Nie planowałem takiego wpisu – jak widać, niewiele mam czasu ostatnio na pisanie – ale wydarzenia ostatnich dni po prostu wymagają nazwania pewnych rzeczy po imieniu.
Po ogłoszonej w dniu 02 marca 2021 r. nominacji abp Tadeusza Wojdy SAC, metropolity białostockiego, na metropolitę gdańskiego, 26 marca 2021 r. miało miejsce kanoniczne objęcie diecezji, zaś w 28 marca 2021 r. ingres nowego metropolity gdańskiego do Archikatedry gdańskiej w Gdańsku-Oliwie.
Ja rozumiem, pewnego rodzaju zasady, konwenanse, „bo tak wypada”. Ale czy naprawdę – w sytuacji takiej, o jaką tu konkretnie chodzi, czyli konkretnych zarzutów co do po prostu ignorowania zgłoszeń, a także nie wyciągania konsekwencji wobec sprawców przestępstw przeciwko małoletnim – konieczne było, aby w trakcie ingresu abp. Głódziowi co rusz ktoś dziękował, życząc Bożego błogosławieństwa, np. biskup pomocniczy Wiesław Szlachetka, który dziękował za „apostolskie dzieła 12-letniej posługi w Archidiecezji Gdańskiej„? Również abp Wojda dziękował poprzednikowi w czasie homilii w słowach: „Na koniec chciałbym jeszcze wyrazić moją serdeczną wdzięczność tym, którzy w ostatnim czasie jako pasterze prowadzili tę archidiecezję. Mam tu na myśli ks. abpa Sławoja Leszka Głódzia, który przez 12 lat przewodniczył tutejszej wspólnocie archidiecezjalnej. Nie szczędził wysiłków i starań, aby głosić Słowo Boże, podejmować trudne wyzwania, jakie jawiły się na jego drodze, czy wreszcie troszczyć się o piękne dziedzictwo kulturowo-zabytkowe tutejszej archidiecezji„? Wydaje mi się, że nie (a to ostatnie zdanie to pewnego rodzaju aluzja nominata do zajmowania się przez poprzednika sprawami głównie materialnymi). Tym bardziej, że abp. Głódź nie był obecny na uroczystości – nie wiem, na ile dlatego, że ciężko patrzeć, jak pastorał przekazywałby nominatowi ktoś inny niż on sam, jako dotychczasowy metropolita, a na ile dlatego, że zasugerowano, że nie powinien się pojawiać.
Pod koniec uroczystości list nuncjusza apostolskiego abp. Salvatore Pennacchio odczytał radca nuncjatury ks. prałat Andrea Francia. Znalazły się w nim, zakładam że nie przypadkiem, słowa „podziękowania za przyjęcie nowego urzędu w duchu misyjnym” – co sugeruje, że przed nominatem jest dużo pracy właśnie o charakterze misyjnym, choć w dużej miejskiej diecezji kraju tak często deklarującego się jako katolicki. Znalazły się także życzenia, aby nowy metropolita był „człowiekiem dialogu z kapłanami i świeckimi, budowniczym mostów i apostołem komunii” – i to są słowa bardzo ważne, bo dokładnie to jest potrzebne nowemu biskupowi gdańskiemu w kontekście tego, jakie – jak bardzo odmienne – podejście tak do księży, jak i do świeckich prezentował poprzednik. Nazwać należy to po imieniu: buta, pogarda, wyrażana wprost, zachowaniem, podejmowanymi decyzjami, akcentowanym na każdym kroku autorytaryzmem i nie liczeniem się z innymi, nieprzemyślane (bo nie zakładam celowości podejmowania złych decyzji) decyzje personalne wśród księży, gnębienie niektórych z nich kilkukrotnymi przenosinami czy usuwaniem ze stanowisk; ale i po prostu bardziej niż rzucające się w oczy faworyzowanie innych, rozdawanie na prawo i na lewo różnych tytułów honorowych (przykład pierwszy z brzegu: papież Franciszek mówił o „końcu karnawału” w kontekście strojów duchownych, zmienił zasady przyznawania tytułów papieskich [prałatów] – w związku z czym abp Głódź na odchodnym ustanowił nowe, nieznane kapitułom diecezjalnym, tytuły infułatów kapitulnych…). Padły także słowa podziękowania pod adresem dotychczasowego, od sierpnia 2020 r., administratora apostolskiego bp. Jacka Jezierskiego, za „rozważne administrowanie diecezją” – i to akurat chyba uznanie słuszne, ponieważ wydaje się, że swoją rolę (z istoty przejściową) wypełnił po prostu dobrze.
