. Nie tylko – znając jego zamiary – zaprosił Judasza do stołu, ale uhonorował go miejscem blisko siebie, pewnie obok Jana, umiłowanego ucznia.

Judasz miał wybór do samego końca. Jezus pięknie pokazuje, że do wspólnoty Kościoła zaprasza ludzi o naprawdę różnych życiorysach – złodziej, zabójców, zdrajców – oferując im świętość, którą oni mogą osiągnąć, o ile zechcą. Judasz był ważny w grupie Dwunastu – nosił trzos, czyli był skarbnikiem –  i na takim ważnym stanowisku pogubił się, czego apogeum były wydarzenia wielkoczwartkowego wieczoru, po których popełnił samobójstwo. Można uważać, że jest się po właściwej stronie, że działa się słusznie – i być w kompletnym błędzie.

Judasz do ostatniego momentu mógł się opamiętać – i może właśnie dlatego Jezus nic nie zrobił, nie zdradził na głos jego planów, nie doprowadził do samosądu na nim (z tych słów, wersja Jana: „<Co chcesz czynić, czyń prędzej>. Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział. Ponieważ Judasz miał pieczę nad trzosem, niektórzy sądzili, że Jezus powiedział do niego: Zakup, czego nam potrzeba na święto, albo żeby dał coś ubogim. A on po spożyciu kawałka chleba zaraz wyszedł” wynika, że współbiesiadnicy mogli myśleć, że Judasz wychodzi, aby zorganizować coś w związku z ich wieczerzą, w końcu za to odpowiadał). Jezusowi zależało na Judaszu – tak samo jak dzisiaj zależy Mu na każdym z nas, mimo że Kościół to wspólnota ludzi liczonych w milionach, a w wieczerniku było pewnie kilkanaście dusz. Tu nic się nie zmieniło. Jezus, będąc Bogiem, do końca dawał Judaszowi szansę i liczył, że może nie wykonać ostatecznego gestu zdrady, na dodatek w formie pocałunku.

Co kierowało Judaszem? Nie wiem. Nie przekonuje mnie dorabianie ideologii, że w ten sposób zadziałał Bóg, który rękami Judasza zapoczątkował ciąg wydarzeń, które finalnie doprowadziły do śmierci, zmartwychwstania i odkupienia ludzi przez Jezusa. Pazerność? Nie bardzo, 30 srebrników to nie była wówczas żadna fortuna. Wiara w to, że takim posunięciem „aktywuje” Jezusa jako wyczekiwanego mesjasza, przywódcę politycznego Żydów, który stanie na czele zbrojnego powstania i rozprawi się z rzymskim okupantem? (Przy okazji, jak niewiele dzieli taką postawę i myślenie od, popularnego dzisiaj, hasła „śmierć wrogom ojczyzny”…). Można się tylko domyślać – prawda jest znana jemu i Bogu.

Mam wrażenie – i wierzę – że tu wszystko rozbija się o relację z Bogiem, z Jezusem. Jeśli ona jest, jeśli ta relacja żyje własnym życiem, nawet gdy czasami są to moje do Niego wyrzuty, żal, łzy – to jest dobrze, bo w sytuacji największej tragedii, najgorszego błędu i bardzo złej decyzji ja zwrócę się do Niego. Nie polecę, jak Judasz, po sznur i nie powieszę się, nie strzelę sobie w łeb albo nie połknę jakiegoś świństwa (dzisiaj metod na to jest wiele). Wrócę do Boga – Tego, który mnie ukochał i czeka na ten powrót, ile by nie trzeba było czekać.

Nie ma znaczenia, ile razy się okaże, że zadziałałem jak ten Judasz, że brzęczą w kieszeni i ciążą te nieszczęsne srebrniki (takie czy inne). Bóg ciągle ma dla mnie miejsce przy stole.

Obrazek u góry, przekornie, dla przyciągnięcia wzroku, celowo ma przeczyć treści powyżej. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *