W ostatnich dniach, w okolicach świąt, przez internet przewala się burzliwa dyskusja dotycząca kwestii, dla mnie akurat marginalnej, ale jednak mocno akcentowanej w związku z licznymi apelami choćby papieża Franciszka o pomoc dla uchodźców, nie tylko z Aleppo. Mianowicie – czy Jezus był uchodźcą?
Nigdy specjalnie się nad tą kwestią nie zastanawiałem, teologiem zresztą uczonym nie będąc. Natomiast zamieszanie medialne i zapalczywość zwolenników odpowiedzi „nie” na powyższe pytanie zachęciła mnie do poczytania, co na ten temat mają do powiedzenia mądrzejsi. Tym bardziej, że w sposób oczywisty najbardziej wrzaskliwi zwolennicy odpowiedzi negatywnej lansują ją właśnie dlatego, aby uzasadnić w ten sposób brak obowiązku pomocy uchodźcom – co uważam za zachowanie, które nie przystoi nie tylko katolikowi czy chrześcijaninowi, ale człowiekowi jakiemukolwiek w ogóle.
Przede wszystkim, Jezus nie był uchodźcą przez to, że wędrował do Betlejem, którego to argumentu używają niektórzy, a przez jeszcze innych jest on punktowany (i słusznie). Józef z Maryją w tym sensie nigdzie ani przed nikim nie uciekali (pomijając hipotetyczne konsekwencje z prawa Mojżeszowego dla kobiety, która zaszła w ciążę przed zamieszkaniem z mężem) – po prostu, poszedł, aby wziąć udział w spisie powszechnym, o czym pisze Łukasz:
W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, 5 żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna (Łk 2, 1-5).
Tu nie mam wątpliwości – Józef szedł, aby się zapisać, do swojego miasta pochodzenia, jak wszyscy inni; i z tego powodu wyruszyła z nim Maryja. A więc – nie, to nie to.
Nie był też, moim zdaniem, uchodźcą przez sam fakt pochodzenia z narodu żydowskiego („narodu uchodźców i wypędzanych”) – bo i takie konstrukcje logiczne czytałem.
Odpowiedź jest w zupełnie innym fragmencie, który mówi o uchodzeniu, a o którym pisałem w poprzednim tekście pod innym kątem:
Gdy oni odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: «Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i UCHODŹ do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić». (Mt 2,13)
Wyjaśnia to ks. dr Wojciech Węgrzyniak, znany krakowski biblista, który napisał tak: >>Uciekam, to „feugo”, może znaczyć „rzucam się do ucieczki, uciekam, unikam, wystrzegam się, uciekam z kraju, z ojczyzny, jestem wygnańcem, jestem ścigany”. Tukidydes używa słowa „uciekający” w znaczeniu „uchodźcy”. Dinarchus mówi tak o skazanych na wygnanie z wyroku Aeropagu. Aeschylus, o tych, co idą na dożywotne wygnanie<<. Nie poprzestaje także na swojej interpretacji – powołują się na prof. Zofię Abramowiczównę (1906-1988), polskiego filologa klasycznego, która również wskazywała, iż „feugo” jako (uciekam) użyte w Mt 2,13 może znaczyć „być uchodźcą”.
To są oczywiście niuasne filologiczne i są autorzy czy słowniki, z których wynikać może inne tłumaczenie tego słowa „uchodzić” u Mateusza. Tutaj warto zwrócić uwagę, że – poza niespornym faktem uchodzenia – wydaje się być bardzo ważnym tło i kontekst: to, z jakiego powodu do uchodzenia dochodzi, co je powoduje. Tu nie można mieć wątpliwości – Święta Rodzina uciekała nie dlatego, że chciała albo miała taki kaprys, ale dlatego, że Herod dybał na Jezusa. Chodziło o uzasadniony strach, obawę o swoje bezpieczeństwo i życie.
Poza tak rozumianym uchodźctwem niejako politycznym, można także uznać, że Jezus z Matką i opiekunem uchodził jeszcze przed Złem jako takim, które od pierwszych dni życia po prostu waliło w Niego z każdej strony.
A więc – tak, Jezus był uchodźcą.
Ale dodam od siebie jedno, bo to jest dość istotne. Według mnie, nawet gdyby Jezusa nie uznać za uchodźcę, nie stanowiło by to argumentu przeciw pomaganiu uchodźcom naszych czasów. Z innej strony – trzeba tym dzisiejszym uchodźcom pomagać nawet, jeśli by Jezusa nie uznać za uchodźcę. Bo to wynika wprost z przykazania miłości, z nakazu miłosierdzia w stosunku do drugiej osoby. I ono samo powinno wystarczyć, aby nie mieć wątpliwości, czy uchodźcom należy pomagać.