Błogosławiona systematyczność

Po swojej pracy apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać. (Mk 6,30-34)

Nie tak dawno pisałem o dwóch samotnościach. Każdy z nas przecież potrzebuje tej przestrzeni, którą można by określić samotnością z Bogiem, a z drugiej strony chyba nikt nie chiałby zaznawać samotności bez Niego.

Czytaj dalej Błogosławiona systematyczność

Każdy musi odpocząć

Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać. (Mk 6,30-34)

Z prawnego punktu widzenia pracownik nie może zrzec się prawa do urlopu itp, a jak widać – prawo do urlopu w pewnym sensie ma biblijne korzenie 🙂 
W pewnym sensie miniony rok, a nawet w sumie jakby 2 lata były dla mnie dość intensywne. Bo z jednej strony domek z malutkim, który coraz bardziej zachwyca; z drugiej strony praca – niby te 8 godzin przy biurku i tyle, w praktyce często sporo różnych rzeczy naokoło; i z trzeciej strony – aplikacja, czyli jeden dzień urwany na zajęcia, różnej jakości (często dramatyczne), które w pracy trzeba było odrobić, i różniaste praktyki, A od początku roku – uczing mode on, praktycznie do połowy marca, ciężkie choróbsko i w tym wszystkim egzamin radcowski. Tak, udało się, ale mam pełną świadomość, że nie dałbym rady, gdyby nie moja rodzina, gdyby nie wsparcie żony i bardzo duża pomoc teściów (żona z malutkim właściwie pomieszkiwali u nich półtora miesiąca, żebym non-stop się mógł bez przeszkód uczyć). 
Człowiek maszyną nie jest, nawet przodownik pracy, i musi odpocząć – tak samo, jak Dwunastu musiało. Tu nie chodzi o nudę i lenistwo, ale zmianę otoczenia, rytmu dnia, dystans od tego czym się zajmuję normalnie zawodowo. Znalezienie więcej czasu dla najbliższych – więcej czasu na zabawy i wygłupy z dzieckiem, czas dla małżonka, jakieś wspólne wyjścia, wyjazdy, albo po prostu możliwość bycia razem bez odrywania się do spraw zawodowych. Myśmy nie wyjechali nigdzie – znowu wyliczanka: po pierwsze, z braku kasy, po drugie z powodu średniej pogody, po trzecie w związku z zaplanowanym małym zabiegiem Dominika pod koniec miesiąca. Kilka razy, powiem szczerze, trochę mnie to denerwowało (jestem zwolennikiem aktywnego odpoczynku), ale z perspektywy prawie końca urlopu to był naprawdę potrzebny i dobry czas. 
Nie szalej. Nie warto. Nie jesteśmy maszynami – każdy ma swoje granice. Trzeba być sumiennym, trzeba wykonywać to, co jest na każdego głowie, co ma zrobić, w pracy, w domu itp. i to jest jedno. Ale nasze własne ludzkie ograniczenia to drugie i ich nie przeskoczymy. Trzeba żyć i robić wszystko jak najlepiej, maksymalnie, sensownie – ale na tyle, na ile Bóg daje sił. 
Inna rzecz – żeby jeszcze w tym wolniejszym czasie może znaleźć troszkę więcej (albo w ogóle) czasu dla Boga? I taka moja osobista dygresja – nie wyłączaj mózgu na urlop, bo mam wrażenie (czytając o tragediach wakacyjnych), że niektórzy po prostu w tym czasie głupieją. 
Życzę wszystkim – i każdemu z osobna – kreatywnego i dobrego odpoczynku 🙂 bo potrzebuje go każdy z nas. 

Nie umiemy odpoczywać

Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać. (Mk 6,30-34)

Tym razem to sobotni tekst. Bardzo na czasie, ponieważ odpoczynek to bardzo ważny problem – w obie strony.   Albo nie umiemy odpoczywać w ogóle, albo nic innego poza odpoczywaniem nie robimy. 
W czasach Jezusa było nieco inaczej. Ludzie, szczególnie prości i biedni, mieli mało czasu tak naprawdę na cokolwiek. Większość ich życia kręciła się wokół tego, jak przetrwać – zarobić na siebie, na pożywienie, jakiś strój, dach nad głową, zapewnić minimum bytowe dla rodziny: żony i dzieci, czasem także rodziców/teściów. Może nie wszyscy żyli z dnia na dzień – ale z pewnością, troska o zapewnienie bytu najbliższym była kluczowym problemem. Odpoczynek? W szabacie. Nie tyle nawet dlatego, żeby poodpoczywać, ale dlatego, że Bóg zakazał w tym dniu wykonywania jakiejkolwiek pracy. Owszem, wielu ten zakaz łamało – Jezus w innym miejscu wypomniał im to wprost, pytając o to, co by zrobili, gdyby dowiedzieli się o tym, że jakaś krzywda stała się w dniu szabatu ich zwierzętom (wiadomo, że zostawili by wszystko i wbrew zakazowi pobiegli ratować swój inwentarz). 
A dzisiaj? Pracoholizm urasta do rangi zalety, nic tylko czekać, aż ludzie zaczną wpisywać go sobie do CV, będąc zeń dumnym. Owszem, praca powinna być wykonywana dokładnie, prawidłowo, porządnie, a nawet z pasją – ale to jedno, a koncentrowanie się w życiu jedynie i tylko na pracy – co innego. Pracę najlepiej lubić, ale nie można skupiać się tylko na niej. Wystarczy przyjrzeć się spotkaniom, nawet towarzyskim, i niekoniecznie w gronie np. pracowników jednej firmy – o czym jest dyskusja? O pracy – jego, jej, znajomego, kolegi, konkurenta. Sprawy osobiste, dyskusje światopoglądowe schodzą na margines. Ludzie pod pretekstem pracy potrafią zaniedbywać rodzinę, dzieci, małżonka, bliskich, przyjaciół – dochodzi do dramatów, kiedy człowiek rozwala sobie w życiu wszystko przez przesadę w pracy, a jednocześnie ma żal do tych, których stracił, bo „przecież ta praca, to wszystko, to dla nich było”. Przerost formy nad treścią.   
Albo w drugą stronę. Są ludzie, którzy ze względu na swoją sytuację życiową albo swój status materialny mogą pozwolić sobie na nic nie robienie. Lenistwo. Bylejakość. Leżenie do góry brzuchem. Mogą, więc tak właśnie postępują. A nie bez powodu już pierwsi chrześcijanie, apostołowie, dyskutowali na ten temat i doszli do wniosku dość prostego: „kto nie pracuje, niech też nie je” (2 Tes 3, 10). Każdy z nas ma dane od Boga dwie ręce i dwie nogi. Jeśli nie musi pracować na swoje utrzymanie – świetnie, ale nie stoi to na przeszkodzie, aby ze swoim życiem zrobił coś pożytecznego, zaangażował się w jakieś działania na rzecz tych, którzy są w gorszej sytuacji. 
To nie ma znaczenia – czy pracujesz te 40 h w tygodniu, czy się uczysz, czy jesteś zadowolonym z życia rentierem – Bóg pragnie, abyś swoje życie przeżył celowo, z sensem, coś robiąc i pozostawiając po sobie innym. Dopiero wtedy będziesz umiał naprawdę dobrze i w Boży sposób odpocząć. Odpocząć w Bogu i z Nim. Ani za dużo, ani za mało – tyle, ile trzeba.