Naprawdę myślałem, że do tego już nie będę wracał. Niestety. Nie z winy x Wojciecha Lemańskiego, ale znowu o jego sprawie napiszę.
Wczoraj myśli i modlitwy wielu ludzi biegły do Warszawy, gdzie odbywały się uroczystości pogrzebowe Władysława Bartoszewskiego. Świetna homilia bp. Grzegorza Rysia, polecam (tekst, nagranie). Tak się złożyło, że w Mszy Świętej pogrzebowej wziął udział x Lemański właśnie – co dla choćby nieco zorientowanych nie jest niczym dziwnym, jako że w dialog polsko-żydowski był on mocno zaangażowany, podobnie jak zmarły mąż stanu (ale oczywiście, w wielu miejscach w tonie „świętego oburzenia” przeczytać można, że po prostu gwiazdorzył, lansował się i brylował…).
Efekt? Zamiast pożegnania i przede wszystkim zadumy nad spuścizną wielkiego autorytetu, jakim Bartoszewski niewątpliwie był, i jak ważne dla niego wartości odnieść do siebie – robi się afera (ku uciesze mediów i wszystkich Kościołowi źle życzących) kompletnie bez sensu i absurdalna, gdzie przeciwstawia się sobie (znowu) biskupa i podległego mu księdza. Dodajmy – tym bardziej niestety – przez co najmniej niefrasobliwość tego pierwszego.
Poszło bodajże o to zdjęcie. Niby nic nadzwyczajnego – koncelebra, księża, w tym x Wojciech Lemański. Tylko że naraz gruchnęła wieść, że suspendowany kapłan nie miał prawa tam być, co on sobie w ogóle wyobraża etc. Niesmaczne jest dla mnie zwłaszcza to, że temat – poza mediami niskich lotów – podchwycił choćby Gość Niedzielny, którego bym o to nie podejrzewał; a jednak. Sensacyjnie, co najmniej jakby o jakiś wieli event chodziło, sformułowano sam tekst informacji: „Bezpośrednio przed uroczystością władze kościelne zostały poinformowane o tym, że ks. Wojciech Lemański zamierza włączyć się do koncelebry Mszy św. pogrzebowej prof. Władysława Bartoszewskiego”. Wooow – ksiądz chce odprawić Mszę za zmarłego. No coś podobnego. Fakt, zasługuje na pierwsze strony serwisów informacyjnych? Jakby nie bardzo. Kontekst był za to jasny – suspendowali go, a on tu się pcha, i oczywiście tylko przez wzgląd na powagę sytuacji nikt go, za przeproszeniem, za chabety nie wywalił stamtąd.
Tymczasem prawda jest zupełnie inna – x Lemański „ze względu na efekt zawieszający rekursu w sprawie suspensy ksiądz Wojciech Lemański nie jest pozbawiony możliwości odprawiania Mszy świętej”, co wynika z popołudniowego wczorajszego wspólnego oświadczenia rzeczników prasowych obydwu warszawskich diecezji. Tu zacytuję w dużej części dementi ze strony Gościa, który próbował wybrnąć z sytuacji i przyznał się do błędu: „Oznacza to, że podana przez nas wcześniej informacja nie odpowiadała stanowi prawnemu, za co przepraszamy. Oparliśmy się na cytowanym przez KAI oświadczeniu rzecznika prasowego diecezji warszawsko-praskiej z 20 stycznia, głoszącego, że „do czasu zwolnienia z suspensy nie może wykonywać czynności kapłańskich oraz nosić stroju duchownego. Jak wyjaśnił w rozmowie z gosc.pl Mateusz Dzieduszycki, jego oświadczenie w chwili jego składania było prawdziwe. Później jednak ks. Lemański złożył odwołanie, co zawiesiło nałożoną na niego suspensę”.
Oczywiście, tekst pierwotny zniknął. Zarówno ze strony Gościa, jak i oświadczenie Dzieduszyckiego ze strony diecezji warszawsko-praskiej. Hmm. Ja w ogóle nie rozumiem, po co ten artykuł, tym bardziej, że chodzi o naprawdę dobry (o ile nie najlepszy, gdy chodzi o stricte katolickie i podlegające diecezji pismo) tytuł związany z Kościołem, który tego typu wpadkami podkopuje swój wizerunek. Zgoda, Lemański niepokorny. A ton i wydźwięk artykułu w mojej ocenie jest w stylu „uprzejmie donoszę, iż…”, Szczególnie w kontekście zapowiedzi ofensywny kurii praskiej, jakie to ona podejmie kroki. Groźba? Na jakiej podstawie? Niesmaczne to, niepotrzebne i płytkie. Jak wskazałem – u źródła zaciera się ślady, więc oświadczenie zniknęło. Ale było.
Zgoda, jestem akurat prawnikiem, ale indolencja owego rzecznika Dzieduszyckiego jest niesamowita. Jak inaczej, jeśli nie nieprecyzyjną, niedopowiedzianą i po prostu mijającą się z prawdą, nazwać informację o nałożeniu kary – skoro, jak wiadomo, ukarany ma prawo odwołania, i Kodeks Prawa Kanonicznego akurat nie jest tu wyjątkiem, dopuszczając rekurs (pojęcie, nota bene, które większość osób właśnie dzięki x Lemańskiemu poznało – inna historia), przesądza, iż kara staje się „prawomocna” i obowiązuje do momentu, kiedy odwołanie (ów rekurs) rozpozna II instancja, w tym wypadku Watykan. Czy ktoś ma wątpliwości – w tej konkretnej sytuacji Lemańskiego – co do celowości takiego działania i de facto wprowadzania w błąd? Ja nie. Wprowadził ich w bląd rzecznik kurii warszawsko-praskiej, ów Dzieduszycki. Już nie słynny ex rzecznik x Wojciech Lipka (i tak nadal siedzący tam w kurii – choć za podejście do sprawy Lemańskiego powinien stamtąd wylecieć z hukiem), ale świecki – niestety, u nich chyba z urzędu jest alergia na Lemańskiego i walić w niego będą do końca świata. Wybacz kolokwializmy, ale to po prostu męczące jest już i przykre.
