Pierwsze wrażenie – wow! Świetny pomysł, ładna dziewczyna, słoneczne okulary i… Opalajcie się? Jakaś reklama Coli czy emulsji do opalania? Potem kolejna myśl, jak doczytałem – ha! na pewno znowu mój ulubiony bp Grzegorz Ryś! I znowu pudło. Papieski jałmużnik abp Konrad Krajewski.
Wszystko miało miejsce w rodzinnej Łodzi byłego ceremoniarza Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka, w ramach Wieczoru Uwielbienia za dar Eucharystii 14 czerwca 2015 r. Piękna i bardzo lubiana przeze mnie forma – koncert Deus Meus, przeplatany świadectwami wokalistów, no i sama adoracja Najświętszego Sakramentu.
Abp Krajewski mówił tak (filmik tutaj):
Jan Paweł II non stop chodził „opalać się” przed Najświętszym Sakramentem, tam nabierał rumieńców. Jeśli będzie wam źle, życie was sponiewiera, idźcie przed Najświętszy Sakrament (…) Byłem na Lednicy. Tam wspólnie z młodzieżą z całej Polski, opalaliśmy się przed Najświętszym Sakramentem. Każdy z nich wyspowiadał się, bo chciał podobać się Bogu (…) Życzę, byśmy dalej byli żywym dowodem na istnienie Boga. Święty Jan Paweł II nie zasłaniał sobą Boga, on się Bogu po prostu podobał!
Piękna prostota. Dawno nie słyszałem tak kapitalnej myśli – opalać się w blasku Największego, który przychodzi ukryty w małym, prostym kawałku delikatnego chleba. A jednak, w tej delikatnej i bezbronnej po ludzku postaci i tak świeci, błyszczy, obdarza łaską każdego, kto do Niego przychodzi. Człowiek, który odchodzi od Niego naładowany, „opalony” Panem Bogiem (i to nie tylko latem!), jest dla świata czytelnym Jego świadkiem.
I ta druga, genialna myśl, którą ja akurat kojarzę z x Janem Twardowskim. Żeby Pana Boga swoją wiarą, sobą, swoim ego nie zasłaniać i bardziej nie o Nim mówić, co fascynować sobą tak, aby ci, którzy Go szukają, sami Go we mnie widzieli.