Pokręcone ścieżki

Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym. Jak jest napisane u proroka Izajasza: Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Jemu prostujcie ścieżki. Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając /przy tym/ swe grzechy. Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. I tak głosił: Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym. (Mk 1,1-8)

Pustynia to bardzo ważny element naszego życia – może właśnie dlatego, że tak bardzo nielubiany. Z jakiego powodu? Bo wygodnie jest być pod wpływem bodźców z różnej strony, dźwięków, obrazów, przekazów. Nie trzeba się bardziej zastanowić nad różnymi rzeczami, rozważać sensu postępowania czy podejmowanych decyzji. Pomijając już to, że te nie pozwala na odczucie samotności, która może się pojawić, gdy zdam sobie sprawę z pustki.

Czytaj dalej Pokręcone ścieżki

Sobota

Ostatni dzień Triduum Paschalnego dla mnie jest wyjątkowy z kilku powodów. 
Tak naprawdę – pomimo, że mówi się, że to Wielki Piątek jest jedynym dniem roku bez Eucharystii – to tak naprawdę Wielki Piątek ma swoją własną liturgię (liturgię słowa i adorację krzyża), a Wielka Sobota nie. Bo święcenie pokarmów, jak by nie patrzeć, jest czymś nieco innym – a wieczorna liturgia Wigilii Paschalnej należy już do Niedzieli Zmartwychwstania. Ot, taki niuans liturgiczny. Taki dzień pomiędzy. 
Dzień pomiędzy tajemnicą Męki Zbawiciela, która jeszcze wybrzmiewa we wczorajszym Jezusowym „wykonało się”, a – już nadchodzącą, wyczuwalną – radością pustego grobu i świadomością wszystkich tego konsekwencji. Dzień tak naprawdę milczenia i zadumy. Umęczony Król Świata umarł, adorujemy w ciszy Jego ciało złożone w grobie – żeby już wieczorem (ci, którzy wezmą udział w Wigilii Paschalnej – mniej więcej pewnie teraz, kiedy to piszę), albo w czasie niedzielnych Mszy Świętych radować się i wyśpiewywać całym sercem: Alleluja! Jezus żyje znów! Wciąż nieśmiało, jakby z jakąś niepewnością – czekamy na hymn „Niech w święto radosne paschalnej ofiary…” i ewangeliczne słowa z jakby retorycznym pytaniami: kogo szukacie? dlaczego szukacie żywego pośród umarłych? Tak, ten grób znowu okaże się pusty. 
Dzisiaj przychodzimy – czasami świadomie, specjalnie – do grobu Jezusa, aby Go adorować, zmówić przysłowiową choćby zdrowaśkę. Niektórzy przychodzą ot, jakby od niechcenia – „tradycyjnie” poświęcić pokarmy w kościele, chociaż równocześnie ich wiara i utożsamianie z chrześcijaństwem i katolicyzmem sprowadza się jedynie raz w roku do tego (w tym kontekście zupełnie niezrozumiałego i oderwanego od rzeczywistości) gestu; nie ma ich na Mszy Świętej (bo Bóg jest wszędzie), modlić się nie modlą (jak wyżej, więc On wie wszystko), itp. – co jest tematem wielu memów, krążących po sieci. Pół biedy, jeśli przy tej okazji chociaż chwilę pozawracają Bogu głowę, a może i nawet do spowiedzi pójdą. Najczęściej jednak po prostu (pustej i niezrozumiałej) tradycji staje się zadość i z poczucie dobrze spełnionego obowiązku wracają do domu. Dla mnie bez sensu.

Dla mnie ten dzień jest wyjątkowy w tym roku także z innego powodu – to pierwsza Wielkanoc bez Mamy. Za dwa miesiące minie rok od jej odejścia. Ciężko… Nie potrafię opanować łez, kiedy staję nad grobem. W tym sensie mogę powiedzieć – wcale nie jest tak, że czas leczy rany; zapominam o tym na co dzień, ale gdy ją wspominam, boli ciągle tak samo. Ale do rzeczy – Wielka Sobota to chyba dzień, kiedy najwięcej z nas udaje się na cmentarze. Zakupy zrobione, posprzątane, człowiek z tej przyzwoitości idzie odwiedzić także tych, którzy po pierwsze pewnie sami nas tego kiedyś uczyli, a po drugie sami są już po tej drugiej stronie, dokąd wszyscy zmierzamy. Te wszystkie groby – Jezusowy i naszych zmarłych – przeplatają się ze sobą, łączą. Modlitwa rozpoczęta na adoracji Jego grobu w kościele trwa nadal przy mogiłach naszych najbliższych: rodziców, dziadków, krewnych, znajomych. 

