Polscy franciszkańscy męczennicy z Peru beatyfikowani

Przyjmując pragnienie naszego brata, biskupa Ángela Francisco Simóna Piorno, ordynariusza Chimbote, a także wielu innych współbraci w biskupstwie i wiernych, po zasięgnięciu opinii Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, naszą władzą apostolską zezwalamy, by czcigodni Słudzy Boży o. Michał Tomaszek, o. Zbigniew Strzałkowski ze Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych i ks. Aleksander Dordi, kapłan z diecezji Bergamo, od tej pory nazywani byli błogosławionymi, a jego święto niech będzie obchodzone zgodnie z zasadami prawa 9 sierpnia i 25 sierpnia
Dlaczego Polacy zginęli, jak również niewiele później ich współbrat z Włoch? Kompletnie bez sensu, z powodu głupich uprzedzeń, w imię wydumanego imperializmu i sprzeciwiania się „rewolucji” (na przesiąkniętej krwią tabliczce z „wyrokiem śmierci”, umieszczonej na plecach o. Zbigniewa, senderyści namalowali znak sierpa i młota oraz hasło: „Śmierć imperialistom, niech żyje rewolucja”). Co więcej, poza nimi terroryści zabili też wójta i jego zastępcę. Za co tak naprawdę zginęli Polacy? Za to, że Kościół uważany był za zagrożenie dla zbrodniczej organizacji. Za Ewangelizację Peruwiańczyków, leczenie, dożywianie miejscowych ludzi, starali się podnieść poziom życia mieszkańców tych okolic. O. Zbigniew miał w szczególności zajmować się sprawami organizacyjnymi, oddany posłudze chorym, o. Michał zaś był uzdolniony jeśli chodzi o śpiew i muzykę.
Pięknie mówił o tym w homilii kardynał prefekt:
Nasi męczennicy mówili językiem miłości. Pochodzili z dalekich krajów i mówili innymi językami. Przybywając do Peru, nauczyli się nowego języka, ale przede wszystkim mówili językiem miłości. Ich apostolstwo i akceptacja męczeństwa były lekcjami miłości. Miłość zwycięża nienawiść i znosi zemstę. Miłość jest prawdziwym świetlistym szlakiem, który przynosi życie, a nie śmierć, rodzi pokój, a nie wojnę, tworzy braterstwo, a nie podziały.
Po śmierci ich ciała pochowano w kościele parafialnym w Pariacoto, gdzie posługiwali za życia.
![]() |
ikona polskich męczenników autorstwa Bogusława Onsowicza, która została wręczona w czasie beatyfikacji kard. Angelo Amato jako dar od franciszkanów |
Polecam obejrzenie krótkiego półgodzinnego filmu „Czas zawieszony”, wyprodukowanego przez TVP i telewizję peruwiańską (wypowiada się tam s. Berta Hernandez Guerra, która jechała z Polakami, i została wypchnięta z samochodu; w jego produkcji wziął udział również o. Jarosław Wysoczański OFMConv., który pracował z męczennikami w Pariacoto jako ich przełożony, i przeżył prawdopodobnie tylko dlatego, że w czasie uprowadzenia nowobeatyfikowanych przebywał na urlopie). Także na TVP 1 jutro, w niedzielę 06.12.2015 o 9:00 zostanie wyemitowany film poświęcony osobom nowych polskich męczenników pt. „Życia nie można zmarnować”. Kto ma czas – polecam.
Ich świadectwo jest bardzo istotne w dzisiejszych czasach – choć to tylko ćwierć wieku później. Także dzisiaj, a nawet jeszcze bardziej, chrześcijanie są prześladowani tylko dlatego, że są tym, kim są, i wierzą w Tego, w którego wierzą. Nie tylko w Ameryce Południowej, ale także na Bliskim Wschodzie, i w wielu innych miejscach. Ojcowie Michał i Zbigniew pokazują, że warto być wiernym swoim przekonaniom, oddanym swojej pracy wśród ludzi do końca – jaka by ona nie była. Nie tylko zresztą jako kapłan czy brat zakonny.
Można by pewnie powiedzieć: po co ta ofiara? Bez sensu. Mogli uciec, bronić się jakoś, przeciwstawić agresorom. Nie było by w tym nic złego ani dziwnego. A oni po prostu ofiarowali siebie z miłości do Boga i ludzi, którym tam posługiwali. Boży szaleńcy? Może i tak. Ale to właśnie ich Kościół przedstawia nam jako wzory i uznaje za błogosławionych, przepełnionych Bogiem.
Tu nie chodzi o to, aby każdy został męczennikiem – ale o gotowość do oddania życia, do złożenia go Bogu w ofierze, o ile o to poprosi. I że otrzymane od Niego dary, talenty i powołanie można zrealizować nie tylko w dobrze płatnej, prestiżowej pracy zawodowej – ale także, a może nawet lepiej i sensowniej, na przysłowiowym końcu świata, wśród ludzi ubogich materialnie i duchowo, pozostawionych niejako samym sobie.
Błogosławieni Michale i Zbigniewie – módlcie się za nami.
Męczennicy naszych czasów

Jan Paweł II jest błogosławiony


Już tamtego dnia (w dniu pogrzebu) czuliśmy unosząca się woń świętości, a Lud Boży na różne sposoby okazywał swoją cześć dla Jana Pawła II. Dlatego chciałem, aby – przy koniecznym poszanowaniu prawa Kościoła – jego proces beatyfikacyjny przebiegał w sposób możliwie najszybszy. I oto nadszedł oczekiwany dzień; przyszedł szybko, ponieważ tak podobało się Bogu: Jan Paweł II jest błogosławiony.
Świętowanie świętości – prawdziwe, czy nadmuchane frazesy?
Nic tak nie jest potrzebne człowiekowi, jak miłosierdzie Boże – owa miłość łaskawa, współczująca, wynosząca człowieka ponad jego słabość ku nieskończonym wyżynom świętości Boga. (Łagiewniki, 7 VI 1997)
Jest trudno? Upadamy? Babramy się – czasami w tych samych, często w coraz to nowych – grzechach i swoich słabościach. Ale właśnie Jan Paweł II pięknie wskazuje na nadzieję. Dla każdego:
Człowiek – każdy człowiek – jest tym synem marnotrawnym: owładnięty pokusą odejścia od Ojca, by żyć niezależnie; ulegający pokusie; zawiedziony ową pustką, która zafascynowała go jak miraż; samotny, zniesławiony, wykorzystany, gdy próbuje zbudować świat tylko dla siebie; w głębi swej nędzy udręczony pragnieniem powrotu do jedności z Ojcem. jak ojciec z przypowieści, Bóg wypatruje powrotu syna, gdy powróci, przygarnia go do serca i zastawia stół dla uczczenia ponownego spotkania, w którym Ojciec i bracia świętują pojednanie. (Reconciliatio et Paenitentia)
Może warto się do czegoś zdeklarować, obiecać coś – nie tyle sobie – co Bogu? Każdy moment jest dobry na zmiany.