Siedzę i ryję. Ale już tylko 2 dni.
Prawie zapomniałem, że dzisiaj mam imieniny.
A piszę tylko dlatego, żeby prosić o modlitwę. Nie za siebie. Za koleżankę z pracy, która na dniach straciła nienarodzone dziecko, maleństwo na które z wielką nadzieją i miłością z mężem i córką czekali.
Oby Bóg sam był dla nich teraz pociechą – tą jedyną sensowną, nie tylko mniej lub bardziej pustym załamywaniem rąk czy poklepywaniem po plecach. A to ich maleństwo, którego nie było im dane zobaczyć, oby było już z Nim tam, dokąd wszyscy zmierzamy.
Bardzo współczuję (sama wiem jak TO boli…)…Maleństwo już odpoczywa w ramionach Najlepszego Taty, który przygarnął Je po króciutkim życiu i trzyma mocno…a kiedyś TAM przytulą Je Oni-Rodzice…
A dla Ciebie wszelkiego dobra z okazji imienin:)
Będę pamiętała w modlitwie o tym małym Aniołku i Jego rodzinie.