Abp Wojda na początku swojej homilii – wydaje mi się, dobrej, konkretnej, nie ociekającej cytatami – wyraził wdzięczność papieżowi Franciszkowi za nominację, dodając: „Przyrzekam posłusznie i wiernie pełnić urząd pasterski„. Liczymy na to, modlimy się o to. Padły także ciekawe słowa: „Przeżyte spotkanie z Jezusem w Jerozolimie i na krzyżu jest darem dla innych. Kościół jest jedną wielką wspólnotą grzeszników i świętych. Idziemy razem wzajemnie się wspierając i walcząc z grzechem, który jest skandalem i zgorszeniem. Wspólnie świadczymy sobie tę miłość i wspólnie podążamy ku zbawieniu”. To jest bardzo ważne i – mam nadzieję – powiedziane celowo, z intencją zwalczania tego, co nie jest właściwe, w formie takiej, jak powinno to mieć miejsce: transparentnie, otwarcie, nazywając rzeczy po imieniu. Bo tego wszystkiego przez ostatnie 12 lat zdecydowanie zabrakło – a bez tego ciężko mówić o wiarygodności Kościoła.
Skandaliczna i arogancka jest w mojej ocenie wypowiedź przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego, określona jako życzenia dla nominata, cytuję za nagraniem (na nagraniu od 02:01:00): „Nie wypada, abyś ty – biskup, który jesteś głową – na czyjąś zgubę słuchał ogona, czyli zbuntowanego człowieka świeckiego, skoro ty masz słuchać tylko Boga (…) świecki nie rządzi biskupem„, co ma być cytatem z św. Grzegorza Wielkiego, zatem średniowiecznym. „Mądrych należy pouczać, żeby umieli zrezygnować z tego, co wiedzą; głupich, aby umieli się dowiedzieć się tego, czego nie wiedzą. (…) Szczerych trzeba chwalić za to, że starają się nigdy nie mówić nieprawdy, ale trzeba ich pouczać, aby starali się czasami przemilczeć prawdę„. Nie ma znaczenia, że to cytat – skoro w tym miejscu, w takich okolicznościach (określonych decyzji personalnych Watykanu), padł w sposób jednoznaczny odnosząc się w stosunku do zarówno duchownych, jak i świeckich, którzy w różny sposób protestowali na przestrzeni lat przeciwko zachowaniu i działaniom abp. Sławoja Leszka Głódzia. Sugeruje to jakby „dobrą radę” abp. Gądeckiego dla nowego metropolity gdańskiego, co i jak robić z takimi osobami – a równocześnie przekaz do takich osób, aby znali swoje miejsce. Nazwanie takiej wypowiedzi wypowiedzią nie na miejscu to jakby nie powiedzieć nic. Innymi słowy – świeccy, ten „ogon”, nie mają nic do gadania, a jako „dobrzy katolicy” powinni po prostu udawać, że rzeczy niewłaściwych nie widzą, przymykać oko na grzechy i niewłaściwe postępowanie duchownych. Ot, autorska interpretacja co do rozumienia współdziałania świeckich z duchownymi, co tak często akcentuje papież Franciszek. Jak to skomentował Tomasz Terlikowski: „Gdyby nie ów zbuntowany ogon nic w sprawie archidiecezji gdańskiej, by się nie wydarzyło. Nikt nie poniósłby konsekwencji. Pomijam już ten drobiazg, że średnio to zgodne z teologią katolicką, która przypomina o znaczeniu Ludu Bożego, o Jego prawach i o zadaniach biskupa. Władza, kontrola, bycie ponad nie są najważniejszymi z nich„.
