Ostatni dzień papieskiego pielgrzymowania to przede wszystkim Msza Święta Posłania na zakończenie Światowych Dni Młodzieży – rozesłanie młodych świadków Bożego Miłosierdzia – oraz spotkanie z wolontariuszami ŚDM oraz Komitetem Organizacyjnym ŚDM Kraków 2016 i dobroczyńcami.
Najpierw, niejako jadąc na Mszę Świętą, Ojciec Święty pobłogosławił 2 budynki Caritas: Dom Miłosierdzia (dla osób ubogich i starszych) oraz Dom Chleba (magazynu z żywnością dla potrzebujących), a także figurę Matki Bożej z Loreto. Myślę, że to działanie nikogo nie dziwi – tym bardziej mając na uwadze, że papież przecież pod murami Watykanu wybudował prysznice dla bezdomnych, mogli oni także raz w tygodniu skorzystać tam z usług fryzjerskich (finansowanie: wybudowanie sfinansowały parafie rzymskie, zaś utrzymanie to środki ze rozprowadzania tzw błogosławieństw papieskich). Podobna inicjatywa powstała w Polsce w Poznaniu. Jak dla mnie – najsensowniejsza forma postawienia pomniku-wspomnienia ŚDM.
Przed rozpoczęciem Mszy Święta Posłania na zakończenie Światowych Dni Młodzieży papież łącznie ok. 3,5 km przejechał papamobile pomiędzy sektorami pielgrzymów w Campus Misericordiae. Sama Msza rozpoczęła się nieco wcześniej niż to planowano, ok. 9:45. Warto przypomnieć, że nie tylko logotypy ŚDM – ale także stroje liturgiczne, w tym ornaty na tę Mszę Świętą – zaprojektował zmarły na raka 02 lipca b.r. Maciej Cieśla, którego papież polecał modlitwom wszystkich na samym początku ŚDM, pierwszego wieczora w ramach spotkania przy tzw. oknie papieskim. Bardzo pięknie papież mówił w swojej homilii – powrócił do motywu tego, że Jezus nie jest Bogiem gdzieś daleko, ale tuż obok, przy nas; Jezus pragnie przybliżyć się do życia każdego człowieka, przebyć do końca naszą drogę, aby Jego życie i nasze życie spotkały się naprawdę. Swoje rozważania oparł na postaci celnika Zacheusza.
Ale spotkanie z Jezusem zmienia jego życie, jak to było i może być codziennie w przypadku każdego z nas. Zacheusz jednak musiał zmierzyć się z pewnymi przeszkodami, aby spotkać Jezusa: nie było to dla niego łatwe. Musiał zmierzyć się z pewnymi przeszkodami i to co najmniej trzema. (…) Pierwszą z nich jest niska postura: Zacheusz nie mógł zobaczyć Mistrza, ponieważ był niski. Także i dzisiaj może nam grozić, że będziemy stali z daleka od Jezusa, bo wydaje się nam, że nie dorastamy, bo mamy niską opinię o sobie. Jest to wielka pokusa, która dotyczy nie tylko samooceny, ale dotyka również wiary. (…) Bóg jest wierny w miłości względem nas, a nawet nieustępliwy. Pomoże nam myśl, że kocha nas bardziej, niż my kochamy samych siebie, że wierzy w nas bardziej, niż my wierzymy w siebie, że zawsze nam „kibicuje” jako najbardziej niezłomny z fanów. Zawsze czeka na nas z nadzieją, nawet gdy zamykamy się w naszych smutkach, ciągle rozpamiętując doznane krzywdy i przeszłość. (…) Zacheusz miał drugą przeszkodę na drodze do spotkania z Jezusem: paraliżujący wstyd. Już mówiliśmy o tym trochę wczoraj. Możemy sobie wyobrazić, co się wydarzyło w sercu Zacheusza, zanim wszedł na sykomorę – musiał stoczyć poważną walkę wewnętrzną: z jednej strony dobra ciekawość, by poznać Jezusa; a z drugiej ryzyko strasznej niezręczności. (…) Przezwyciężył wstyd, ponieważ silniejsza była ciekawość Jezusa. Doświadczyliście, co się dzieje, kiedy jakiś człowiek staje się na tyle atrakcyjny, by się w nim zakochać: może się wtedy zdarzyć, że chętnie robi się coś, czego byśmy nigdy w życiu nie zrobili. Coś podobnego zdarzyło się w sercu Zacheusza, kiedy odczuł, że Jezus jest dla niego tak ważny, że zrobiłby dla Niego wszystko, ponieważ tylko On mógł go wyciągnąć z ruchomych piasków grzechu i niezadowolenia. I tak pokonał paraliżujący wstyd. (…) Po niskiej posturze i paraliżującym wstydzie, jest też trzecia przeszkoda, której Zacheusz musiał stawić czoło, ale już nie w sobie, lecz wokół siebie. To szemrzący tłum, który najpierw go blokował, a później krytykował: Jezus nie powinien wchodzić do jego domu, do domu grzesznika! (…) Mogą was osądzać, że jesteście marzycielami, bo wierzycie w nową ludzkość, która nie godzi się na nienawiść między narodami, nie postrzega granic krajów jako przeszkody i zachowuje swoje tradycje bez egoizmu i resentymentów. Nie zniechęcajcie się: z waszym uśmiechem i otwartymi ramionami głosicie nadzieję i jesteście błogosławieństwem dla jednej rodziny ludzkiej, którą tutaj tak dobrze reprezentujecie! (…) Jezus, prosząc, by mógł przyjść do twego domu, jak to uczynił w przypadku Zacheusza, wzywa ciebie po imieniu. Jezus wszystkich nas wzywa po imieniu. Twoje imię jest Mu drogie. Imię Zacheusza w języku owego czasu przywołało pamięć Boga. Zaufajcie pamięci Boga. Jego pamięć nie jest „twardym dyskiem”, który rejestruje i zapisuje wszystkie nasze dane, ale czułym współczującym sercem, które cieszy się trwale usuwając wszelkie nasze ślady zła. Spróbujmy teraz także i my naśladować wierną pamięć Boga i strzec dobra, które otrzymaliśmy w tych dniach. W milczeniu wspominajmy to spotkanie, podtrzymujmy pamięć obecności Boga i Jego Słowa, rozbudzajmy w sobie głos Jezusa, który wzywa nas po imieniu. W ten sposób pomódlmy się w milczeniu, wspominając, dziękując Panu, który tutaj zechciał się z nami spotkać.
Jak podał Komitet Organizacyjny ŚDM, Msza Święta zgromadziła 2,5 mln osób w Brzegach. Na zakończenie Mszy Świętej papież dziękował za to, że mógł być obecny na ŚDM, za wszystkich, którzy przygotowali całe przedsięwzięcie i wzięli w nim udział. Powiedział, że nie można tracić otrzymanego daru, ale zachowywać go w sercu, aby wraz z działaniem Ducha Świętego zakwitł i przynosił owoc. W ten sposób każdy z was, ze swoimi ograniczeniami i słabościami może być świadkiem Chrystusa, tam gdzie mieszka, w rodzinie, parafii, stowarzyszeniach i grupach, w miejscach nauki, pracy, służby, rozrywki wszędzie tam, gdzie Opatrzność was poprowadzi na waszej drodze. Wskazał także, iż kolejne ŚDM w 2019 r. odbędą się w Panamie w Ameryce Środkowej.
Przed wyjazdem po południu, papież – co nie było planowane – pojawił się w oknie rezydencji biskupów krakowskich i wypowiedział kilka słów do zebranych: „Bardzo dziękuję, że przyszliście się ze mną pożegnać, dziękuję za to gorące przyjęcie, z jakim spotkałem się w ciągu ostatnich dni. A teraz, zanim odjadę, chciałbym udzielić błogosławieństwa i również chcę prosić, abyście nie zapomnieli modlić się za mnie [po czym dodał po polsku] „Do widzenia!”.
Po południu Franciszek przejechał do Tauron Areny (po obiedzie i pożegnaniu z pracownikami kurii krakowskiej), gdzie spotkał się z wolontariuszami ŚDM oraz Komitetem Organizacyjnym ŚDM Kraków 2016 i dobroczyńcami. Mówił przewodniczący Komitetu Organizacyjnego bp Damian Muskus OFMConv., a także – przygotowany uprzednio przez zmarłego Macieja Cieślę tekst – odczytał jego brat Michał. Tu także 🙂 dał o sobie znać jego temperament – papież stwierdził, że jego przemówienie ma 5 stron i zostawi je w j. hiszpańskim, po czym przerwał jego odczytywanie i spontanicznie dialogował z tłumem („I tak napisałem to moje przemówienie, nie wiem czy piękne czy brzydkie. Pięć stron (okrzyki i oklaski słuchających). Trochę nudne (okrzyki). Przekażę to moje przemówienie (okrzyki)”. Tu można przeczytać całość z zaznaczeniem tego, co papież odczytał, i dalszej faktycznej części przebiegu spotkania. Przygotowanie tak wielkiego przedsięwzięcia papież nazwał przygodą, ale i dobrocią. Mówił o konieczności zachowania pamięci, ale i o odwadze. „Co było pierwszym? Pamięć. Jeśli macie do tego odwagę, to staniecie się nadzieją na przyszłość”. W pewnym sensie, papież zadał zgromadzonym pracę domową: „Nie wiem, czy będę na Światowych Dniach Młodzieży w Panamie, ale będzie tam biskup Rzymu. On was zapyta, czy rzeczywiście pamiętaliście o tym, skąd pochodzicie, i czy rozmawialiście ze swoimi dziadkami”.
Ze względu na ulewny deszcz nie doszło ostatecznie do ceremonii wojskowego pożegnania papieża – pożegnanie nastąpiło w skróconej formie, z opóźnieniem, na płycie lotniska, bez wojskowej oprawy. Kolejny interesujący akcent – orkiestra zagrała Ojcu Świętemu… „We are the champions” z repertuaru Queen. Na minutę przed 19:30 samolot PLL Lot ostatecznie wystartował z podkrakowskich z Balic, aby dowieźć Franciszka do Rzymu.
Co ciekawe, papież podziękował za zapewnienie mu bezpieczeństwa, za to że mógł się czuć w naszym kraju bezpiecznie, przepraszając funkcjonariuszy ochrony za to, ile przysporzył im kłopotu.
Już na pokładzie samolotu, podczas rozmów z dziennikarzami, Franciszek powiedział, że w czasie jego podróży Polska była wyjątkowa (co, uważam, bardzo dobrze oddaje sytuację w kraju – z czego papież najwyraźniej zdawał sobie sprawę, używając tego doprecyzowania „w czasie mojej podróży”). Nawiązał do własnego dzieciństwa w Argentynie i na nowo odkrywanej dobroci Polaków, którą zapamiętał.
Tak zakończyła się pielgrzymka papieska do Polski w ramach ŚDM. Wszyscy czujmy się posłani przez papieża – tak jak dziewczynka na zdjęciu 🙂 – i wracajmy do tego, do czego on nas zachęcał, rozważajmy to, a nie tylko oprawmy ładnie i postawmy gdzieś na półkę, żeby się kurzyło…
A na podsumowania przyjdzie jeszcze czas. Jeszcze za szybko.