Jezus pełen Ducha Świętego, powrócił znad Jordanu i czterdzieści dni przebywał w Duchu na pustyni, gdzie był kuszony przez diabła. Nic w owe dni nie jadł, a po ich upływie odczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem. Odpowiedział mu Jezus: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek. Wówczas wyprowadził Go w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł diabeł do Niego: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje. Lecz Jezus mu odrzekł: Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz. Zaprowadził Go też do Jerozolimy, postawił na narożniku świątyni i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół! Jest bowiem napisane: Aniołom swoim rozkaże o Tobie, żeby Cię strzegli, i na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Lecz Jezus mu odparł: Powiedziano: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego. Gdy diabeł dokończył całego kuszenia, odstąpił od Niego aż do czasu. (Łk 4,1-13)
Wielki Post to wyjątkowy czas i liturgia zaczyna go w tę niedzielę właściwie bez znieczulenia, pokazując wprost konfrontację, która jest naszą codziennością i sednem walki w tym świecie. Konfrontację Jezusa ze Złym. I Zły, jak to Zły, próbuje naciągać, przekupić, naściemniać – uderzając w sprawy, z którymi każdy z nas ma spory problem. Trzy pokusy – chleba, próżności, wystawiania na próbę. Pokusy – o czym zawsze piszę – które nie są złe same w sobie, ale złe jest im uleganie. Źle jest, kiedy stracisz czujność, wyczucie, zagubisz Pana Jezusa.
Pierwsza pokusa – pokusa chleba. Nie o to chodzi, że zarzut tu można postawić każdemu – bo nie można. Czy można mówić o Bogu człowiekowi, który dwa dni nie jadł, jest głodny i wyczerpany, a poza tym nie ma dachu nad głową? To nieludzkie. Takiego człowieka trzeba najpierw nakarmić, a potem można dać świadectwo o Bogu (które i tak najlepsze będzie właśnie w tym geście pomocy). Chodzi o sytuacje, kiedy człowiek grzeszy obżarstwem – nie ukrywam, sam mam z tym problem. Objadanie się, przejadanie, ale co się z tym wiąże – i z tym co w zdaniu poprzedzającym – marnotrawstwo jedzenia. Traktowanie jedzenia jako celu samego w sobie, punktu odniesienia. Post to bardzo dobra rzecz – sam jej spróbowałem w ten Popielec (chleb i woda – i to nie w ramach leżenia w domu, zwykły dzień pracy umysłowej) i polecam, zamierzam stosować częściej. Jak nie myślisz o tym, co by tu wciągnąć, jaki fastfood dofinansować, skąd zamówić pizzę – to masz czas prozaicznie na myślenie o innych sprawach, ważnych, które czasami umykają. Pewnego rodzaju głodu nie zaspokoi najlepszy nawet chleb – tylko Bóg jako odwieczne źródło, punkt wyjścia; nie sięgniesz do Niego, to będziesz siedział głodny.
Zresztą, to można – konsumpcję jako całość – przełożyć też na inne kwestie: ciuchy, biżuteria, buty, gadżety. Kupowanie dla kupowania, mnożenie, zapychanie szaf bez umiaru, nie zastanawiając się w ogóle nad tym, czy coś jest mi potrzebne („bo jest promocja!”), czy kiedykolwiek tego użyję. A przy tym – zapominanie, że wszystko, co dostaję na tym świecie, jest darem łaski Boga. I że to, że czegoś nie mam, nie oznaczy że muszę to zmienić – bo po prostu nie wszystko jest mi potrzebne, nie mówiąc już o tym, że może nie być dobre.
Druga pokusa – pokusa próżności. Zwróć uwagę, Zły po prostu konfabuluje i kłamie jak z nut. Sugeruje, że to on jest panem sytuacji, w jego ręku są wszystkie karty, on ma wszystko w garści. A to jest bzdura. Szatan już przegrał – na krzyżu i w pustym grobie – i wie o tym dobrze. Jedyne, co dzisiaj może, to czynić czcze obietnice bez pokrycia. A jego siłą jest wyłącznie to, że jest bardziej atrakcyjny, opłacalny z punktu widzenia ludzi sukcesu, zainteresowanych zrobieniem w świecie kariery. Czy tylko głupi z tego nie korzystają? Promocja? No właśnie nie – zawsze jest to „ale”. Jezus miał oddać mu pokłon – a ty? Nawet w filmach, gdzie mowa o pakcie z Diabłem, jest ten magiczny cyrograf – coś, co bohater podpisuje, ostatecznie wychodząc źle na interesie ze Złym. Jeśli jest w twoim życiu coś takiego, co ci nie daje spokoju, stoisz przed podjęciem jakiejś ważnej, może kluczowej, decyzji – a w sercu czujesz niepokój, to przemódl to, wsłuchaj się w Boży głos. Bo może właśnie teraz Zły próbuje cię naciągać – nawet jeśli perspektywa jest bardziej niż mega atrakcyjna. Nie daj się. Nie bądź próżnym pustakiem.
