Z jednej strony mamy tysiące ludzi garnących się do rekolekcji i sesji modlitewnych na temat uzdrowienia międzypokoleniowego, z drugiej zaś strony są raczej wątłe, by nie powiedzieć wątpliwe podstawy tej modlitewnej praktyki: Pismo Święte i katolicka Tradycja takiej praktyki nie znają. Dochodzą do tego przestrogi przed przekraczaniem granicy między biblijną pobożnością chrześcijańską a pewnymi pojęciami New Age. Jaka więc winna być droga wyjścia? Przypomnijmy mądre uwagi Katechizmu: Kościół popiera formy religijności ludowej, ale równocześnie czuwa, by je rozświetlać światłem wiary. Mają rację gorliwie wierzący katolicy, jeśli domagają się od nas, swoich duszpasterzy, abyśmy wiedzieli, jak można dostąpić spotkania z Chrystusem, z Jego mocą uzdrowienia i zmiany życia.
1. Korzystamy z nauk inicjatora i pomysłodawcy modlitwy o uzdrowienie międzypokoleniowe, Kennetha McAlla? To korzystajmy po katolicku. Po pierwsze, z zachowaniem jego roztropności co do uprzedniego badania medycznego trudniejszych przypadków, bez czego łatwo można stać się psychiatrycznym znachorem. Po drugie, on sam, choć nie był katolikiem, główny nacisk w swojej metodzie kładł na zbawienne skutki Eucharystii sprawowanej w intencji zmarłych z rodziny. Niech więc w tę samą stronę pójdzie i nasza modlitwa, jak to czyniliśmy w Tradycji Kościoła modlącego się w Mszach św. za naszych drogich zmarłych.
2. Modlimy się za zmarłych? To módlmy się po katolicku, niekoniecznie korzystając z lektur, w których po latach ktoś znajdzie newage’owe pojęcia, gnostyckie hipotezy czy ezoteryczne wizualizacje.
Przytoczę w tym zakresie także dość obszerne fragmenty wspomnianej opinii komisji Episkopatu dla zobrazowania przyczyny zajęcia takiego, a nie innego stanowiska:
2. U podstaw mówienia o grzechu pokoleniowym leży przekonanie, że grzechy przodków wywierają wpływ na życie obecnie żyjących członków ich rodziny. Wpływ ten może mieć wymiar duchowy i cielesny, wyrażać się np. w postaci jakiejś choroby, może też być powodem kłopotów w dziedzinie psychiki i niepowodzeń w życiu małżeńskim czy rodzinnym. Obciążenie grzechem dziedziczonym po przodkach – według zwolenników tej teorii – domaga się uwolnienia człowieka, które dokonuje się w modlitwie o uzdrowienie lub przez egzorcyzm.
Uzdrowienie międzypokoleniowe jest specjalną modlitwą, którą należy objąć przodków osoby cierpiącej, sięgając w przeszłość nawet do piętnastego czy szesnastego pokolenia. Taka modlitwa obejmuje odmawianie egzorcyzmów, modlitwę wstawienniczą i Mszę świętą. Stąd modlitwy i nabożeństwa o uzdrowienie międzypokoleniowe czy Msze święte w tej intencji. (…)
3. Praktyka „uzdrowienia międzypokoleniowego” wywodzi się z tradycji zakorzenionej w wierzeniach religii wschodnich, które szczególnym kultem otaczają przodków i wierzą w reinkarnację. To znaczy, że praktyka ta jest skutkiem synkretyzmu religijnego, który wykształcił nowe zjawisko nazwane „reinkarnacją grzechu”. (…)
5. Cytowane przez zwolenników „uzdrowienia międzypokoleniowego” fragmenty Biblii, które jakoby miały potwierdzać ich tezę o grzechu pokoleniowym i jego następstwach w życiu następnych pokoleń, mają swoje rozwinięcie i dopowiedzenie. Okazuje się, że są one trochę dłuższe, niż te cytowane w książkach. Czasem teksty te są tak manipulowane, by potwierdzały tezę o grzechu pokoleniowym czy o potrzebie międzypokoleniowego uzdrowienia. (…)
6. „Grzech pokoleniowy” stoi w sprzeczności z prawdą o Bożym Miłosierdziu i o Jego przebaczającej Miłości. Jeśli nawet Lud Starego Przymierza dopatrywał się w różnych nieszczęściach kary Bożej za winy przodków, to Ludowi Nowego Przymierza takie przeświadczenie jest obce. Ta wyraźna zmiana optyki wiąże się z misją Wcielonego Syna Bożego, który doskonale wypełnił Prawo i Proroków, zwiastując miłość i miłosierdzie Boga. Wcześniej na gruncie legalizmu żydowskiego w Bogu widziano przede wszystkim Sędziego, skorego do wymierzania kary. Obraz Boga jako miłosiernego Ojca nie dopuszcza takiej myśli; otwiera człowieka na możliwość zyskania Bożego przebaczenia, ułaskawienia w każdej sytuacji.
7. Kościół od samego początku naucza, że grzech jest zawsze czymś osobistym i wymaga decyzji woli. Podobnie jest z karą za grzech. Każdy osobiście ponosi karę za swój grzech. Wyraźnie pisze o tym św. Paweł w Liście do Rzymian, że „każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu” (Rz 14,12). (…)
8. Jedynym grzechem, który jest przekazywany z pokolenia na pokolenie jest grzech pierworodny. (…)
10. Praktyka modlitwy, czy Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie międzypokoleniowe, czy o wyzwolenie z grzechu pokoleniowego zdradza bardzo wyraźnie brak wiary, czy przynajmniej niedowierzanie w skuteczność łaski sakramentalnej, na pierwszym miejscu chrztu świętego. W tym sakramencie zostajemy wyzwoleni z wszelkiego grzechu. (…)
Konkluzja: Mając na uwadze wszystkie poczynione uwagi, postuluje się, by władza kościelna jednoznacznie ostrzegała przed używaniem w przepowiadaniu pojęć: „grzech pokoleniowy” i „uzdrowienie międzypokoleniowe”. Powinna też oficjalnie zakazać celebrowania Mszy świętych i nabożeństw z modlitwą o uzdrowienie z grzechów pokoleniowych czy o uzdrowienie międzypokoleniowe.
W tym kontekście duszpasterzom byłoby dobrze przypomnieć, że najróżniejsze formy praktykowanej przez wieki modlitwy o uzdrowienie chorych, także w ramach liturgii Mszy św., powinny być celebrowane zgodnie z przepisami ksiąg liturgicznych oraz instrukcją Kongregacji Nauki Wiary Ardens felicitatis desiderium.
W kościelnym przepowiadaniu należy zadbać o jasny wykład nauki Magisterium Kościoła na temat grzechu pierworodnego i jego skutków, rozumienia grzechów osobistych i ich skutków społecznych, skuteczności łaski sakramentalnej, zwłaszcza chrztu oraz sakramentu pokuty i pojednania, kwestii pojednania z Bogiem i z ludźmi, poczucia winy i przebaczenia.
A więc sprawa jest jasna i dokładnie wyjaśniona. Pytanie, czy – chyba dość liczni – zwolennicy takich praktyk przyjmą to do wiadomości?
Najważniejsze, że Kościół zajął jasne stanowisko. A co Kościół mówi to my powinniśmy przyjmować i nie zajmować się zwolennikami "tych praktyk"- tym czy to przyjmą. Każdy odpowie za siebie..
Tytuł trochę prowokujący. Mam nadzieje, że nie będę na indeksie książek zakazanych, albo prześladowany przez „inkwizycję”. W przeszłości znamy absurdy teorii ludzi Kościoła. Jeden z nich to teoria, że słońce krąży wokół ziemi. Naukowiec, który się z nią nie zgadzał to Galileusz1:
„Jest 22 czerwca 1633 roku. Drżący starzec klęczy przed trybunałem rzymskiej inkwizycji. Ów człowiek to jeden z najsłynniejszych uczonych tego okresu. Swoje teorie poparł wynikami wieloletnich badań. Dlatego jest całkowicie pewien słuszności swych poglądów. Jeśli jednak chce ocalić życie, musi się ich wyrzec”2. Wyrzekł się, ze strachu, by uratować swoje życie. Galileuszowi zakazano nauczania o heliocentryzmie. Trybunał Rzymskiej Inkwizycji stosunkiem głosów 7 do 3, który początkowo skazał 69-letniego wówczas uczonego na dożywotni areszt domowy, jednak ostatecznie wyrok złagodzono do 3 lat więzienia. Kto miał rację? Wiemy, że Galileusz. Kto miał jednak „rację”? Kto miał władzę. Kościół. Takich absurdów w prześladowaniu prawdy jest wiele w historii Kościoła. Kto wie może i w przypadku Zakazu Episkopatu Polski modlitwy o uzdrowienie międzypokoleniowe sytuacja się powtarza? Na szczęście nie jesteśmy w czasach Galileusza i mamy wolność słowa, bynajmniej tak się wydaje. Jednak tak samo jak 400 lat temu możemy być wykluczeni ze wspólnoty Kościoła. Moim zdaniem nasze bycie w Kościele, szczególnie w Polsce, ma trochę smaku lęku. Dlaczego tak myślę? Czy możliwe jest, że tylu zwolenników MODLITWY O UZDROWIENIE ZE SKUTKÓW GRZECHÓW MIĘDZYPOKOLENIOWYCH po decyzji Episkopatu Polski nie podjęło próby obronienia tego, w co tak bardzo wierzyli? Czy naprawdę im brakuje biblijnej argumentacji by podjąć konstruktywny dialog z Episkopatem Polski? Nie mieści mi się to w głowie. Żaden sprzeciw. Nie wierzę, że wszyscy przyjęli tę decyzję bez krytyki. Po decyzji Episkopatu, nie ma żadnej wzmianki w internecie, albo bardzo niewiele, opinii negatywnych tej decyzji, lub próby wykazania sensowności Modlitwy o Uzdrowienie Międzypokoleniowe. Może po prostu się boją? Jest jeszcze inna możliwość, wszyscy po prostu się zgadzają z decyzją Episkopatu, w co nie wierzę. Powiem szczerze, bardziej mnie przekonuje pierwsza opcja, że się boją… Strach i lęk jest słabością polaków odziedziczona po komunizmie. W czasie komunizmu na pytanie: Jak leci? Odpowiadało się w sposób, że można to było zrozumieć w dwojaki sposób: Nie można narzekać! Albo jest tak dobrze, że naprawdę nie można na nic narzekać, albo po prostu nie można było narzekać bojąc się konsekwencji. Jak myślicie? Dlaczego to dziwne i nienaturalne milczenie? Żeby tego się dowiedzieć trzeba by było zrobić referendum.
Dlaczego ten tytuł?
W mojej książce pragnę zgłębić problem modlitwy o uzdrowienie ze skutków grzechu międzypokoleniowego, która w dokumencie Episkopatu Polski została ZABRONIONA.
Generalnie nie rozumiem zestawienia sytuacji Galileusza (zrehabilitowanego ostatecznie przez Kościół – ważny szczegol) z opinią polskiego Episkopatu dot. grzechów miedzypokoleniowych.
Siostro, mam nadzieję, że większość osób tak do tego podejdzie. W końcu stanowisko jest jednoznaczne i podparte konkretną argumentacją.
Dziękuję za wizytę i zapraszam ponownie 🙂