Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? Jezus mu odpowiedział: Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. (Mt 3,13-17)
Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Posłał swe słowo synom Izraela, zwiastując im pokój przez Jezusa Chrystusa. On to jest Panem wszystkich. Wiecie, co się działo w całej Judei, począwszy od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan. Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła, dlatego że Bóg był z Nim. (Dz 10,34-38)
To nie był żaden spektakl czy show – to, co zdarzyło się nad Jordanem. To było preludium dla całego szeregu po ludzku niewytłumaczalnych zdarzeń – cudów, uzdrowień, wypędzeń złych duchów, a nawet wskrzeszeń. Bóg działał w Jezusie. Bóg był w Nim – On był Bogiem. Cuda miały ułatwić przekonanie do Niego ludzi – ale nie tylko na cudach polegała Jego misja. Pamięć o tym, co cudowne, pozostała – ale najważniejsze jest to, że pozostało Jego Słowo, Pismo Święte, najlepsze drogowskazy dla każdego człowieka każdych czasów. Dzięki niemu Bóg pozostaje z nami – ze wszystkimi ludźmi – nawet dzisiaj, 2000 lat po tym, gdy Jezus odszedł z tego świata, wcześniej zabity, ale zmartwychwstały.
W tych słowach, jakie padły nad Jordanem, Bóg jakby wskazuje misję Jezusa – choć w dużym skrócie. Nie precyzuje planu, założeń czy głównych celów – potwierdza całość tego, co zamierza Jezus; posługuje się – w tym przekładzie – sformułowaniem upodobanie, a więc można je interpretować jako akceptację, zgodę i bezgraniczne poparcie dla samego Jezusa i wszystkiego, co dokona.
Tak samo jest z moim, twoim – chrztem każdego człowieka. To taki przełomowy moment, gdy Bóg w uroczysty sposób zwraca się do każdego z nas, a my pierwszy raz otwieramy przed Nim serce. To pierwszy krok na życiowej drodze odpowiadania na Boże zaproszenia – czasami jakby wykonywany za nas przez rodziców, gdy jesteśmy jeszcze malutcy. Oni chcą, abyśmy wzrastali w Kościele, jako członkowie Mistycznego Ciała Chrystusa, i abyśmy swoje życie splatali z Bogiem i szli przez nie z Jego pomocą. Nie chodzi o żaden automatyzm – kolejny w wielkiej rzeszy anonimowych ludzi – ale o żywą i trwałą relację pomiędzy Nim a mną. O to, że Bóg zwracając się do mnie, uświadamia mi moją własną wyjątkowość, i pokazuje, proponuje, jak tę swoją indywidualność mogę twórczo i owocnie spożytkować, co z nimi mogę zrobić dobrego w ramach czasu danego mi w życiu.
Bóg przychodzi w swojej świętości, aby nas uświęcając sobą, przemienić jednocześnie w żywe świątynie Jego samego. Zasiewa po raz pierwszy ziarno, które umacniane kolejnymi sakramentami ma we mnie i ze mną wzrastać. To nie jest coś, co nastąpi potem jakby samo z siebie, poza mną, niezależnie ode mnie. Co się z tym stanie – zależy tylko i wyłącznie, czy i co ja zrobię, jak postąpię. Pragnie współpracy i tylko w niej mogę wydać dobry owoc, a ten dar otrzymany na chrzcie nie zostanie zmarnowany. Nie o żaden narcyzm chodzi – ale uświadomienie sobie własnej wyjątkowości w oczach Boga. To jest motywacja. Od tego można zacząć, na tym budować.
I to wszystko dzięki chrztowi – temu konkretnemu, mojemu. To jak, pamiętasz jego datę?
>>>
Zarejestrowałem się w konkursie Blog roku, kategoria Ja i moje życie.
Gdyby ktoś miał ochotę – może na tego bloga (nie tyle na mnie) oddać głos – sms o treści A00108 na numer 7122 (1,23 zł brutto). Głosowanie trwa do 20.01.2011 do 12:00.
Nie wiem, z czego ten cytat jest, z jakiego przekładu – w Tysiąclatce brzmi to nieco inaczej: Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. (Mt 6, 33)
Jako że to, co prezentujesz na swoich blogach brzmi jak new age, jakieś pomieszanie z poplątaniem wiary (np. "Mikołaj zaprasza Ciebie do pozostania z nim na zawsze w niebie budując w nim Niebo") i kilku innych rzeczy (ostatnia notka z 12.01.2011 pt "Newsletter Ministerstwa Rozwoju Regionalnego z 2011-01-11") – czego zdecydowanie nie popieram. Tak samo, jak conajmniej dziwnie brzmią Twoje własne słowa o sobie: "Grzegorz został urodzony
6 grudnia 1959 roku i od tamtego czasu był kawalerem i będzie nim do dnia zawarcia z Tobą małżeństwa" 😐
Prosiłbym, abyś zaprzestał komentowania na moim blogu.
Nie mówiąc o tym, że wklejanie jakiś cytatów z Biblii (bliżej nieokreślonego pochodzenia – na co także na swoim blogu Zimbabwe zwróciła Ci uwagę) wypełnia, moim skromnym zdaniem, znamiona po prostu spamowania. Cytat, bez myśli czy komentarza. Tak samo jak Twoje pytanie w kolejnym komentarzu " Czy jakieś słowo może być obraźliwe czy raczej może być obraźliwie użyte?" – nie bardzo rozumiem, co ma wspólnego z tekstem, pod którym je zadajesz, i co ma na celu?
Będę takie komentarze odtąd systematycznie usuwał (dlatego zacytowałem obydwa powyższe komentarze – ponieważ właśnie usuwam ich treść).
Proszę o uszanowanie mojej woli i zaniechanie spamowania.
Palabro, dla mojej własnej ciekawości aby wykryć ten dziwny przekład sprawdziłam nawet przekład Nowego Świata – przekład świadków Jehowy. Nawet tam tak to nie brzmi! Tam nie ma "prawa" tylko "prawości" jeśli już. Sprawdzałam też inne, protestanckie i katolickie przekłady, które mają lepsze podstawy i nigdzie tak ten fragment nie brzmi.