Naprawdę? Chyba jednak Ewangelia mówić zupełnie co innego – o prawdzie, która ma nas wyzwolić. Chyba jednak to właśnie dzięki niewielkiej grupie księży, którzy mieli dość odwagi, a także grupie świeckich z archidiecezji (która mogłem minimalnie możliwość wspierać) okazało się, że nie wszystkim katolikom w Gdańsku – ani duchownym, ani świeckim – odpowiada i godzą się na sytuację ostentacyjnego przepychu biskupa, pomiatania przez niego księżmi i świeckimi, okazywanego wprost i bez ogródek braku szacunku w stosunku do ludzi. Zapalnikiem była ujawniona kwestia braku podejmowania działań w przypadkach zgłaszanych nadużyć seksualnych księży, czy to z archidiecezji gdańskiej, czy spraw przekazywanych do Gdańskiego Trybunału Metropolitarnego do rozpoznania, a dotyczących duchownych z innych diecezji (okazało się, m.in. w sprawie zmarłego ks. Andrzeja Dymera z archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej). Osoby te nie udawały, że nie widzą problemów, że „w duchu wiary” należy przymykać oko, „przemilczać prawdę”, bo chodzi o księdza czy biskupa – tylko nazywały rzeczy po imieniu, wyrażały sprzeciw wobec takiego postępowania (zaniechań) urzędującego biskupa: tu, w Gdańsku, ale i interweniują w tej sprawie u nuncjusza apostolskiego Pennacchio (tu, niestety, okazało się, że w spotkaniu z przedstawicielami grupy nuncjusz po prostu mijał się z prawdą, aby nie powiedzieć mocniej). Czy takie działania to przejaw złej woli, czy też – w rozumieniu cytatów Gądeckiego – „głupoty”, bo nie chodzi o księży z doktoratami czy biskupów? Nie. Tym bardziej, że sytuacja z ekspresową emeryturą abp. Głódzia dobitnie pokazała, że Watykan uznał za stosowne działanie – z jednej strony nie odwołał go przed wiekiem emerytalnym, ale dokładnie w dniu 75 urodzin (co w nomenklaturze watykańskiej stanowi niewątpliwy pośpiech). Czy ktoś tym ludziom podziękował za działanie, za upór, za nieustępliwość? Nie. Czy ktoś ich przeprosił za otwarte, i całkowicie błędne, nazywanie „wrogami Kościoła”? Nie. Bo i po co, prawda?
Całość nagrania ingresu dostępna jest tutaj – każdy może posłuchać i samemu ocenić treść i kontekst wypowiedzi.
Ja życzę abp Wojdzie odwagi i wytrwałości w realizowaniu tego, do czego się w czasie ingresu zobowiązał i co zadeklarował, a opór pewnie się pojawi. Nie chcę go oceniać, ponieważ nie mam do tego podstaw – fakt, pewne jego działania z okresu białostockiego nie napawają optymizmem (uroczystości z udziałem ONR, poparcie inicjatywy Kaji Godek) – i uważam, że po prostu trzeba dać arcybiskupowi, jak każdemu, czas na realizowanie tego, co zadeklarował, na działanie. Pole do działania ma bardzo duże, bo w archidiecezji bardzo wiele rzeczy wymaga poustawiania i uporządkowania. Trzymam kciuki za owocne działania.
I tu płynnie przejdę do sytuacji drugiej, mianowicie – ogłoszonej 29 marca 2021 r. (dzień po ingresie abp. Wojdy) – informacji co do postępowania kanonicznego abp. Sławoja Leszka Głódzia i nałożonych kar, a także (identycznego) odnośnie byłego biskupa kaliskiego Edwarda Janiaka.
Działając na podstawie przepisów Kodeksu Prawa Kanonicznego i motu proprio Papieża Franciszka Vos estis lux mundi, Stolica Apostolska – w następstwie formalnych zgłoszeń – przeprowadziła postępowanie dotyczące sygnalizowanych zaniedbań abp. Sławoja Leszka Głódzia w sprawach nadużyć seksualnych popełnionych przez niektórych duchownych wobec osób małoletnich, oraz innych kwestii związanych z zarządzaniem archidiecezją. W wyniku zakończonego dochodzenia Stolica Apostolska podjęła w stosunku do niego następujące decyzje:
1. Nakaz zamieszkania poza archidiecezją gdańską.
2. Zakaz uczestniczenia w jakichkolwiek publicznych celebracjach religijnych lub spotkaniach świeckich na terenie archidiecezji gdańskiej.
3. Nakaz wpłaty z osobistych funduszy odpowiedniej sumy na rzecz „Fundacji św. Józefa”, z przeznaczeniem na działalność prewencyjną i pomoc ofiarom nadużyć.
Warszawa, 29 marca 2021
Nuncjatura Apostolska w Polsce
Pierwsza uwaga – chronologia. W kontekście mającego miejsce dzień wcześniej ingresu abp. Wojdy w Gdańsku, trudno nie odnieść wrażenia, że decydenci (biskupi) już w momencie ingresu przynajmniej mogli (bo nie mam na to dowodów) wiedzieć o nałożonych na abp. Głódzia sankcjach. Tym bardziej więc – po co te podziękowania na ingresie, w stosunku do nieobecnego, skoro sytuacja jest, jaka jest, postawiono mu konkretne zarzuty? Chyba, że chodzi o jakiś dziwny efekt wyparcia.
Druga sprawa, poza ogólnikowo podaną podstawą prawną (motu proprio Papieża Franciszka Vos estis lux mundi) komunikat nie wyjaśnia w żaden sposób, co dokładnie zarzucono, i jakich dokładnie osób duchownych dotyczyły zarzuty, przedstawione byłemu metropolicie gdańskiemu. To wynika wprost z wyroku odpowiedniego sądu Stolicy Apostolskiej – ale jestem dziwnie spokojny, że publicznie nikt go na oczy nie zobaczy i nie dowie się tego – oczywiście, z dość karkołomnie rozumianej „troski”… coś się wymyśli. Tu warto podkreślić – mowa jest nie tylko o braku reakcji co do nadużyć seksualnych księży, ale jest mowa także o „innych kwestiach związanych z zarządzaniem archidiecezją„, czyli także innych sprawach.
Z punktu widzenia osoby postronnej, kary mogą być uznane za wręcz śmieszne, prawie żadne. Trzeba jednak pamiętać, że dla duchownego, i biskupa, usunięcie z diecezji i zakaz brania udziału w jakichkolwiek celebrach, to po prostu upokorzenie, a to boli najbardziej (tym bardziej osobę o takim, jak abp Głódź, sposobie bycia). Tak ma działać ta kara. To także ewidentny i zamierzony ruch w celu umożliwieniu działania abp. Wojdy, nowego metropolity, bez obciążenia osobą kłopotliwego emeryta, który musiałby gdzieś mieszkać, a zatem po prostu byłby nadal na miejscu. Przykład bp. Edwarda Janiaka pokazał – już po nakazie opuszczenia diecezji kaliskiej w zeszłym roku – że objęty karą niespecjalnie się nią przejmował, i pojawiał się nawet w swojej dawnej kurii. Jakby nie patrzeć, abp Głódź ma gdzie zamieszkać, nie ukrywał sam że chce spędzić emeryturę w rodzinnej Bobrówce pod Białymstokiem.
Należy zapytać o sens takiej kary, zawężonej tylko do archidiecezji gdańskiej – co przecież pozwala dawać się zapraszać np. do poprzedniej diecezji warszawsko-praskiej, placówek Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego, albo do Łagiewnik, Lichenia, czy gdziekolwiek indziej (Toruń to problem – formalnie na terenie archidiecezji gdańskiej jako jedna z diecezji, wchodzących w jej skład). I np. o brak zakazu używania insygni biskupich, który również można było nałożyć.
Kolejna kwestia, ostatni zapis o obowiązku wpłaty „odpowiedniej sumy” na rzecz Fundacji św. Józefa, czyli zajmującej się wspieraniem działań z zakresu ochrony dzieci i młodzieży oraz zapobieganiu przestępstwom seksualnym w Kościele w Polsce – czyli lakoniczność. Kto decyduje, jaka suma będzie „odpowiednia”? Tu też wydaje się, że – mając na uwadze powszechne informacje co do majętności abp. Głódzia – powinna być to kwota raz, że narzucona z góry, dwa, że po prostu odczuwalna dla ukaranego.
