Nieskończone zwielokrotnienie

Jezus powiedział do swoich uczniów: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy. (Mt 7,7-12)

Piękna kontynuacja tekstu dzisiejszego czytania (Est [Wlg] 14,1.3-5,12-14), w którym królowa Estera podjęła bardzo mądrą decyzję: zwrócenia się do Boga w bardzo pięknych słowach m.in. „Wspomnij, Panie, pokaż się w chwili udręczenia naszego i dodaj mi odwagi. Królu bogów i Władco nad wszystkimi władcami’. 
Pan Bóg już taki jest, że nie znosi lenistwa. Taka prawda. Nie mówi dzisiaj – siedź i rozmyślaj o niebieskich migdałach, a spadnie ci ode mnie manna z nieba. Spadała, ale gdy tego naprawdę wymagała sytuacja, w wypadku Narodu Wybranego. Bóg jest Bogiem czynu, ludzi aktywnych, ludzi gotowych do działania i walki. Szukać, kołatać, prosić. Działać. Zawierzyć swoje działanie Bogu – ale nie pozostawiać Go na polu działania jako Tego, co ma odwalić całą czarną robotę, a człowiek przychodzi potem na gotowe – i działać z Jego imieniem na ustach i w sercu. 
Nie wiem, czy każdy człowiek jest zły – natomiast  każdy z pewnością ma nagrabione wiele, nagrzeszone. Stworzeni na Boży obraz i podobieństwo, z natury rzeczy jesteśmy dobrzy i co najwyżej się psujemy w życiu, przez co stajemy się gorsi. Jeśli to zło, o którym pisze ewagngelista, a mówi Jezus, rozumieć jako grzeszność – niestety, smutna prawda. A jednak, w tej grzeszności potrafimy być między sobą dobrzy, pomocni, bezinteresowni, troskliwi. Potrafimy usłyszeć potrzeby innych – dzieci, wnuków, małżonka, osób najbliższych, przyjaciół. Nie sposób więc wątpić, aby Bóg był nieskończonym zwielokrotnieniem tych naszych pozytywnych cech, którymi kieruje się, działając wobec małego człowieczka. 
Lubimy, jak wszyscy naokoło są mili, uprzejmi, uczynni, pomocni – wobec mnie. Lubimy być obiektami tego, co dobre, przyjmować to wszystko. W drugą stronę – na zewnątrz – już gorzej, bo tu włącza się mentalność Kalego tak zwana. Jak ja świnię podrzucę komuś – to ok; ale jak ktoś mnie – to wara! Mało to konsekwentne, ale cóż. Bóg wskazuje na to, że powinniśmy jednak wykazać się tym minimum konsekwencji i  tak działać wobec innych, jakiego działania my od nich oczekujemy. Zwykła uczciwość. 
Mamy tendencję do proszenia, zasypywania Boga swoimi intencjami. Niektórzy mówią – bez przesady, pewne rzeczy można samemu… Można. Ale warto i w tych sprawach szukać Bożego wsparcia, zawierzać te sprawy Jemu wprost. Jezus jednak w wielu miejscach wskazuje prosto – proście! Proszenie zresztą przychodzi nam dość łatwo. A dziękowanie? Tu już gorzej. Najczęściej o tym zapominamy – jak się już uda, jak po wszystkim, to temat zamknięty; a podziękować? No bez przesady. Warto o tym pamiętać – i poza proszeniem pomyśleć o dziękczynieniu, rozmowie z Bogiem zupełnie innej, ale równie dobrej i skutecznej, a przede wszystkim: świadczącej o tym, że pamiętamy o Nim nie tylko w tych podbramkowych chwilach, ale także wtedy, gdy jest dobrze. 
Piękna sprawa. Prosić, kołatać, ale i dziękować – i w tych różnych relacjach, różnych płaszczyznach rozmowy, odnajdywać Jego wolę. 
Dziękuję za słowa modlitwy za moją mamę, na pewno ona sama jest za nie równie wdzięczna. Jest podobno lepiej, ale pozostaje wiele niewiadomych. Więc nadal proszę.

Jeden komentarz do “Nieskończone zwielokrotnienie”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *