Dyzma i setnik

Wielki Piątek – dzień wielkiego smutku, ale także zapowiedź, z naszej perspektywy, wielkiego tryumfu, który daje nadzieję dla każdego. Dzień zadumy i modlitwy, która chyba najlepsza jest w sercu każdego z nas, indywidualna, własna, moja po prostu. Dlatego tylko 2 myśli, na które w w tym roku chciałbym zwrócić uwagę. Dwaj, bynajmniej nie pierwszoplanowi, bohaterowie dramatu Golgoty – Dyzma i setnik. 

Pierwsza.

Bardzo często można spotkać się, w kontekście Wielkiego Piątku, z refleksją nad osobą Dobrego Łotra, św. Dyzmy, tego z trójki ukrzyżowanych na Golgocie, który nie złorzeczył Jezusowi, nie ubliżał Mu, ale… no właśnie, co? Trudno uznać, że znał Jezusa, na pewno jednak o Jezusie coś słyszał, przecież w tych dniach był On postacią rozpoznawalną w Jerozolimie. Mógł być rebeliantem, członkiem ówczesnego ruchu oporu, walczącym z okupantem rzymskim (czyli z perspektywy Żydów – bohaterem), mógł być też zwykłym pospolitym przestępcą, bandytą. Może wspólnikiem Barabasza, który też przewija się w historii skazania Jezusa? Kto wie.

Tak czy siak, choćby po tabliczce Jezusa („król żydowski”) Dyzma mógł domyślać się, jakiego charakteru zarzut postawiono Jezusowi, że były to sprawy zupełnie inne od tego, czego dotyczyły zarzuty jemu stawiane. Z tego właśnie może sformułowanie o tym, że Jezus nie uczynił niczego złego, w przeciwieństwie do niego (Dyzmy) albo pozostałych dwóch skazanych, wynika rozróżnienie tych osób, tego, co i z jakiego powodu doprowadziło ich na krzyż, jak inny był ciężar gatunkowy zarzucanych czynów.

I pytanie podstawowe – czy Dobry Łotr naprawdę uwierzył w Jezusa w chwili męki, jego wyznanie płynęło z serca, czy po prostu w swojej sytuacji uznał, że nie ma nic do stracenia, i stąd ten dialog z Jezusem? Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież – sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju».” (Łk 23, 39-43). Ks. Andrzej Draguła na tej kanwie sformułował kapitalne zdanie: Łotr ryzykant uczy nas ostatecznie, że to nie cnota nas zbawia, ale pustka oczekująca na miłosierdzie.

Czy jednak to pytanie jest tak ważne? Chyba nie. Tradycja w sposób spójny pokazuje nam Dyzmę jako pierwszego kanonizowanego, i to słowami Jezusa. Udało mu się. Czyli dokonał właściwego wyboru – bez względu na to, czy działał w ewidentnej świadomości i woli przyjęcia Jezusa jako Zbawiciela, uwierzywszy mu, czy też uwierzył, że w jego własnym położeniu, w strasznym czasie oczekiwania na wykonanie wyroku śmierci może przyjść z nadzieją i pomocą tylko prawdziwy Mesjasz. W ten sposób Dyzma wygrał wszystko.

I druga.

Również opis Męki Pańskiej wg Łukasza (Łk 23, 47) mówi o osobie setnika, który „oddał chwałę Bogu” (albo, jak w Biblii, Paulistów, „chwalił Boga”). W tekście Ewangelii Mateusza (Mk 15, 39) sytuację opisano ciut inaczej: „Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: «Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym»„. Różne słowa – przekaz ten sam. Człowiek, który stojąc z boku, choć pewnie blisko miejsca zdarzenia, widział wszystko – uwierzył w tego, kto, choć umarł, zwyciężył, czego oni jeszcze wtedy nie wiedzieli, to się dopiero miało dokonać.

Setnika zachwycił Bóg-człowiek, który umiera z miłości do ludzi. Nie złorzeczył (jak Zły Łotr) oprawcom, nie przeklinał nikogo, nie odgrażał się, że wróci zza grobu, aby się zemścić. Jezus nawet umieranie był w stanie wypełnić miłością. To przekonało ludzi, którzy tam byli. Nie mrok, który ogarnął ziemię od godziny 6 do 9, nie rozdarcie się zasłony przybytku. Kluczowe było to, jak zachowywał się Ten, który po ludzku przegrał, dogorywał na drzewie krzyża – wywyższony, choć wyśmiewany.

Paradoksalnie, właśnie ta scena może wyjaśniać, z jakiego powodu przy tylu innych cudach wcześniej Jezus nakazywał świadkom tych zdarzeń milczenie i nie rozpowiadanie o tym, co widzieli. Uzdrowienia ślepca czy kobiety cierpiącej na krwotok, ba, wskrzeszenie Łazarza czy córki Jaira, rozmnożenie chleba i ryb, uciszenie burzy, wypędzenie złego ducha – długo by wymieniać. Spektakularne, można powiedzieć, przebłyski wielkości Boga, które dokonały się rękami Jezusa. Tak, właśnie po to, aby ludzie Go poznali. Ale On nie poprzestał na tym. Jezus w sposób dla ludzi przedziwny, ale równocześnie tak bardzo przekonujący, wiarygodny potrafi nawet umrzeć. Bóg, Syn Boży, umiera rozbrojony miłością. 

(zdjęcie – źródło)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *