Do Turcji pojechaliśmy we dwójkę – a wróciliśmy z jeszcze jednym prezentem, niespodzianką.
Naszym dzidziusiem.
Jakieś 2 tygodnie temu Natusza powinna była przechodzić to, czego każda kobieta bardzo nie lubi, a co musi znosić raz w miesiącu. I nic, cisza. Poczekaliśmy ze 2-3 dni. No i żonka test ciążowy zrobiła.
Oczywiście – ja dowiedziałem się o swoim dzidziusiu ostatni. W okolicznościach przyrody bardzo ciekawych – zwaliliśmy się bowiem na głowę teściom, szwagierka miała urodzinky. Jak ja dojechałem – ostatni – to jakoś nie zwróciłem uwagi, choć zauważyłem dość dużą i zastanawiającą radość i wesołość u zebranych. Wyściskaliśmy jubilatkę, a żonka poprosiła mnie – w ferworze nakrywania do stołu – do pokoju. I pomachała z uśmiechem czymś, co po złapaniu ją za rękę okazało się być testem ciążowym. Z wynikiem pozytywnym 😀
Dieta dietą – ale takie emocje trzeba było odreagować i pierwszy raz od dłuższego czasu popiwkowałem tego wieczora. Z radości, oczywiście 🙂
Rodzice moi dowiedzieli się dopiero w sobotę ostatnią (tydzień później), bo jakoś się nie składało – nie mogliśmy się ustawić, żeby do nich wpaść, a nie chciałem im tego mówić przez telefon. Mama – bo oczywiście, ja mało inteligentnie nieco naciskałem na spotkanie – cała spanikowana, że pewnie jakieś choróbsko (salmonellę czy coś) przywieźliśmy z Turcji… No i się dowiedzieli. Ojciec – znany wulkan emocji stwierdził nawet, że to i dobrze, bo później on za stary będzie na dziadkowanie. A w końcu – to ich pierwszy wnuczek! I teraz bezkarnie można ich od dziadków wyzywać 😛
Cieszymy się straszliwie. Ja normalnie aż sam siebie nie poznaję 😀 Chucham i dmucham na żonkę, żeby się nie nadwyrężała, odpoczywała. I to jej łatwo przychodzi – na razie, poza bardzo lekkimi i sporadycznymi bardziej niż mocno nudnościami (+ 1 raz zawroty głowy, ale to upał był i duchota straszna w kościele, więc się nie liczy) jedynym objawem ciąży jest to, że poza pracą właściwie większość popołudnia… przesypia 🙂
Maleństwo, jak wyczytaliśmy – tak, fachowa literatura to podstawa! – wygląda teraz podobno jak konik morski. Ma pewnie jakieś 6 tygodni. Ja, oczywiście, chciałbym synka – Natuszka córeczkę. A w kościach czuję, że córeczka będzie. Zresztą, jakie to ma znaczenie? Żeby maleństwo zdrowe tylko było.
Przydał się z pracy abonament do LuxMedu – szybko, bez kolejek i płacenia Natuszka zrobiła potrzebne badania. Centrum medyczne jest bliziutko od nas, sympatyczna i kompetentna pani ginekolog. Miała wątpliwość (już na USG rozwianą – jest ok) co do jednej piersi, i nie gdybała, tylko od razu na USG wysłała – wydaje mi się, że to dobrze o niej świadczy.
Jedyny problem – nadżerka tak zwana. Ale mamy zapisane globulki, żonka aplikuje. Jak poczytałem w odmętach netu – nie umiera się od tego, kobiety piszą że i 2 zdrowych dzieci rodziły, i nic się nie działo (za to podobno po zabiegu dokumentnego pozbycia się tejże to różnie bywało…), tylko podczas porodu krwawienie minimalnie większe może być. Ale wierzymy, że wszystko będzie dobrze.
Ojcostwo mnie nieco przeraża. Chyba nigdy nie miałem jakiegoś podejścia do dzieci – są tacy, do których maluchy od zawsze się kleją, itp. Do mnie – nie. Ale sam fakt tego, że dzidziuś nasz będzie na świecie sprawi chyba, że nie wytrzeźwieję z tydzień conajmniej z radości!
Teściu powiedział, i ma rację – to niesamowite. Nie widzisz dzidzi, wiesz że gdzieś tam siedzi, rozwija się, a już tak strasznie dzidziusia kochasz 🙂
Palabro, przede wszystkim składam serdeczne gratulacje z daru ojcostwa. To jest piękna, radosna nowina. Wiele łask dla Twojej całej Rodziny. Dbaj o żonę cały czas. 😉
Czyli ty już jesteś tatą! I to od ładnych paru tygodni.
To się porobiło!… :))
Ja też dowiedziałam się w 6tygodniu…ale czas biegnie szybko i moje maleństwo liczy ich już sobie 33:) Gratuluję! Bycie rodzicem to najcudowniejsze co może nas spotkac:)
Z pozdrowieniami mama dwójki , a już niebawem trójki pociech.
Gratulacje 🙂
Gratuluję. Sugeruję więc zrobić update'a do AUTOR + FAQ. Pozdrawiam.
A, słusznie 🙂 Już poprawił.