My mam nadzieję świadomie do tego Jezusowego grobu biegniemy – jak Piotr i Jan, o czym liturgia będzie mówiła jutro w ciągu dnia. Dzisiaj odwiedzaliśmy Grób Pański z modlitwą, otwierając serce przed Bogiem, który wypełniwszy swoją misję na ziemi, zastąpił do piekieł. Ot, choćby po to, aby podziękować za ten miniony rok, za Wielki Post, podsumować swoje wyrzeczenia, postanowienia, wyciszyć się w tym całym bałaganie przygotowań domowych (mycie, sprzątanie, gotowanie, zakupy). A równocześnie – mniej lub bardziej świadomie – zbliżamy się, najczęściej w biegu, z każdym dniem naszego życia do własnego grobu. Tylko że my wierzymy, że ten grób to nie koniec, to moment przejścia, trudny i konieczny początek czegoś o wiele piękniejszego, doskonałego – do czego zaprasza nas Bóg. Ten Bóg, którego Syna adorowaliśmy dzisiaj w grobie, który jutro uraduje cały świat swoją pustką. 

Porozrzucane

To raczej będzie dość mało składny i chaotyczny wpis, bo tak po trochu pisany.
Ciężko jest. Bo nie będę ściemniał, że ze mnie to ściekło wszystko po prostu i idę dalej. Tzn. na pewno ściekło i nie będę nad tą porażką płakał pół życia. Ale przygniata to. Ciągnie się za mną. Co chwilę widzę, jak na FB czy nk ktoś gratuluje temu czy owemu, że zdał. A ja nie. I to boli. 
Pusto poza tym jakoś się zrobiło. Wcześniej – świątek, piątek, nie ma gadania, siedzimy i ryjemy, zakuwamy, z przerwami na coś do zjedzenia i przewietrzenie mózgu, żeby się nie przegrzał. Jakiś taki rytm – zero wątpliwości, problemu co z sobą zrobić. Nawet książki żadnej nie czytałem – bo jak zacznę czytać coś, to każdy pretekst będzie dobry, żeby czytać dalej – a nie np. się uczyć. Teraz – nie ma obowiązku, jest wolny czas, a do tego w pracy sam siedzę, i jako że roboty za dużo nie mam, nawet tu nie bardzo wiem, co z sobą zrobić. Trzeba się na nowo pogodzić z tym, że czas wolny jest i trzeba go sensownie zagospodarować.
Modlitwą może też? 
>>>
Pochodziłem, z uwagi na wolną chwilę, po blogach, które odwiedzam i od czasu do czasu komentuję – efekty widać w linkach, które wzbogaciły się o nowych autorów.

>>>

Nie tak dawno, po medialnej nagonce na o. Macieja Ziębę OP, napisałem co o tym myślę i o co tam naprawdę chodziło. Tym bardziej więc z radością przyjąłem artykuł dr. Andrzeja Grajewskiego, którego teksty cenię bardzo, odnośnie tej właśnie całej sytuacji – zachęcam do przeczytania. Jak widać, nie pomyliłem się w żadnym miejscu (łatwiej może z tego względu, że o moje jakby podwórko chodzi). Jak widać – dziennikarze, którzy całą tę, sztucznie nadmuchaną, aferkę rozkręcili nie dość, że po prostu nakłamali, to dopisali  sobie to, czego nie usłyszeli, albo wręcz wkładali w usta swoich rozmówców słowa, które w ogóle nie padły. Kolejny brawurowy przykład rzetelności dziennikarskiej.

A ludzie na mnie z byka czasem patrzą, gdy widzą, że czytam GN (innych gazet – rzadko, coś prawniczego czasem).

>>>

Również z ostatniego GN, kilka pięknych słów o tym, czym jest miłość, czym powinna i przede wszystkim – może się stawać – miłość właśnie:

To nieprawda, że miłość mija. Mając 77 lat, mogę powiedzieć, że staje się inna, pogłębiona przyjaźnią – mówi. – W młodości jest trudniej – każdy walczy o swoje. Teraz, kiedy mam pretensje, jestem w stanie się zatrzymać, przyznać rację Zbyszkowi, nie zadawać mu bólu. To czas największej życiowej harmonii. Zawsze byliśmy bardzo różni – Zbyszek mógł się obrazić nawet na trzy miesiące, ja ani na trzy godziny. Zawsze pierwsza podawałam mu rękę. To dar, dostałam tę umiejętność z góry. Tylu małżonków się rozstaje i inwestuje energię w nowe związki, a przecież w jednym małżeństwie jest tyle pracy, stale trzeba pielęgnować uczucia. I tylko to się opłaca

>>>

Dwie intencje dzisiaj proponuję:

  • o zdrowie dla mamuśki mojej
  • o Boże błogosławieństwo, spokojny przebieg ciąży dla K., o której z wielką radością dowiedziałem się wczoraj, że najwyraźniej udały im się starania o powiększenie rodziny 🙂