Nie mam żadnych wątpliwości, że x Lemański miał pełne prawo i mógł koncelebrować tę Mszę Świętą. Jak i każdą inną, na ten moment. Jego sprawa nie jest rozstrzygnięta – a zatem pozostaje otwarta – i nie rozumiem w ogóle pomysłu robienia sztucznie afery z sytuacji, kiedy najpewniej po prostu przyszedł się pomodlić za wielkiego człowieka, który w pewnym aspekcie swojej działalności (mającej na celu zbliżenie i jako przedmiot relacje polsko-żydowskie) był mu niewątpliwie bliski.
Pytanie należy postawić zupełnie inne. Co jeszcze się wydarzy, jakie kolejne „świnie” x Lemańskiemu podrzucać będzie abp Henryk Hoser i różne organa kierowanej przez niego diecezji warszawsko-praskiej. Bo trudno to inaczej nazwać. Jątrzą, szukają dziury w całym w kuriozalny wręcz sposób, okazując chyba jakieś totalne pogubienie i nie zdając sobie sprawy ze śmieszności sytuacji oraz tego, jak żałośnie te wszystkie działania wyglądają. Jeśli w tym działaniu księdza chcieć dopatrywać się czegoś niestosownego – to jest to wyraz, w mojej ocenie, daleko idącego uprzedzenia i po prostu głupiej złośliwości.
Abp Hoser (który najwyraźniej traktuje sprawę osobiście i ambicjonalnie), jak i w ogóle ta diecezja, maja jakąś obsesje na punkcie Lemańskiego. Od początku cała afera jego dotycząca była nagonką, ze wspomnianym kanclerzem Lipką w roli głównej. A Lemański się bronił i popadł w skrajność – ale czy można się dziwić? Przynajmniej z początku miał racje, a próbowano go uciszyć na siłę. Chyba zachowałbym się podobnie.
A publikowanie takich bredni i zakazywanie celebrowania w diecezji – skoro się człowiek odwołuje od suspensy i sprawa pozostaje otwarta – to jakaś pomyłka i klasyczne obchodzenie prawa, bo skoro się odwołał zgodnie z procedurą, to może celebrować do czasu rozstrzygnięcia. Abp Hoser, kolejny raz w tej sprawie, się po prostu błaźni. „Dla uniknięcia sytuacji powodujących we wspólnocie Kościoła dezorientację, niejasność, a nawet zgorszenie, Biskup Warszawsko-Praski zaleca, aby na terenie Diecezji Warszawsko-Praskiej Ksiądz Wojciech Lemański powstrzymał się od celebracji i koncelebr publicznych. Księża proboszczowie, korzystając z przysługujących im uprawnień, mogą nie wyrazić zgody na odprawianie przez Księdza Lemańskiego Mszy świętej”. Biskup działający ponad prawem kanonicznym? Hmm. Oczywiście, zawsze może powiedzieć – wprost nie zabronił. Myślicie, że znajdzie się samobójca proboszcz, który pozwali Lemańskiemu odprawiać w tej diecezji?
Jak to skomentował pewien internauta: „Próbując przetłumaczyć je na ludzki język wygląda na to, że Lemański ma prawo odprawiać mszę ale abp Hoser chciałby by tego prawa nie miał i dlatego ogłasza, że jeśli jakiś proboszcz czy inny biskup chce się mu przypodobać to zabroni Lemańskiemu odprawiania mszy na swoim terenie”. Pytanie poza konkursem: kto w takiej sytuacji może wywoływać zgorszenie i ewidentnie dezinformuje, mieszając? Ja tu nie widzę oświadczenia Lemańskiego, ale kurialne, a więc w imieniu biskupa. A jeszcze trafniej napisał na swoim blogu Błażej Strzelczyk: „Jeśli ktokolwiek wprowadza Kościół w zakłopotanie, dezorientację i zgorszenie, to raczej Mateusz Dzieduszycki swoimi chaotycznymi komunikatami. Ma się wrażenie, że wydaje je on szybciej niż pomyśli„.
Niestety. Mnie ta sytuacja nie cieszy – i pewnie x Lemańskiego też. Cierpi na tym Kościół jako całość, Jego autorytet, wiarygodność. I w tej konkretnej sytuacji, dzisiaj – nie z winy Lemańskiego, ale przez jakiś zakrawający na szalony upór albo biskupa, albo kogoś w kurii kto temu biskupowi szkodzi. Różnica między nimi jest dwojaka. Hoser jako biskup powinien wykazać się większą mądrością, roztropnością i wyczuciem (a nie faceta w sile wieku karać emeryturą – co zrobił już dawno, i co Lemański przełknął). A z nich dwojga, to Lemański spasował i afer nie robi, ucichł, a tu na pogrzebie Bartoszewskiego jego diecezja robi kolejna szopkę. Wstyd po prostu.