Tag: porażka
Porozrzucane
>>>
Nie tak dawno, po medialnej nagonce na o. Macieja Ziębę OP, napisałem co o tym myślę i o co tam naprawdę chodziło. Tym bardziej więc z radością przyjąłem artykuł dr. Andrzeja Grajewskiego, którego teksty cenię bardzo, odnośnie tej właśnie całej sytuacji – zachęcam do przeczytania. Jak widać, nie pomyliłem się w żadnym miejscu (łatwiej może z tego względu, że o moje jakby podwórko chodzi). Jak widać – dziennikarze, którzy całą tę, sztucznie nadmuchaną, aferkę rozkręcili nie dość, że po prostu nakłamali, to dopisali sobie to, czego nie usłyszeli, albo wręcz wkładali w usta swoich rozmówców słowa, które w ogóle nie padły. Kolejny brawurowy przykład rzetelności dziennikarskiej.
A ludzie na mnie z byka czasem patrzą, gdy widzą, że czytam GN (innych gazet – rzadko, coś prawniczego czasem).
>>>
Również z ostatniego GN, kilka pięknych słów o tym, czym jest miłość, czym powinna i przede wszystkim – może się stawać – miłość właśnie:
To nieprawda, że miłość mija. Mając 77 lat, mogę powiedzieć, że staje się inna, pogłębiona przyjaźnią – mówi. – W młodości jest trudniej – każdy walczy o swoje. Teraz, kiedy mam pretensje, jestem w stanie się zatrzymać, przyznać rację Zbyszkowi, nie zadawać mu bólu. To czas największej życiowej harmonii. Zawsze byliśmy bardzo różni – Zbyszek mógł się obrazić nawet na trzy miesiące, ja ani na trzy godziny. Zawsze pierwsza podawałam mu rękę. To dar, dostałam tę umiejętność z góry. Tylu małżonków się rozstaje i inwestuje energię w nowe związki, a przecież w jednym małżeństwie jest tyle pracy, stale trzeba pielęgnować uczucia. I tylko to się opłaca
>>>
Dwie intencje dzisiaj proponuję:
- o zdrowie dla mamuśki mojej
- o Boże błogosławieństwo, spokojny przebieg ciąży dla K., o której z wielką radością dowiedziałem się wczoraj, że najwyraźniej udały im się starania o powiększenie rodziny 🙂
A jednak się nie udało. Tak jak Hiobowi.
Zdarzyło się pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stanąć przed Panem, że i szatan też poszedł z nimi. I rzekł Bóg do szatana: Skąd przychodzisz? Szatan odrzekł Panu: Przemierzałem ziemię i wędrowałem po niej. Mówi Pan do szatana: A zwróciłeś uwagę na sługę mego, Hioba? Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by tak był prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający grzechu jak on. Szatan na to do Pana: Czyż za darmo Hiob czci Boga? Czyż Ty nie ogrodziłeś zewsząd jego samego, jego domu i całej majętności? Pracy jego rąk pobłogosławiłeś, jego dobytek na ziemi się mnoży. Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył. Rzekł Pan do szatana: Oto cały majątek jego w twej mocy. Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki. I odszedł szatan sprzed oblicza Pańskiego. Pewnego dnia, gdy synowie i córki jedli i pili w domu najstarszego brata, przyszedł posłaniec do Hioba i rzekł: Woły orały, a oślice pasły się tuż obok. Wtem napadli Sabejczycy, porwali je, a sługi mieczem pozabijali, ja sam uszedłem, by ci o tym donieść. Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: Ogień Boży spadł z nieba, zapłonął wśród owiec oraz sług i pochłonął ich. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść. Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: Chaldejczycy zstąpili z trzema oddziałami, napadli na wielbłądy, a sługi ostrzem miecza zabili. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść. Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: Twoi synowie i córki jedli i pili wino w domu najstarszego brata. Wtem powiał szalony wicher z pustyni, poruszył czterema węgłami domu, zawalił go na dzieci, tak iż poumierały. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść. Hiob wstał, rozdarł swe szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał pokłon i rzekł: Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione! W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył i nie przypisał Bogu nieprawości (Hi 1,6-22)
No bardziej sugestywnie Bóg mnie nie mógł dzisiaj kopnąć w kostkę, szturchnąć w bok, wskazać… Tyle piszę tutaj i nie tylko tutaj o wierze w Niego, sporo miejsca poświęcam tłumaczeniu raz po raz, że On nigdy nie chce nic złego dla człowieka, że to, co złe, to efekty naszych decyzji, brania się za coś, do czego się nie przygotowaliśmy dostatecznie, przeceniliśmy nasze siły.
Ja Boga ani przez chwilę nie winiłem za nic, nie złorzeczyłem w tej sytuacji, i nie zamierzam. Żadna w tym Jego wina, że mi się nie udało. Może za mało się uczyłem faktycznie? Niewykluczone. A może tak po prostu miało być, On tak chce, bo moja droga ma iść nieco inaczej niż tak, aby za pierwszym razem tam się dostać na aplikację? Może ten rok ma przynieść coś zupełnie innego? Może dobre przygotowanie się do powitania na świecie naszego maleństwa pierworodnego wymaga, żebym skupił się tylko na tym?
Wierzę, że to ma sens. Że choć mnie jest żal tego, jak się to potoczyło, że coś tam boli, że jest jakaś pustka i duży niedosyt, że ten wyimaginowany, już prawie na wyciągnięcie ręki namacalny domek z kart w postaci planów na najbliższy rok i perspektywy, jakie ta aplikacja i jej rozpoczęcie już teraz by dawały – legł w gruzach. Bóg mi dał ten czas, dał wolę do marzeń i okazję do podjęcia próby ich zrealizowania – czegoś zabrakło i najwyraźniej tak ma być. Szkoda czasu na rozpamiętywanie, zamęczanie siebie czy innych, szukanie winnych w sobie czy wokół siebie… To już za mną – ma ubogacić i nauczyć czegoś, a nie determinować i przygniatać na przyszłość, zniechęcać.
Bo przecież Hiob, choć miał w momencie, gdy Bóg pozwolił go doświadczyć, po ludzku już bardzo wiele – to po tym doświadczeniu go przez Złego, gdy wszystkie dobra i rodzinę stracił, a nawet stał się sam trędowaty, gdy wyszedł z tego bez złorzeczenia i ubliżania, obwiniania Boga – dostał jeszcze więcej, jeszcze większe dobra i nową rodzinę. Nie zwątpił, nie obrażał się, nie awanturował, nie szukał winy i nie obarczał nią Boga. Nadal Mu wierzył, nadal Mu ufał. Bóg to nagrodził. Co cię nie złamie, to cię wzmocni.
No więc – idę dalej. Poczekam na uchwałę o wyniku egzaminu, pójdę po ksero mojego testu i klucza z odpowiedziami, przeanalizuję. I pójdę dalej. Ta cała sytuacja już wczoraj przed snem, z czym podzieliłem się z żonką, uświadomiła mi, że to jest pewien kryzys – ale mały. Mam ją, mamy nasze maleństwo nienarodzone. Mam dla kogo i po co żyć. Motywację, żeby wstać, i próbować znowu, i znowu, ile trzeba. Dla nich 🙂