Róbta, co chceta; tylko się potem nie dziwta
W tego Boga, którego pokazuje Jezus Chrystus. Ważne, by zadawać sobie to pytanie, by zastanawiać się, czy Bóg, w którego wierzymy, porządkuje nasze życie
Źródło wątpliwości jest tak różnorodne, że trudno je wrzucić do jednego worka. To są ludzie, którzy stawiają pytania, na które nie potrafią znaleźć odpowiedzi. Jeśli nie zatrzymają się na etapie negacji, mogą tą drogą zbliżyć się do Boga. Mówiąc za papieżem Franciszkiem: obowiązkiem księży jest towarzyszyć takim ludziom i być ich przyjacielem.
Na końcu zapytano mnie (to było dobre pytanie), z jaką przychodzę ofertą. Wiem, że prawidłowa odpowiedź brzmi: „Bóg cię kocha”. Ale mnie zastanowiło słowo „oferta”. Słowa sąsiadujące to „promocja”, „reklama” itp. Nie chcę – pomyślałem – być postrzegany jako komiwojażer, który przyszedł z ofertą: „przyjdź do nas, a nie będziesz sam”, „sens życia dostarczamy do domu”, „odpuszczenie grzechów gwarantowane”, „zbawienie wieczne zapewniamy”. Przyszedł taki – tak mnie postrzegają, myślałem – żeby nas złowić, nawrócić, przywabić. O, nie – pomyślałem. Owszem, przyszedłem podzielić się z wami tym, czym sam żyję, odpowiedzieć na wasze pytania. Ale nie z „ofertą”. Czy Bóg, czy Jezus Chrystus jest ofertą? Jest miłością. Czy miłość jest „ofertą”? Powiedziałem wam, co myślę – pomyślałem – powiedziałem wam, w co wierzę. A teraz kolej na was. Na każdego z osobna. Kto chce… „Jeśli ktoś chce iść za Mną” – mówił Jezus. „A może i wy chcecie odejść?” – pytał spłoszonych nową nauką uczniów. Powiedziałem wam o mojej wierze, o Bogu. Teraz wy, młodzi przyjaciele. Wasz wybór, wasza decyzja, wasza wolność. „Róbta, co chceta” – powiedziałem, wiedząc, że za to jeszcze oberwę.
Zatrzaskiwanie drzwi przed Bogiem
Prasówka:
- Małżeństwo-reaktywacja – czyli piękny tekst o tym, jak rozpadające się małżeństwo można, z Bożą pomocą, poskładać; o ile, oczywiście, się chce i człowiek, poza uświadomieniem sobie błędów, chce je naprawić (kilka statystyk o ilości rozpadających się w UE małżeństw i tendencjach na przestrzeni lat w tym zakresie)
- Co przyświecało pomysłowi papieża Benedykta XVI, gdy powołał do życia Radę ds. Nowej Ewangelizacji
- O nowoczesnej, i na pewno bardziej sensownej od tej historycznie znanej, rewolucji październikowej
- Kilka pomysłów na zmiany w polskiej służbie zdrowia – rozmowa z dyrektorem jednego z oddziałów wojewódzkich NFZ (zwolennikiem powrotu do wariantu Kas Chorych)
- Teksty odnośnie tła społecznego tragedii z Nowego Miasta – jeden i drugi
- Jak z bliska wyglądała akcja ratownicza 33 górników uwięzionych w kopalni w Chile
- Fenomen LP3 czyli Listy Przebojów Trójki i Marka Niedźwiecki – w eterze od prawie 30 lat
- O Monopolu na zbawienie Hołowni i nie tylko – czyli że można fajnie spędzić czas przy grze – także chrześcijańskiej
- fenomen wokalny Wielkiej Brytanii – zwyciężczyni tamtejszego Mam talent, Susan Boyle, opowiada o tym, jak o mały włos świat by nie poznał jej talentu… ponieważ lekarze namawiali jej matkę na aborcję
Nie wiem, czy już o tym pisałem – dla mnie GN wystarczy. Innej prasy (no, czasami GP – ale to z przyczyn zawodowych) nie czytam. Warto sięgnąć, jedynie 4 zł (w prenumeracie chyba nawet ciut taniej).
A skoro już o ochronie życia – zacytuję obszerny kawałek ostatniego felietonu Franka Kucharczaka pt. Mrożenie logiki:
Nadchodzą wybory, więc parlamentarzyści wyciągnęli z sejmowej zamrażarki projekty ustaw dotyczących in vitro. Zmajstrowane w próbówce dzieci w zamrażarce pozostają, tyle że prawdziwej. Ale nie ma się co martwić, bo, jak uspokaja nas w „Gazecie Wyborczej” Katarzyna Wiśniewska, „wbrew temu co uważają biskupi, zarodki nie ulegają masowej zagładzie, większość z nich mrożenie przeżywa”. Jaka radość. Co prawda wielu ludzi zginęło, ale za to ilu przeżyło! I wylegują się teraz w lodówkach, aż w końcu ktoś ich rozmrozi i wyleje. Tak lekceważąco o manipulowaniu ludźmi może wyrażać się tylko ktoś, kto ich za ludzi nie uważa. Bo też w tym cała rzecz, że nawet ci, którzy teoretycznie zgadzają się, że zarodek to człowiek, często w praktyce w to nie wierzą. Ach, taki zlepek komórek, to nic nie czuje, nic nie wie. Myśli tak nawet wielu chrześcijan, nie zauważywszy nawet, jak takie „zlepki” zareagowały na siebie, gdy Maryja po zwiastowaniu przyszła do ciężarnej Elżbiety. „Poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie”. Hej, ludzie! Czy „to”, co w chwili poczęcia nosiła Maryja, to nie był Jezus? A Elżbieta – czy nosiła coś nieokreślonego, co dopiero miało stać się Janem Chrzcicielem?
>>>
I co? Baruch i x. Sylwester zwrócili dyskretnie uwagę na to, że za długie teksty piszę… Pojawiło się mocne postanowienie poprawy żeby sprężać myśli i krócej pisać. Tylko że chyba nie wyszło.