Jezus powiedział do swoich uczniów: „Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym”. (Łk 21,25-28.34-36)
Teoretycznie wchodzimy w nowy rok liturgiczny – kolejny raz rozpoczynając Adwent w swoim życiu. Treść liturgii słowa natomiast w pewien sposób logicznie i spójnie łączy to, o czym czytane było w końcówce okresu zwykłego dotychczasowego (rok B) roku liturgicznego, z tym, co Słowo Boże daje nam do rozważania u progu nowego (rok C) roku liturgicznego.
Adwent to taki specyficzny czas, który łączy ze sobą 2 rzeczywistości. Dla wielu z nas to czas, kiedy nie tylko sklepowe witryny, piosenki w radiu zaczynają kierować wzrok i uwagę na tzw. magię świąt – ale Adwent to coś zupełnie innego i o wiele więcej niż bożonarodzeniowy klimat, dekoracje, renifery, krasnale, mikołaje itp. My tutaj, w 2021 r., jesteśmy w określonym miejscu czasu – i z jednej strony, za sobą, mamy perspektywę ponad 2000 lat Kościoła, całą historię zbawienia, w której zaistniał Jezus (ale też wszystko to, co Bóg objawiał Narodowi Wybranemu przed Nim), to jak Kościół powstawał, zmieniał się; z drugiej zaś strony, mamy – gdzieś w przyszłości, nikt nie wie, kiedy – perspektywę powtórnego przyjścia Jezusa.
To tak, jak w liturgii słowa (czytaniach mszalnych) w Adwencie – najpierw właśnie teksty o oczekiwaniu na Paruzję, dzień, gdy Jezus powróci, a potem (od 17 grudnia) teksty stricte o tym, co działo się przed narodzeniem Mesjasza. Z wiarą, którą mamy dzięki poznaniu Jezusa, wspominając Jego historię, patrzymy w duchu nadziei na to wszystko, co jest przed nami, w tej krótkiej perspektywie swoich planów, marzeń, nadziei i trosk, ale także w dłuższej pespektywie tego, do czego wszyscy zmierzamy: do życia z Bogiem i w Bogu, gdy Jezus przyjdzie ponownie.
O. Paweł Kozacki napisał kiedyś, że Adwent to moment, w którym Bóg po raz kolejny podejmuje ryzyko powiedzenia człowiekowi, że go kocha. Nie bój się. To nie ty Go wybierasz. Bój się co najwyżej, że możesz zostawić Boga z Jego niespełnioną miłością, z zawiedzonym oczekiwaniem. No właśnie – zatem Kto tak naprawdę na kogo czeka, nie tylko w Adwencie, ale zawsze?
A więc – co robić, jak postępować, jak się przygotować, czym się zająć? „A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie„. Nie patrz gdzieś pod nogi, z wzrokiem utkwionym w ziemi, zamyślony, zagubiony; jasne, pełen obaw o wiele ważnych (a czasami mniej ważnych) spraw życia codziennego, o bliskich ci ludzi, o przyszłość i wiele innych spraw. Bóg idzie ku każdemu z nas, puka do serca każdego, Jego miłość jest dla każdego z nas.
Przyjdź, Boże, kiedy zechcesz – zawsze jesteś oczekiwany.