Bóg przychodzi w sprawach najzwyklejszych

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana. (Łk 1,39-45)

Nawiązując do tekstu o ewangelii dnia poprzedniego – soboty – gdzie mowa była o Zachariaszu, mężu Elżbiety, trzeba tu powiedzieć o takim samym dramacie: kobiety, która nie mogła urodzić dziecka. I jakby pomimo tego – pozostaje wierna. 
Ten fragment nazywamy potocznie „nawiedzeniem św. Elżbiety” – i nawiedzenie się dokonało, czego najlepszym dowodem jest to, że zareagował sam Jan Chrzciciel, czyli maleńki człowiek pod sercem Elżbiety. Żeby nie miała wątpliwości, kto zadziałał, czyją mocą jej starość została pobłogosławiona darem macierzyństwem – choć późnego, to jak bardzo wyczekiwanego.

Nam jest bardzo łatwo Pana Jezusa przegapić. Nawet nie tylko w świecie. Bo i w kościele rzeczywistość w pewnym sensie statyczna: Msza, inne sakramenty, czytania w cyklu 3-letnim. Tak trochę jak dzieci po prostu szukamy nowinek, czegoś, co przykuje uwagę – zamiast spróbować zgłębić te rzeczywistości wiary nam już znane. Spróbować Boga po prostu częściej zauważyć. Elżbieta to dobry przykład – rozpoznała Go w… pewnie kilkunastoletniej krewnej, która odwiedziła ją w jej domu. Czy ja albo ty w ogóle wzięlibyśmy taką ewentualność pod uwagę, nastawili się na spotkanie ze Zbawicielem w tak prozaicznej sytuacji? Których – święta za pasem – za chwilę każdy pewnie będzie miał sporo. Bóg bardzo często umyka w tym, co najbardziej „moje”, znane dosłownie na pamięć – bo w ogóle Go tam nie próbuję zauważyć. 

Sedno tego tekstu i to, co jest jego nauką, to ostatnie zdanie: „błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”. Tylko człowiek, który sam doświadczył działania i wielkiej mocy Boga może wypowiedzieć coś takiego. Który rozumie, że wiara i życie to jakby dwie równoległe rzeczywistości, które bardzo często się przenikają. My bardzo często jesteśmy tak przekonani o własnej doskonałości i samowystarczalności, że nam to umyka. Każdy ma swój talent i umiejętności – ale bez Boga i Jego błogosławieństwa to, dosłownie, psu na budę.

Dlaczego błogosławiona? Bo szczęśliwa, nie zawiedzie się bowiem ten, kto w Nim pokłada nadzieję. Tak, Maryja była wybrana w sposób szczególny jako Matka Syna Bożego. Ale błogosławieństwo, które wyczytała w Maryi Elżbieta, jest dane każdemu, kto zawierzy Bogu tak jak ona. Najpierw w tych rzeczach i sprawach najzwyklejszych, codziennych, prozaicznych. 

W Bożych rękach, na Jego dłoni

Wtedy Maryja rzekła:
Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej.
Oto bowiem błogosławić mnie będą
odtąd wszystkie pokolenia,
gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.
Święte jest Jego imię
a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia
[zachowuje] dla tych, co się Go boją.
On przejawia moc ramienia swego,
rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strąca władców z tronu,
a wywyższa pokornych.
Głodnych nasyca dobrami,
a bogatych z niczym odprawia.
Ujął się za sługą swoim, Izraelem,
pomny na miłosierdzie swoje
jak przyobiecał naszym ojcom
na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki.
Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu. (Łk 1,46-56)

