Ciężar staje się coraz bardziej morderczy i nie do zniesienia, rany bolą coraz bardziej nieznośnie. Nawet przy pomocy Szymona pokonywanie kolejnych wąskich alejek jerozolimskich coraz bardziej staje się niewykonalne. Wystarczy chwila nieuwagi – kolejny upadek.
Ale w tym właśnie momencie Jezus staje się nam najbardziej bliski. On, który upadał nie przez własne grzechy i słabości, nam – sprawcom Jego męki, autorom i właścicielom tego wszystkiego, co w Nim zawisło na krzyżu – pokazuje wyraźnie, co należy zrobić w takim momencie. Wziąć się w garść. Nie dać się. Znaleźć w sobie pokłady siły i iść dalej. Nie poddać się.
Nawet, jeśli rezultat danej walki jest prosty do przewidzenia. Nawet jeśli wydaje się, że to po ludzku nie ma żadnego zupełnie sensu. Czasami wytrwałość i przekonanie do tego, co się robi, jest najlepszym świadectwem – i po prostu jedynym, co człowiek wiary może dać od siebie. Nie uciec. Nie zdezerterować. Wytrwać. Powstać.