I tak, z nieco innej strony – nie zapominaj, że każdy z nas jest na swój sposób wezwany właśnie do służby drugiemu człowiekowi. Komu? Rodzina, najbliżsi – to na pewno. A kto jeszcze? Bez względu na to, kim jesteś, czym się zajmujesz, czy jesteś szefem wielkiego przedsiębiorstwa, czy szeregowym pracownikiem. Nie daj się próżności i umiej służyć wtedy, kiedy Bóg do tego wzywa, choćby to było najdziwniejsze okoliczności.
Trzecia pokusa – pokusa wystawienia na próbę. W przypadku Boga – nie wiem, czy tu przykładem nie będzie grzech przeciwko Duchowi Świętemu? Testowanie takie Pana Boga. „Ciekawe, co zrobi”. Mnie to się kojarzy z małym dzieckiem – jakbym widział mojego kilkuletniego synka i jego wymowne „ciekawe, na ile mogę sobie pozwolić?” w różnych sytuacjach, kiedy po prostu sprawdza, jak daleko może się posunąć, żeby nie było konsekwencji. Przejaw niezdrowej ciekawości. Robienie czegoś dla samego robienia – jak tacy, dla mnie, szaleńcy, którzy przechadzają się w kilka osób po gzymsach budynków, albo skaczą po dachach: jest fun, aż do momentu, kiedy nie dochodzi do tragedii. Człowiek się zapomina, że wpadł w taki nurt testowania Pana, zatraca się i wydarza się dramat. Bo w pewnym momencie okazuje się, że to wszystko wywróciło całość do góry nogami i tego Boga to w moim życiu właściwie już nie ma, bo w sumie to co robię, to właściwie stoi w prawie oczywistej sprzeczności z Biblią, z nauką Kościoła, przykazaniami. Zająłem Jego miejsce, tak mi się spodobało to skakanie bezmyślnie z narożnika świątyni.
Spróbuj odwrotnie. Otwórz się przed Panem, pokaż, na czym ci zależy, wylej swoje serce przed Nim, pokaż niezaleczone rany, mów otwarcie o tym, co boli i czego pragniesz. Daj Mu czas i pozwól działać – choć czasami trwa w oka mgnieniu i odpowiedź jest szybciej niż by się to wydawać mogło. Zadziałaj nie tak sobie, bez sensu, ale z wiarą w to, że On może wszystko u ciebie odmienić, poukładać, wyprostować.
Można powiedzieć, że te trzy pokusy odpowiadają trzem relacjom (kolejność celowa): do stworzenia boskiego, do drugiego człowieka i do Boga. Można też zaryzykować tezę, że odpowiedzią, w dużym uproszczeniu, mogą być trzy postawy: post, jałmużna, modlitwa. Czyli te trzy rzeczywistości, jakie stawia nam przed oczami i przypominać ma właśnie Wielki Post.
Czy warto? O tym mówi wprost końcówka II czytania (Rz 10, 13): albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony. I tu – w przeciwieństwie do interesów i układów ze Złym – nie ma tekstu drobnym druczkiem, niezauważonych klauzul umownych, grania nie fair, dodatkowych warunków. Tak naprawdę, tu nie ma żadnego warunku – zdanie naprawdę proste i krótkie. Zaufaj Panu.
Na marginesie – dzisiaj kończy się Międzynarodowy Tydzień Małżeństwa, od kilku lat propagowany w różnych miejscach Polski, powstały u nas ponoć dzięki chrześcijańskim psychologom z Pomorza. To jest chyba bardzo dobry moment – czy to dla osób w związkach małżeńskich, w rodzinach z dziećmi, czy też dla narzeczonych albo po prostu par – żeby te kilka myśli o trzech pokusach z pustyni odnieść do własnej relacji z tą najbliższą osobą, do swojego związku. Tu pozostawiam każdemu pole do popisu – wszyscy wiemy, nad czym trzeba by u siebie najwięcej popracować.
Każdemu życzę powodzenia tych jego powrotach z pustyni serca do jego własnej rzeczywistości. Na pewno się uda. To świetnie… i z drugiej strony, to zawsze jest początek czegoś dalej. Nie bez powodu ewangelista napisał, że Zły odstąpił od Niego aż do czasu (Łk 4, 12). Zły się nie podda i wróci. Tylko znowu – On nie ma nic do stracenia, bo już przegrał. Jeśli nie czujesz, żebyś był teraz kuszony – zbieraj siły i bądź spokojny, bo Szatan na pewno prędzej czy później wróci. Pamiętaj: ty masz swoje życie – walcz o nie.
Nie wiem, jak ty, ale dla mnie współczesne kuszenie bardzo często ma wspólny, mocno schematyczny, mianownik: „jak to z tym Bogiem jest, jak mam w Niego wierzyć i zaufać, skoro na świecie jest tyle zła, przemocy, chorób i cierpienia…” – jako taki dość uniwersalny punkt wyjścia, na którym różne osoby różnie budują własną argumentację na „nie”.