Dalsza kontynuacja zwiastowania i ciąg dalszy, jakby odpowiedź Maryi na słowa, jakie usłyszała z ust Elżbiety, gdy stanęła przed nią. Jednocześnie piękna modlitwa, znana szczególnie wszystkim, którzy pochylają się nad codzienną modlitwą Kościoła – liturgią godzin – bo przecież powtarzana w każdych nieszporach (modlitwie wieczornej).
W pewnym sensie, od momentu rozmowy z Gabrielem, Maryja jest samotna, choć obdarzona szczególnym Bożym błogosławieństwem, które przyjmuje w niej postać malutkiego człowieka, rozwijającego się Boga-Człowieka, Jezusa. Samotna wśród ludzi, ale otoczona stałą obecnością i miłością Boga. To, co powiedział jej anioł, zaczyna się układać w spójną całość, dochodzą kolejne puzzle układanki jej życia – faktycznie, Bóg nie tylko dokonał cudu poprzez poczęcie się w niej Jego Syna, ale także obdarzył łaską rodzicielstwa bezpłodną i po prostu starą już jej krewną Elżbietę. Miłość Boża widziana w małych, ale jakże wymownych znakach. Bóg nie tylko postawił przed Maryją zadanie i zostawił ją z nim samą, ale pokazuje, że działa także wobec innych. 
Jesteśmy ludźmi, których czasy, w jakich żyjemy, odwracają się od Boga, starają się Jemu i sobie udowodnić własną samowystarczalność. Zawiedzeni życiem, materializmem, konsumpcją, gonieniem za kasą i zbytkiem, paradoksalnie tracimy zaufanie do Boga właśnie – podczas gdy On jest jedynym, który może temu życiu, temu naszemu byciu tu i teraz (ale też w dłuższej, całej perspektywie) nadać sens, odnowić je. Jesteśmy ludźmi, którzy nie potrafią się cieszyć tak naprawdę – zamykamy się w czterech ścianach, uciekamy od relacji z sąsiadami, rodziną, więzi przyjacielskie są coraz bardziej luźne. Zadowalamy się bezcelowym i przypadkowym pływaniem po powierzchni swojego życia. 
To wszystko zmienia się, gdy człowiek spotyka Boga – tak jak Maryja spotkała Jezusa, który w niej się kształtował. Wbrew pozorom, to nie ona nosiła pod swym sercem Boga – ale przyjmując rolę Matki Syna Bożego pozwoliła się Bogu unieść na Jego dłoni. Kiedy człowiek raz odnajdzie radość, jakiej Maryja dała wyraz w swoim Magnifikacie, wystarczy mu jej nie tylko do spraw pięknych i radosnych (święta, opłatek, kolędowanie, ucztowanie), na krótko, ale także do tego, co przyjdzie dalej, później, będzie trudne, będzie wymagało wyrzeczeń i kosztowało cierpienie. Boży entuzjazm zaraża na dobre. Pozwól się nim zarazić w stajence betlejemskiej.

Dialog nienarodzonych

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana. (Łk 1,39-45)
Pięknie pasuje do tekstu niedzielnego. Spotkanie dwóch krewnych, dwóch kobiet, dwóch matek nienarodzonych ale przecież już istniejących dzieci. Spotkanie dwóch świętych. Głęboka wspólnota, wzniosła kontemplacja dwóch osób, które odegrają znaczącą rolę w historii zbawienia – jedna jako matka ostatniego z proroków Starego Przymierza, Jana Chrzciciela, druga jako matka Mesjasza, którego ów prorok zapowiadał. 

One rozumieją się bez słów. Maleńki Jan w łonie Elżbiety od razu reaguje na pojawienie się Maryi i ukrytego w jej łonie Jezusa. Łączy zarówno ich, jak i ich matki, obecność Najwyższego, otulenie Jego łaską. Nie zastanawiają się nad wytłumaczeniem tego, co je spotkało – macierzyństwo w jesieni życia Elżbiety i niewytłumaczalne po ludzku poczęcie dziecka w łonie Maryi. Radują się sobą nawzajem i otrzymanymi od Boga darami, ich macierzyństwem. 
Mały Jezus działa i porusza, dosłownie, serca ludzi jeszcze przed swoim narodzeniem. Puka do tych serc, i na Jego pukanie odpowiadają nawet inne nienarodzone dzieci. Chrześcijanin, spotykając w swym życiu Boga, uczy się promieniować wszystkimi odcieniami miłości, czuje prawdziwe pragnienie otwarcia się – na Boga, na innych ludzi. Współpracując z Bogiem staje się sam, bezwiednie, darem dla tych, do których zmierza. Może w tym adwencie chodzi tylko o to, abym sam nauczył się być takim darem dla innych?