W owym czasie, gdy znowu wielki tłum był z Nim i nie mieli co jeść, przywołał do siebie uczniów i rzekł im: żal mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. A jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze; bo niektórzy z nich przyszli z daleka. Odpowiedzieli uczniowie: Skąd tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić ich chlebem? Zapytał ich: Ile macie chlebów? Odpowiedzieli: Siedem. I polecił ludowi usiąść na ziemi. A wziąwszy siedem chlebów, odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby je rozdzielali. I rozdali tłumowi. Mieli też kilka rybek. I nad tymi odmówił błogosławieństwo i polecił je rozdać. Jedli do sytości, a pozostałych ułomków zebrali siedem koszów. Było zaś około czterech tysięcy ludzi. Potem ich odprawił. Zaraz też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty. (Mk 8,1-10)
Chyba z tydzień temu napisałem o tym, że Pan Bóg troszczy się także o wytchnienie i odpoczynek tych, którzy Mu zaufali w kontekście Mk 6,30-34. Dzisiaj – a to kolejny (jak tamten) fragment sobotniej Ewangelii, czyli z wczoraj – w pewnym sensie Dobra Nowina mówi na właściwie o tym samym. Tak, nie samym chlebem żyje człowiek – ale Zbawiciel dba także o to, aby człowiek miał, kolokwialnie rzecz ujmując, co do garnka włożyć.
Pewnie uczniowie Jezusa – zachwyceni tłumami, rozmachem działalności Pana, cudami – w ogóle nie zwrócili uwagę na kwestie pragmatyczne, przyziemne. Ludzie poszli za nimi, a tutaj właściwie zbliża się wieczór – i co dalej? Nawet nie tyle wieczór – byli przy Nim już 3 dni i pewnie po prostu skończyły się zapasy na drogę. To pragnienie poszukiwania odpowiedzi na życiowe pytania ich tam zawiodły, za Nim. A niektórych – cóż, całkiem prawdopodobne – może i zwykła ciekawość?
Zwróć uwagę, że nie ma żadnej wzmianki o tym, aby ktoś po prostu powiedział – zgłodniałem, chciałbym coś zjeść. Nie musieli. Jezus wiedział to bez słów. Bóg widzi ludzkie potrzeby jakby w momencie, kiedy one powstają, może i nawet zanim człowiek je wyartykułuje albo sobie uświadomi.
Ja zwróciłem uwagę na różnicę w tym dialogu u Marka w stosunku do wersji, o której mówi Łukasz (Łk 9, 12-13):
Dzień począł się chylić ku wieczorowi. Wtedy przystąpiło do Niego Dwunastu mówiąc: «Odpraw tłum; niech idą do okolicznych wsi i zagród, gdzie znajdą schronienie i żywność, bo jesteśmy tu na pustkowiu». Lecz On rzekł do nich: «Wy dajcie im jeść!» Oni odpowiedzieli: «Mamy tylko pięć chlebów i dwie ryby; chyba że pójdziemy i nakupimy żywności dla wszystkich tych ludzi».
Tam jakby z inicjatywą wychodzą uczniowie – dostrzegają problem głodnych ludzi wokół Jezusa, i jak to pragmatycznu prości ludzie: chcą się go pozbyć. Niech ich pogoni i niech sobie organizują jedzenie. Tutaj, inaczej, to Jezus mówi do Dwunastu. Podstawowa różnica – Łukasz przytacza, że Jezus najpierw każe uczniom zatroszczyć się o tych zebranych. Taki test, sprawdzian dla ludzi, którzy niedługo mieli umieć zatroszczyć się – także materialnie – o kiełkującą raczkującą wspólnotę Kościoła. W tym tekście powyżej tego nie ma – może dlatego, że uczniowie, jakby uprzedzając ewanetualne pytanie, mówią: ” skąd tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić ich chlebem?”.
Pan Jezus widzi wszystko o wiele szerzej niż my – nie tylko te tłumy, tu i teraz, ale też to, że ludzie przy Nim są po prostu głodni. On rozumie jak nikt z nas, że to spotkanie z Nim – być może jako przełom – było dla ludzi bardzo ważne, ale stanowiło dopiero początek ich drogi przez życie jako ludzi, mających świadczyć o Bogu pełnym miłości. Żeby wyruszyć w tę drogę – po prostu musieli mieć siły, te fizyczne, ludzkie, najeść się.
Co się dzieje? Błogosławieństwo Boga rozwiązuje problem. Tu nie ma znaczenia, że mieli tylko te 7 rybek (bp. Grzegorz Ryś w swojej książce „Dzieci królestwa” napisał m.in.: „Znamienne, że kiedy Jezus karmił swoich, gdy rozmnażał chel po stronie ludu Bożego, miał do dyspozycji 5 chlebów i 2 ryby, a zostało 12 koszy ułomków. Tutaj, po stronie pogan, ma 7 chlebów i jeszcze jakieś ryby, a pozostaje 7 koszy ułomków. Ktoś by się mógł spytać: co się stało Panu Jezusowi? Stracił siłę w rękach, czy jak?” 🙂 ), bo wydaje mi się, że mogli ich nie mieć w ogóle. Co to było: kilka ryb przy tylu osobach? Prawie nic. Pan Bóg zaspokaja każde potrzeby człowieka – nie tylko te bardziej wysublimowane, duchowe – ale także prozaiczne. On karmi każdego do sytości i to nie tylko w sferze duchowej, ale po prostu napełnia żołądki.
Co ciekawe, mądre głowy Kościoła połączyły w tę sobotę powyższy tekst Ewangelii – z czym? Z ostatnim dialogiem Adama i Ewy z Bogiem w ogrodzie Eden (Rdz 3,9-24). Tym, w którym Bóg wyraźnie szuka człowieka – pyta bowiem: gdzie jesteś? Pyta, bo jest ciekawy? Nie, pyta, bo chce być odpowiedzią, pokarmem, napojem – Tym, w którym człowiek znajduje nie tylko odpowiedzi i spokój, ale także ten zwykły ludzki pokarm i wytchnienie. Nie pyta dla wiedzy – ale po to, aby człowiek sam otworzył się przed Nim i powiedział, czego potrzebuje.
Możesz w życiu – tym materialnym, ale i tym duchowym – karmić się fast foodami, możesz jadać mądrze, sensownie, zdrowo. Co wybierasz?