Wczoraj na antenie RMF FM miała miejsce rozmowa z o. Leszkiem Gęsiakiem SI, rzecznikiem Konferencji Episkopatu Polski, dotycząca tych sankcji, nałożonych na abp. Głódzia Nie potrafił on odpowiedzieć, kto ustali „odpowiednią kwotę”: „Odpowiednia to znaczy taka, która będzie w jakiś sposób rekompensować prawdopodobnie, przynajmniej część. Oczywiście pewnych strat nie da się zrekompensować, natomiast być może to będzie taka kwota, którą ksiądz arcybiskup uzna, że będzie właściwa„. Rzecznik twierdzi, że on sam (istotne zastrzeżenie – nie cały Episkopat, czy jego kierownictwo) był zaskoczony komunikatem ogłoszonym akurat dzisiaj, jak również twierdził, że „Być może w ciągu najbliższych dni pojawi się jakieś szersze oświadczenie. Dajmy też szansę. Nie wszystko od razu. Jest to nowa sytuacja„. Chyba, że nie pojawi się żadne oświadczenie, w ramach klasycznego liczenia, że problem się rozejdzie po kościach, i sprawa sama się rozwiąże – stara, wypróbowana metoda.
Przy okazji, rzecznik KEP został zapytany o to, czy abp Sławoj Leszek Głódź przeprosi tych, którym wcześniej zarzucał podjudzanie do nienawiści, stosowanie manipulacji i rozpowszechnianie niesprawdzonych informacji na jego temat, bo tak się właśnie bronił przed zarzutami – z rozbrajającą szczerością odpowiedział: „No, to oczywiście pytanie do księdza arcybiskupa„. Czyli odpowiedź żadna. Podobnie, żadna konkretna odpowiedź nie padła także na pytanie o to, czemu wystosowano jedynie tak lakoniczny komunikat, w jaki sposób i kto w Kościele mógłby zapoznać się bezpośrednio z treścią wyroku. Prawdę mówiąc, można by się zastanowić, po co ów rzecznik KEP pojawił się wczoraj w studiu – skoro de facto nie potrafił on odpowiedzieć na żadne z, dość oczywistych w tym kontekście, pytań, jakie otrzymał.
Komunikat od razu opublikował Gdański Gość Niedzielny. Równocześnie – nie wiedzieć, po co, w jakim celu, na stronie archidiecezji gdańskiej pojawiło się dość dziwne oświadczenie:
Archidiecezja Gdańska przyjmuje do wiadomości Komunikat Nuncjatury Apostolskiej w Polsce (N. 5733/21) z dnia 29 marca 2021 r. ws. arcybiskupa seniora gdańskiego Sławoja Leszka Głódzia. Jednocześnie przyjmuje, że treść komunikatu i zawarte tam postanowienia wynikają z przeprowadzonego postępowania dotyczącego zasygnalizowanych zaniedbań w oparciu o motu proprio Ojca Świętego Franciszka Vos estis lux mundi.
ks. Maciej Kwiecień
Rzecznik Archidiecezji Gdańskiej
Dziwne, bowiem nie dość, że nic z niego nie wynika – to tym bardziej rodzi się pytanie, po co je opublikowano? Inaczej – nawet gdyby nie napisano, że „Archidiecezja Gdańska przyjmuje do wiadomości Komunikat”, to i tak musiała by się do niego zastosować, czy się w tej Kurii to komuś podoba, czy nie. Natomiast trudno oprzeć się wrażeniu, że to swego rodzaju ostatnie podrygi urzędu, jak by nie patrzeć, w praktyce w całości obsadzonego przez właśnie abp. Głódzia. Po co, na co? Nie wiem i powiem szczerze, nie interesuje mnie to.
Na przeprosiny czy jakikolwiek gest ze strony czy to abp. Głódzia, czy też innych biskupów czy księży, którzy zarzucali osobom wskazującym na nieprawidłowości w archidiecezji złą wolę, bycie „wrogami Kościoła”, niszczenie jedności, którzy organizowali zbiórki podpisów itp., nie liczę. Choćby dlatego, że wolę się pozytywnie zdziwić, niż (znowu) rozczarować.
Liczę na nowy początek, i na taki mam nadzieję. Cała archidiecezja gdańska tego potrzebuje.